Korespondencja z Brukseli

Były polski premier przewodził piątemu już spotkaniu przywódców 28 państw Unii. Do tej pory udawało mu się dotrzymywać obietnicy i kończyć obrady przed północą. Tym razem jednak dyskusja, a momentami wręcz kłótnia liderów, trwała do późnej nocy. — Nie jesteście Europejczykami — miał wykrzykiwać włoski premier Matteo Renzi pod adresem swoich kolegów z Europy Wschodniej, którzy sprzeciwiali się pomysłowi obowiązkowych kwot dzielenia się uchodźcami znajdującymi się obecnie we Włoszech i Grecji. — Wszystko mi jedno — miał z kolei powiedzieć Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, poirytowany na Donalda Tuska. Polak zdecydowanie sprzeciwiał się zasadzie obowiązkowości, co przez niektórych zostało uznane za złamanie zasady bezstronności, która powinna cechować przewodniczącego Rady Europejskiej. Choć publicznie obaj potem zaprzeczali, że był spór. — Nawet gdyby doszło do różnicy zdań między nami, to byśmy to rozwiązali między sobą — stwierdził Juncker. — Czysta abstrakcja, nie jesteśmy samobójcami — mówił z kolei Tusk pytany o rzekomą kłótnię z Junckerem. Dyplomaci nieoficjalnie zarzucali Tuskowi, że źle prowadził szczyt kreując konflikty i przedłużając czas jego trwania.

Wielkie emocje spowodowała Komisja Europejska, która zaproponowała, żeby 40 tysięcy uchodźców przybyłych do Grecji i Włoch rozlokować do wszystkich krajów UE. Dodatkowo 20 tys. miałoby przyjechać z obozów dla uchodźców znajdujących się poza UE. KE opisała nawet klucz podziału, w którym Polska musiałaby przyjąć ponad 3,5 tys. azylantów. Na to nie było jednomyślnej zgody, sprzeciwiała się przede wszystkim Europa Wschodnia. Ostatecznie szczyt zatwierdził obie liczby ogólne, czyli 40 tys. i 20 tys., z zaznaczeniem, że wszystkie kraje okażą solidarność. Ale jakie konkretnie będą te obciążenia, to się dopiero okaże. Najbardziej kontrowersyjną część dyskusji odłożono, szczegóły mają ustalić ministrowie spraw wewnętrznych UE do końca lipca. Co ważne dla Polski — jednomyślnie, a nie — jak chciała KE — większością głosów. Nikt nam więc nie narzuci kwot uchodźców. Ewa Kopacz chyba jednak nie uznała tego skromnego zapisu za swój sukces, bo nie wyszła po spotkaniu do dziennikarzy. Wymknęła się z budynku Rady bocznym wyjściem.

Brak zapisanej wprost obowiązkowości nie oznacza jednak, że Polska uniknie przyjmowania uchodźców. — Wszystko mi jedno, czy to obowiązkowe, czy dobrowolne. Najważniejsze są uzgodnione liczby, które oznaczają rozlokowanie w UE 60 tys. uchodźców — powiedział Juncker. I to jest sedno czwartkowego porozumienia. Wszystkie kraje będą w tym uczestniczyć. W dokumencie ze szczytu zapisano, że to mechanizm tymczasowy i nadzwyczajny, ale Matteo Renzi już triumfuje. — To pierwszy krok. Konwencja dublińska jest przeszłością. Teraz będzie obowiązywała zasada dzielenia się — stwierdził włoski premier. Konwencja dublińska przewiduje, że kraj przekroczenia granicy zewnętrznej UE jest zobowiązany do zarejestrowania imigranta. Może mu potem przyznać azyl lub odesłać do kraju pochodzenia. Tymczasem Renzi chciałby, żeby imigranci przybywający masowo do Włoch łodziami przez Morze Śródziemne stali się problemem całej Unii i żeby wszystkie kraje w przyszłości dzieliły się nimi.