Rzeczpospolita: Coraz więcej rodziców odmawia szczepienia swoich dzieci. Jak pokazują badania, tłumaczą to strachem przed powikłaniami po szczepieniach oraz brakiem zaufania do lekarzy i urzędników. Jak państwo powinno poradzić sobie z tym problemem?
Krzysztof Puchalski: Lekarze i media podkreślają, że szczepionki są bezpieczne i nie wywołują żadnego ryzyka powikłań. Tych, którzy w to nie wierzą, przedstawia się jako ciemnogród, ruch wsteczny przeciwko oświeconej nauce, odszczepieńców, których trzeba do szczepień przymusić karami. Stąd mamy coraz więcej przekazów medialnych o tym, jak duże kary nakładane są na strasznych rodziców odmawiających szczepienia dzieci. Ale to tylko powiększa problem, bo ruch antyszczepionkowy przecież rośnie w siłę.
Dlaczego?
Ponieważ nikt nie chce z tymi ludźmi prowadzić dialogu. Łatwo nazwać ich oszołomami, przypiąć łatkę ciemnogrodu, nastraszyć, że zagrażają społeczeństwu, a znacznie trudniej uczciwie porozmawiać, poznać ich argumenty, zrozumieć, czemu tak właściwie się sprzeciwiają. Monolog władzy dotyczy zazwyczaj potrzeb populacji, społeczeństwa, a zupełnie omija obawy zwykłego człowieka. Ponadto w dzisiejszym zinformatyzowanym społeczeństwie monolog prowadzony nawet w najbardziej szlachetnych celach może przynieść wyłącznie odwrotne skutki. Potrzebny jest dialog.
Co mogłoby zrobić państwo, by tych ludzi przekonać do szczepionek?
Po pierwsze, można stworzyć porządny system informacji o szczepionkach i system rekompensat, gdy zdarzą się skutki uboczne. Każdy lek może mieć takie skutki, a tego wątku w ogóle się nie podejmuje w dyskursie medialnym. Media ciągle mówią tylko o tym, że społeczeństwo ma się podporządkować oświeconej władzy...