Do tej pory Moskwa miała nadzieję, że utrzymywanie względnego spokoju w regionie Doniecka i Ługańska osłabi jednolity front krajów Unii Europejskiej. W kwietniu w Moskwie premier Grecji Aleksis Cipras obiecał, że sprzeciwi się sankcjom nałożonym przez Wspólnotę na Kreml. Podobne sygnały dawał szef włoskiego rządu Matteo Renzi, a na początku tego tygodnia jego słowacki odpowiednik Robert Fico, który także odwiedził rosyjską stolicę, mocno krytykował unijne restrykcje wobec Moskwy.
Sojusznikami Rosji w tej sprawie zdawały się być także Węgry i Cypr. Trzy tygodnie temu „Wall Street Journal" i „Financial Times" ujawniły, że Francja i Włochy chcą „osłabić" restrykcje nałożone na Rosję.
Sankcje wygasają pod koniec lipca, jeżeli nie zostaną przedłużone jednomyślną decyzją wszystkich krajów UE.
Teraz jednak ten sam „Wall Street Journal" zapowiedział w czwartek, że atmosfera w Brukseli radykalnie się zmieniła. Zdaniem amerykańskiego dziennika restrykcje w niezmienionej formie zostaną w najbliższym czasie przedłużone przez Radę UE.
– Nie ma w tej sprawie żadnych wątpliwości – cytuje gazeta wysokiej rangi unijnego dyplomatę. Jej zdaniem nawet najbardziej przychylni Władimirowi Putinowi przywódcy Unii doszli do wniosku, że Moskwa nie myśli poważnie o wprowadzeniu na Ukrainie porozumienia z Mińska zakładającego m.in. oddanie władzom w Kijowie kontroli nad ukraińsko-rosyjską granicą i przeprowadzenie uczciwych wyborów na terenach zajętych przez separatystów.