Wszystkie dzieci wywieźliśmy za granicę Donieckiej Republiki Ludowej, a było ich tysiąc, w tym dziewczynki. Wynajmujemy dwa pałace sportu, jeden w obwodzie donieckim, drugi w obwodzie kijowskim.
Kiedy był pan ostatni raz w Doniecku?
Dokładnie rok temu. Bywam na południu obwodu donieckiego, po tej stronie frontu.
Pałac, w którym grali hokeiści, spalono już w maju zeszłego roku. Gospodarka tam nie pracuje. A prezydent obiecywał, że zakończy wojnę bardzo szybko, że operacja antyterrorystyczna nie będzie się ciągnęła miesiącami. Nie zakończył. Trzeba było wybrać pokój, przekazać pełnomocnictwa. Kijów powinien być głównym graczem w Donbasie, mieć inicjatywy, bo to część naszego kraju. A oni mówią: to terroryści i z nimi nie negocjujemy. No dobrze, ale tam są cztery miliony zakładników. Czy jest kraj na świecie, który pozwoliłby sobie na nieprowadzenie negocjacji przy takiej ilości zakładników?
Ma pan nadzieję, że wróci pan do Doniecka?
Jestem przekonany, że pokój wróci do Doniecka, a czy ja wrócę – to inna sprawa.
Zachód wiele Ukrainie obiecywał. Czy to nie jest tak, że teraz zostawił ją samą sobie?
Zawsze trzeba liczyć na własne siły. Zachód ma swoje problemy, w czym mógł pomóc, to pomógł, w innych sprawach nie pomoże. Spotkałem się w Warszawie z polskimi politykami [z Aleksandrem Kwaśniewskim, Leszkiem Millerem i Pawłem Kowalem – red.], by się przekonać, czy to tylko nam się wydaje, że władze Ukrainy nic nie robią. W Polsce też to zrozumiano. Polscy politycy są rozczarowani władzami Ukrainy. Doskonale sobie zdają sprawę, że władze nic nie zrobiły, i prowadzą kraj nie tam, gdzie trzeba. Polska przecież zaryzykowała swoją reputację, broniąc Ukrainy. A rezultat – zero.
Mówił pan o nowych wyborach. Sądzi pan, że nastroje na Ukrainie są takie, że Blok Opozycyjny, który wywodzi się z Partii Regionów, może wygrać?
Ludzie oczekiwali czegoś innego od władz, ale jeszcze nie są gotowi przyznać, że Majdan w istocie zrujnował Ukrainę. Oni dążyli do czegoś odwrotnego. Żal prostych ludzi, którzy polegli na Majdanie i w Donbasie, cywilów i wojskowych. To tragedia. Wygramy, nie wygramy. Ale obecne władze nie rozumieją, że sukces świata zachodniego, także Polski, polega na prostocie, przejrzystości i pragmatyzmie. A my nadal żyjemy zgodnie z radzieckimi wzorami i symbolami, także ta młoda ekipa. Jak mawiano w ZSRR, niezależnie od tego, co byśmy zrobili, wyjdzie z tego automat Kałasznikowa. I tak jest niestety w naszej polityce, niezależnie od tego, co robimy, wychodzi to samo.
Mówi się, że Blok Opozycyjny to partia prorosyjska.
Tak mówiono i o Partii Regionów. Ale nigdy ani ona, ani Blok Opozycyjny nie były prorosyjskie. Mogą być tylko proukraińskie. Ci, którzy są w partii, w szczególności właściciele średnich przedsiębiorstw, rozwijają handel z krajami WNP, nie tylko z Rosją, ale jednocześnie chronią miejsca pracy na Ukrainie, każdy w swojej firmie. Niech będzie, że czynią to z powodów merkantylnych, ale to nie oznacza, że partia jest prorosyjska.
Z kolei władze są prozachodnie. A przecież władze w Polsce działają w polskim interesie, Wielkiej Brytanii w swoim, a tylko u nas na rzecz Zachodu. Mówi się o nich: piąta kolumna.
One są chyba prozachodnie w tym sensie, że chcą, by Ukraina stała się kiedyś częścią Zachodu, członkiem UE.
Chcieć to mogą i polecieć na Księżyc. Ważne, co w tym celu robią, a nie robią nic.
Były prezydent Gruzji został gubernatorem Odessy. Dlaczego Poroszenko go mianował?
Władze centralne publicznie wymierzyły policzek lokalnym samorządom. Dokonują wyborów na korzyść konkretnych ludzi, a nie w celu zmiany systemu. Kwestia nie w nazwiskach, lecz w tym, że władze mentalnie nie są gotowe do reformy.
—rozmawiał Jerzy Haszczyński