Ale polskie jabłka nie mają twarzy zwaśnionych polityków PiS i PO.
Na pewno po tych kilku misjach mają twarz Piechocińskiego i Sawickiego oraz polskich sadowników.
Wielu mówiło, że PSL w związku z transformacją gospodarczą, społeczną i ustrojową nie odnajdzie się w nowej, europejskiej rzeczywistości, a jest w bardzo dobrej kondycji i jestem przekonany, że zaskoczymy wynikiem parlamentarnym.
Ostatni sondaż pokazał, że PSL nie wchodzi do Sejmu. Wchodzą Nowoczesna.pl Leszka Balcerowicza i Ryszarda Petru oraz ugrupowanie Pawła Kukiza.
Nowoczesna.pl jeszcze nie wiadomo, czy będzie nowoczesna, a co dopiero pl. Jak Marek Borowski wychodził z SLD, zakładając SdPl, to miał 18 proc. w sondażach. PSL zawsze wygrywa z sondażami.
Ale to raczej Paweł Kukiz może w przyszłości wejść do Sejmu i nie jest wykluczone, że będzie współtworzył koalicję rządową, jeśli utrzyma wynik z wyborów prezydenckich.
Rząd z Kukizem byłby rządem polskiego koncertu retro muzyki lat 80. i 90. Nie sądzę, że taki gabinet powstanie. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że jeżeli pan Kukiz i jego zespół wykażą się zdolnościami organizacyjnymi, zbudują listy, to będą mieli znaczenie w Sejmie. Pan Kukiz wnosi ze sobą element buntu, niechęci do świata partyjnego i dotychczasowego establishmentu. Mam problem ze zdefiniowaniem tych poglądów. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy głosowali na Kukiza, a którzy nie należą do pokolenia 20- i 30-latków, i oni mówili, że musieli w jakiś sposób wyrazić protest. Ale na pytanie: „A co po proteście?", nie umieli odpowiedzieć. Dlatego trudno zdefiniować poglądy pana Kukiza, w jego wypowiedziach jest wiele sprzeczności.
Zaskoczyło pana nagłe przychylne nastawienie prezydenta Komorowskiego do jednomandatowych okręgów wyborczych?
Zdumiała mnie wypowiedź prezydenta, tak jak wypowiedź pana Dudy z jego wieczoru wyborczego. Każdego wyborcę Kukiza zaliczyli do zwolenników JOW. Grają w scenariuszu, w którym niebędący w drugiej turze pan Kukiz utrzymuje wokół siebie zainteresowanie nie tylko mediów, ale i obywateli. Wypowiedzi na temat JOW były dużym błędem i prezydenta, i Andrzeja Dudy. Proszę zwrócić uwagę, że nowe twory na scenie politycznej odbierają najwięcej PiS i PO. Więc jeżeli ktoś w PiS lub w PO goni za 25 proc. głosów Kukiza i Korwina, to nie rozumie, że w ten sposób wzmacnia ich narracje, retorykę. A wybory parlamentarne nadejdą bardzo szybko.
Jak według pana będzie się nazywał nowy prezydent?
Wszystko zależy nie od tego, co kandydaci mówią albo jak wyglądała pierwsza czy będzie wyglądała druga debata, tylko od tego, która grupa pójdzie do wyborów. Jeśli frekwencja w dużych miastach wzrośnie o 10 proc. i utrzyma się dynamika podziału w kraju, to wygra Komorowski. Jeśli nie będzie wzrostu w ośmiu największych aglomeracjach, gdzie jest elektorat mieszczański, inteligencki, to twierdzę, że w optymistycznym wariancie dla obecnego prezydenta może być 54 do 46 proc. na jego korzyść, a w optymistycznym wariancie dla Dudy – 52 do 48 proc. dla niego.
Jak ocenia pan niedzielną debatę kandydatów?
Młody kandydat zdumiewająco obnażył słabości swojego wizerunku. Trzy dni przed debatą słyszeliśmy z ust Jacka Sasina i Beaty Szydło o tym, jak trudnym rywalem jest Komorowski, że ma przewagę itd. Trochę w pogoni za wyborcą wahającym się Duda ujawnił swoją słabość.
Wszyscy się spodziewali, że to Duda będzie stawiał pod ścianą Komorowskiego i zmuszał do tłumaczenia, a prezydent dzięki większej aktywności w debacie sprawił, że wyszło na odwrót.
Czy prezydent nie był zbyt agresywny?
Nie, nie uważam, że był agresywny. Duda popełnił falstart, jeśli chodzi o pytania zadane Komorowskiemu. Nie wykorzystał faktu, że prezydent po tak udanej sondażowo ocenie przez 4,5 roku przegrał pierwszą turę. Pytania pana Dudy były jedną z jego słabości. Te Komorowskiego były znacznie lepsze.
Panie prezydencie..., przepraszam, przejęzyczyłem się...
Dobrze, dobrze. W 2020 r. będzie się mógł pan tak do mnie zwracać.
Pan ma ambicje prezydenckie?
Gdybym teraz kandydował w wyborach, to nie zajmowałbym się tym, co było najważniejsze w ostatnim półroczu, czyli gospodarką, pozyskaniem nowych rynków, zapobieganiem załamaniu tendencji wzrostowych w polskiej gospodarce.
Czyli w 2020 r. możemy się spodziewać, że będzie pan kandydował na prezydenta?
Jeśli będę w formie, a wy będziecie chcieli, to nie da się tego wykluczyć.
Naprzeciw kogo może pan stanąć?
Myślę, że Donald Tusk wróci na rynek krajowy – to może być interesujące starcie.
A kto wystartuje z PiS?
Jeśli wybory parlamentarne w październiku nie zakończą się sukcesem PiS, nie zostanie zrealizowany wariant poskładania sceny politycznej wokół najważniejszych wyzwań, czyli nie powstanie PSL plus PO–PiS, racjonalna koalicja wygaszania napięć, to w 2020 r. nie będziemy mieli tego Prawa i Sprawiedliwości, które znamy. Wieszczę sytuację, w której jesienią tego roku może się okazać, że tylko w PSL, może jeszcze w jednym ciele politycznym, nie będzie wielkiej ruchawki wewnętrznej, rozłamów, podziałów czy zmian kierownictwa.
Koniec PiS?
Jeśli nie wejdą do struktury władzy, to jestem przekonany, że przynajmniej jedna trzecia posłów opuści PiS. Fale odejść w tej partii już były, odchodzili Dorn, Ujazdowski, Polaczek, Kowal. Potem wracali, bo nie wystarczało im determinacji i chęci samodzielnego działania.
Czyli to jest ostatni dzwonek dla Jarosława Kaczyńskiego?
W mojej ocenie tak. Kaczyński zostanie premierem na jesieni albo nigdy. 12 lat poza strukturami władzy dla tak ambitnej – a ostatnio chorobliwie ambitnej – w parciu na władzę partii to bardzo dużo.
PSL układa listy do Sejmu. Jakaś rewolucja na tych listach wystąpi?
Kończymy konwencje powiatowe. Mamy tryb statutowy, w którym kandydata na kandydata zatwierdza Powiatowa Konwencja Wyborcza. Po pierwsze, nie wszędzie mamy parlamentarzystów, po drugie, w trakcie kampanii, dołączyło kilku parlamentarzystów i po trzecie mamy za sobą świetny wynik: 150 kandydatów na radnych wojewódzkich, mamy co trzeciego starostę czy przewodniczącego rady powiatu, mamy przedstawicieli w radach miast. Mamy z kogo wybierać.
–rozmawiał Jacek Nizinkiewicz