Sikorski. Upadek ekspresowy

Chciał być prezydentem, sekretarzem generalnym NATO i unijnym komisarzem. Zostanie szeregowym posłem bez perspektyw.

Aktualizacja: 15.06.2015 14:41 Publikacja: 14.06.2015 21:00

Sikorski. Upadek ekspresowy

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Jest wieczór 8 lipca 2014 r. Spotkanie szefa MSZ Radosława Sikorskiego z dziennikarzem „Rzeczpospolitej". Kilka tygodni wcześniej wybuchła afera taśmowa, która mocno odbiła się na Sikorskim. Nagrana rozmowa z byłym wicepremierem Jackiem Rostowskim – poza wulgarnym słownictwem – pokazywała m.in., że szef MSZ nie wierzy w sojusz z USA, który wedle oficjalnej linii rządu stanowi gwarant polskiego bezpieczeństwa. Do tego doszły wystawne jedzenie i drogie trunki na koszt podatnika.

„Angelika" nie pomogła

Jednak już na początku lipca Sikorski nie wydaje się tym przejęty. W restauracyjnym ogródku snuje plany nowego rozdania stanowisk w Unii Europejskiej. W tle Niemcy grają z Brazylią o finał piłkarskich mistrzostw świata.

– Donald ma 20 proc. szans na przewodniczącego Rady Europejskiej. Ja sobie daję 10 proc. na szefa unijnej dyplomacji – mówi Sikorski kokieteryjnie. – Kluczowe będzie poparcie Angeliki (zawsze tak nazywał kanclerz Niemiec).

Gdy niemiecka drużyna wbija szóstą, a może siódmą bramkę, Sikorski powoli kończy personalne scenariusze. Ostentacyjnie płaci za piwo i jedzenie – to jego główna lekcja z afery taśmowej.

Dzień później Tusk niespodziewanie jedzie do Berlina. Agencje zauważają: „Spotkania z polskim premierem nie było w oficjalnym kalendarzu kanclerz Angeli Merkel". Dalej piszą, że 16 lipca w Brukseli przywódcy krajów członkowskich mają zdecydować o obsadzie kluczowych unijnych stanowisk. I że to Sikorski ma szansę na posadę.

Dziś już wiadomo, że Tusk z „Angeliką" wynegocjował stołek nie dla ówczesnego szefa MSZ, tylko dla siebie. W dodatku afera taśmowa po roku wróciła i trafiła Sikorskiego rykoszetem. W politycznej hierarchii mozolnie awansował przez ponad dwie dekady, a upadł w ciągu kilku miesięcy.

Wypadnie z rankingu

Jeszcze rok temu był niezaprzeczalnym aktywem Platformy. Wedle regularnych sondaży CBOS do czerwca 2014 r. ufała mu ponad połowa Polaków – ustępował tylko prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu. Wszystko zmieniło się po wybuchu afery taśmowej – jego notowania poleciały na łeb na szyję. Ostatnio ufało mu mniej niż jedna trzecia Polaków.

Decyzja Ewy Kopacz – wymuszenie dymisji ze stanowiska marszałka Sejmu – doprowadzi do tego, że Sikorski w ogóle wypadnie z rankingu zaufania. Po rezygnacji zostanie bowiem szeregowym posłem. A zaufanie do szeregowych posłów nikogo nie interesuje.

Zawodny plan awaryjny

W krajowej polityce Sikorski szedł do góry zawsze wówczas, gdy rządziła prawica: po wiceszefostwie MON w rządzie Jana Olszewskiego (1992 r.) zdążył być wiceministrem spraw zagranicznych u Jerzego Buzka (1998–2001), ministrem obrony w rządach PiS (2005–2007), wreszcie szefem MSZ w gabinetach Tuska. Zawsze był chorobliwie ambitny i butny – w politycznym światku nie jest przez to szczególnie lubiany.

Jednak przez lata wszystko mu się w krajowej polityce układało. Potknął się, dopiero, gdy wymarzył sobie posadę międzynarodową – fotel sekretarza generalnego NATO. Bardzo przeżył porażkę w 2009 r., gdy szefem sojuszu został Duńczyk Anders Fogh Rasmussen.

Ta przegrana go zabolała, ale nie powściągnęła ambicji. Gdy Tusk zrezygnował ze startu w wyborach prezydenckich w 2010 r., Sikorski stanął do prawyborów na to stanowisko wewnątrz Platformy. Choć przegrał z Komorowskim, umocnił swą pozycję jednego z najważniejszych polityków PO.

I przystąpił do kolejnych starań o posadę zagraniczną. Zaczął intensywną naukę francuskiego, licząc, że wraz z fantastycznym angielskim przydadzą mu się, gdy zostanie szefem dyplomacji Unii Europejskiej.

Został jednak ograny. Ponad jego głową wiceszef MSZ Piotr Serafin prowadził poufne rokowania w sprawie posady dla Tuska.

Plan awaryjny Sikorskiego był taki, że zostanie szeregowym komisarzem UE, najlepiej od spraw energetycznych. – Radek uważał, że energetyki może się każdy nauczyć – twierdzi jego były współpracownik z MSZ.

Ślady tego widać w najnowszych przeciekach akt z afery taśmowej. Według ujawnionych zeznań Sikorski szukał w tej sprawie poparcia u miliardera Jana Kulczyka, który prowadzi rozbudowane interesy w energetyce.

Zlekceważył rosyjskie zagrożenie?

Tusk pozbawił jednak swego najdłuższego stażem ministra wszelkiej nadziei, gdy na stanowisko polskiego komisarza w Brukseli zabrał Elżbietę Bieńkowską. Pozbawił go także szans na to, że w jego miejsce zostanie premierem. Sfrustrowany, ograny przez własnego szefa Sikorski zostaje w kraju. Nie decyduje się wejść do gabinetu Ewy Kopacz, uważa to za deprecjonujące. Ląduje na politycznym marginesie, zajmując fotel marszałka Sejmu.

Jego marszałkowanie niknie w tle skandali. W październiku polskie media wychwytują jego kontrowersyjną wypowiedź dla amerykańskiego portalu Politico. „Chciał (Putin), żebyśmy uczestniczyli w podziale Ukrainy" – mówił Sikorski o wizycie premiera Donalda Tuska w Moskwie w lutym 2008 r. Gdyby to była prawda, oznaczałoby to, że zlekceważyli determinację Putina w dążeniu do rozbioru Ukrainy.

Wybucha skandal. Sikorski nie chce udzielać wyjaśnień, dopiero pod naciskiem premier Kopacz przeprasza za swoje słowa – ale jedynie przyznaje, że oferta nie mogła paść podczas spotkania w Moskwie.

Potem marszałkiem zajmuje się prokuratura. To efekt „afery madryckiej", czyli nieprawidłowości w rozliczeniach poselskich wyjazdów. „W celach służbowych i własnym autem Sikorski w ciągu pięciu lat przemierzył dystans odpowiadający dwóm okrążeniom kuli ziemskiej" – wytyka mu tygodnik „Wprost", sugerując, że nienależnie pobrał z sejmowej kasy dziesiątki tysięcy złotych. Prokuratura pod koniec kwietnia 2015 r. umarza śledztwo, ale Sikorski jest już politycznie bardzo poobijany.

Obciążenie dla PO

Gdy biznesmen i bloger Zbigniew Stonoga ujawnił tysiące akt śledztwa w sprawie afery taśmowej, premier Ewa Kopacz znalazła się pod ścianą. Żeby odciąć się od afery, postanowiła pozbyć się wszystkich nagranych polityków – także Sikorskiego.

Potwierdzając swą dymisję, oznajmił, że wystartuje w wyborach do Sejmu tradycyjnie jako lider listy PO w Bydgoszczy. Nie jest to jednak takie pewne. Jeszcze przed „Stonogaleaks" osłabiony Sikorski stanowił dla Platformy obciążenie. W partii już wówczas panowało przekonanie, że nawet w razie wygranej PO w wyborach parlamentarnych na jesieni, dla niego miejsca w rządzie nie będzie.

Jeśli zaś zwycięży PiS, który uważa Sikorskiego wręcz za zdrajcę, jego marginalizacja w polskiej polityce zostanie przesądzona na lata.

Jest wieczór 8 lipca 2014 r. Spotkanie szefa MSZ Radosława Sikorskiego z dziennikarzem „Rzeczpospolitej". Kilka tygodni wcześniej wybuchła afera taśmowa, która mocno odbiła się na Sikorskim. Nagrana rozmowa z byłym wicepremierem Jackiem Rostowskim – poza wulgarnym słownictwem – pokazywała m.in., że szef MSZ nie wierzy w sojusz z USA, który wedle oficjalnej linii rządu stanowi gwarant polskiego bezpieczeństwa. Do tego doszły wystawne jedzenie i drogie trunki na koszt podatnika.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?