Kierowcy mają dość ciągłych zmian w prawie drogowym. To prawie 20-mln rzesza ludzi, którym w ostatnich trzech latach prawie 20 razy zafundowano zmianę przepisów. Ostatnią 18 maja. Od tego dnia policja zabiera od ręki prawo jazdy kierowcom, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o 50 i więcej km/h. Pytanie tylko, czy robi to w zgodzie z konstytucją.
Legislacyjny wyścig
W obronie kierowców stanęła właśnie Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Pisze do prof. Ireny Lipowicz, rzecznika praw obywatelskich, by ta zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego przepis, który na to pozwala. O co chodzi?
– Po pierwsze, złapany kierowca jest karany podwójnie: zatrzymuje się mu dokument, a oprócz tego wystawia mandat (500 zł) i przypisuje punkty karne (10 pkt). Po drugie, brakuje kontroli sądowej. Kierowca przekracza prędkość i na mocy decyzji administracyjnej, czyli automatycznie, traci dokument – wylicza Piotr Kładoczny, prawnik HFPC.
18 maja weszły w życie surowe kary dla kierowców przekraczających prędkość i pijanych złapanych za kółkiem. Dwa tygodnie później policja obwieszcza sukces: o 30 proc. spadła liczba pijanych kierowców, a o 20 proc. mniej jest ofiar na drogach. Wniosek: nowe przepisy działają.
Można by się z tego cieszyć, gdyby nie informacja, że Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, nie bardzo widać wierząc w poprawę bezpieczeństwa, w 2015 r. każe policji złapać na zbyt szybkiej jeździe blisko 1,7 mln kierowców, czyli tyle samo co rok temu, kiedy surowych kar nie było. Takie założenie wpisano do „Programu realizacyjnego na lata 2015–2016 do Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego 2013–2020".