O tej kampanii wyborczej powstawać będą prace naukowe. Jak to się stało, że prezydent obdarzany podczas kadencji zaufaniem nawet przez 3/4 obywateli w pierwszej turze dostał łupnia od politycznego nowicjusza, a ostateczny wynik był niepewny do ostatnich godzin? Wszystko wskazuje na to, że Komorowski, jego sztab i władze PO popełniły fundamentalne błędy, z których wszystkie wzięły się z grzechu głównego: pychy.
Od początku kampanii prezydent zachowywał się jakby robił wyborcom łaskę, sugerował, że kampania wyborcza jest za długa i zbędna. Nawet gdy już jego sondaże były marne — nawoływał, by wybrać go w pierwszej turze.
Komorowski kompletnie rozminął się z nastrojami społecznymi, głównie nie wyczuł narastającej frustracji wśród młodych.
Ten element był także istotny — Paweł Kukiz pozwolił się zorganizować rozproszonemu dotąd elektoratowi protestu. W sztabie PO Kukizowi początkowo dopingowano, przewidując, że swym radykalizmem będzie odbierał głosy kandydatowi PiS Andrzejowi Dudzie. Ostatecznie okazało się, że część dawnych wyborców Platformy rozczarowanych bilansem jej dwukadencyjnych rządów także poparła Kukiza. Po raz pierwszy odkąd rządzi Platforma, elektorat niezadowolonych się zorganizował — i okazało się to groźne dla władzy.
Porażka w pierwszej turze pokazała jeszcze jedno — ostre konflikty między Pałacem Prezydenckim a władzami PO. Do dziś oba ośrodki obarczają się nawzajem odpowiedzialnością za przegraną. Kampania przed drugą turą była bardziej czytelna. Komorowski ciułał głosy wszelkimi możliwymi sposobami. A że było to niespójne? To nie miało znaczenia. Chciał zdobyć poparcie antysystemowego elektoratu Kukiza, a przyjął poparcie od Aleksandra Kwaśniewskiego, który jest symbolem systemu III RP. W dodatku to Kwaśniewski jest współautorem konstytucyjnych zapisów przesądzających, że w wyborach do Sejmu nie może być okręgów jednomandatowych — a Komorowski ogłosił, że ten zapis chce znieść w referendum. W dodatku popierający prezydenta ludowcy — którzy wydelegowali do jego sztabu swego ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza — są gorącymi przeciwnikami JOW-ów.