Wbrew pozorom, w polskim systemie politycznym prezydent może bardzo dużo. Przysługuje mu inicjatywa ustawodawcza, i może wetować ustawy. Ale najważniejsze jest, że jako osoba wybrana w powszechnym głosowaniu ma autorytet i jego głos ma duże znaczenie dla Polaków. Dziś sprawcza siła Andrzeja Dudy jest niewielka, niewiele poprawi się za dwa miesiące, gdy wprowadzi się do prezydenckiego pałacu.

Ale już dziś każda jego wypowiedź jest słuchana i ważne jest, by mocno rozważył to, co obieca i o co chce walczyć w gospodarce.

Nie namawiam go, by zupełnie zapomniał o swoich obietnicach wyborczych. Ale na pewno nie powinien wielu z nich próbować wprowadzić w wersji uproszczonej, jaką siłą rzeczy przedstawiono w trakcie kampanii wyborczej. Szczególnie ważny jest wiek emerytalny. Nie może być mowy o powrocie do jego poprzedniej wielkości. Można złagodzić obecne surowe wymogi np. wprowadzając rozwiązania zaproponowane przez ustępującego prezydenta. Nie powinniśmy też walczyć z wielkim zachodnim kapitałem (opodatkowanie hipermarketów i banków). Dla dobra Polaków trzeba przede wszystkim wspierać rozwój gospodarczy i ostrożnie rozdawać wypracowane pieniądze.

Największym wyzwaniem dla nowego prezydenta będzie oparcie się pokusie szybkiego złożenia radykalnych ustaw, które Sejm zdominowany przez PO, odrzuci. Wprawdzie po tym prezydent (jak niegdyś Wałęsa) będzie mógł powiedzieć, że on próbował, ale mu nie dano.

Ale prawdziwym skutkiem takich działań będzie dalsze narastanie postaw roszczeniowych w społeczeństwie, co nie pomoże żadnemu rządowi. Bez względu na to, czy będzie go tworzyła Platforma czy PiS.