W 2020 roku będę prezydentem

Kaczyński zostanie premierem na jesieni albo nigdy – mówi Janusz Piechociński w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem.

Aktualizacja: 21.05.2015 07:11 Publikacja: 20.05.2015 21:03

W 2020 roku będę prezydentem

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W ujawnionej przez „Do Rzeczy" rozmowie Elżbiety Bieńkowskiej z Pawłem Wojtunikiem ówczesna wicepremier narzeka na wieloletnie zaniedbania w górnictwie. Mówi, że polityka Niemiec, które oficjalnie naciskały na wycofanie się z energii produkowanej z węgla, uderzyła w polski rynek i nie ma dobrego pomysłu, jak z tego wyjść.

Janusz Piechociński, wicepremier, minister gospodarki, prezes PSL: Z tym akurat w pełni się zgadzam. Jest gigantyczna sprzeczność interesów między energetyką tworzoną na farmach wiatrowych w Niemczech a polityką energetyczną kraju takiego jak Polska, gdzie dominuje energia z węgla i węgla brunatnego.

Druga sprawa, że w 2012 i 2013 r. byliśmy gotowi do reformy górnictwa. Problem polega na tym, że śląska Platforma i premier z PO nie byli gotowi na bolesny program zmian. W efekcie zmiany te podjęto później, kiedy koniunktura na polski węgiel w Europie w związku z załamaniem się cen surowców energetycznych dramatycznie się pogorszyła.

Donald Tusk wielokrotnie był na Śląsku, powołany został również zespół węglowy. Ale premiera z PO przed wyborami interesował spokój na Śląsku i wiosną zeszłego roku wręcz deklarował związkowcom, co rząd zrobi np. z akcyzą i VAT na węgiel albo z zakazem importu węgla. Sprawa jest bardziej złożona, niż wynika z fragmentu rozmowy premier Bieńkowskiej.

Co wyszło z tych obietnic Donalda Tuska?

Nic. Kłopot dla nowej pani premier.

Platforma zapłaci za te zaniedbania w wyborach parlamentarnych?

Pamiętajmy o tym, że niełatwo podejmuje się decyzje wbrew nastrojom społecznym. Prawie powszechne było poparcie dla strajkujących górników i polskiego węgla. W pierwszej turze wyborów prezydenckich na Śląsku była niska frekwencja. To jeszcze bardziej pokazuje, jak bardzo istotne jest to, żeby doraźne cele polityczne nie przysłoniły odwagi dokonywania istotnych zmian.

Czy pan nie poczuwa się w jakimkolwiek stopniu do winy za stan górnictwa?

Nie mogłem wystąpić wbrew premierowi jako większościowemu udziałowcowi koalicji.

Pański partyjny kolega Jan Bury w rozmowie ujawnionej przez „Do Rzeczy" określany jest przez szefa CBA jako „sk...". Swoją droga, czy kłopoty szef klubu parlamentarnego PSL zostały wyjaśnione?

Poczekajmy, aż stosowne służby państwowe zweryfikują te cytaty. Natomiast język jest zdumiewający jak na wysokiej rangi funkcjonariusza.

A czy zaskakują pana słowa szefa CBA, z których miałoby wynikać, że były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz mógł zlecić podpalenie budki pod ambasadę rosyjską?

Poruszył mnie wpis Janusza Wojciechowskiego o klatkach dla kur. Nie ukrywam, że nie znoszę tego typu aroganckiego języka, ale język szefa CBA także nie budzi podziwu. A co do budki, to dopiero byłoby chore, gdyby istotą działań jakiegokolwiek ministra było podpalanie budek przy ambasadzie rosyjskiej. Spodziewam się, że prokuratura, która prowadzi sprawę podsłuchową zaprosi szefa tych służb i dokładnie o to zapyta.

A ministra Sienkiewicza?

Też, ale dopiero po Wojtuniku.

Czy Paweł Wojtunik powinien zostać odsunięty od szefowania CBA?

Zacznijmy od wyjaśnienia sprawy.

Co się stanie, jeśli prezydentem zostanie Andrzej Duda?

Będziemy mieli nowego prezydenta. Potwierdzi się przekonanie, że warto jechać skrajną drogą, budować państwo alternatywne, bo wcześniej czy później będzie szansa zacząć budować kolejną RP.

Duda rozpocznie jej budowę?

Jestem o tym przekonany. Prezydentura Dudy nie wróży niczego dobrego dla Polski. Odbędą się dożynki na PO za poprzednie lata.

A pan marzy o wielkiej koalicji PSL–PiS–PO.

Z PSL na czele dla uspokojenia nerwów i przywrócenia rozsądku w polityce.

Z tym PSL, którego kandydat dostał 1,4 proc. poparcia w wyborach prezydenckich?

Jeśli ktoś myślał, że w tych wyborach zwycięży nasz kandydat, nie zna rzeczywistości.

Adam Jarubas przez całą kampanię wyborczą utrzymywał, że wejdzie do drugiej tury.

Tak się powinien zachowywać każdy kandydat.

Jak to polityk: myśli co innego, mówi co innego?

Wiadomo było, że musimy mieć swojego kandydata w roku wyborów parlamentarnych. Poza tym nie będzie przecież listy koalicyjnej PO i PSL w tych wyborach.

Skąd u pana marzenie o wielkiej koalicji PSL z PO i PiS? Przecież to mrzonki.

Gdyby ktoś mi w zeszłym roku powiedział, że zagospodarujemy i sprzedamy każdy kilogram polskich jabłek, to też bym nie uwierzył mimo mojego optymizmu.

Ale polskie jabłka nie mają twarzy zwaśnionych polityków PiS i PO.

Na pewno po tych kilku misjach mają twarz Piechocińskiego i Sawickiego oraz polskich sadowników.

Wielu mówiło, że PSL w związku z transformacją gospodarczą, społeczną i ustrojową nie odnajdzie się w nowej, europejskiej rzeczywistości, a jest w bardzo dobrej kondycji i jestem przekonany, że zaskoczymy wynikiem parlamentarnym.

Ostatni sondaż pokazał, że PSL nie wchodzi do Sejmu. Wchodzą Nowoczesna.pl Leszka Balcerowicza i Ryszarda Petru oraz ugrupowanie Pawła Kukiza.

Nowoczesna.pl jeszcze nie wiadomo, czy będzie nowoczesna, a co dopiero pl. Jak Marek Borowski wychodził z SLD, zakładając SdPl, to miał 18 proc. w sondażach. PSL zawsze wygrywa z sondażami.

Ale to raczej Paweł Kukiz może w przyszłości wejść do Sejmu i nie jest wykluczone, że będzie współtworzył koalicję rządową, jeśli utrzyma wynik z wyborów prezydenckich.

Rząd z Kukizem byłby rządem polskiego koncertu retro muzyki lat 80. i 90. Nie sądzę, że taki gabinet powstanie. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że jeżeli pan Kukiz i jego zespół wykażą się zdolnościami organizacyjnymi, zbudują listy, to będą mieli znaczenie w Sejmie. Pan Kukiz wnosi ze sobą element buntu, niechęci do świata partyjnego i dotychczasowego establishmentu. Mam problem ze zdefiniowaniem tych poglądów. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy głosowali na Kukiza, a którzy nie należą do pokolenia 20- i 30-latków, i oni mówili, że musieli w jakiś sposób wyrazić protest. Ale na pytanie: „A co po proteście?", nie umieli odpowiedzieć. Dlatego trudno zdefiniować poglądy pana Kukiza, w jego wypowiedziach jest wiele sprzeczności.

Zaskoczyło pana nagłe przychylne nastawienie prezydenta Komorowskiego do jednomandatowych okręgów wyborczych?

Zdumiała mnie wypowiedź prezydenta, tak jak wypowiedź pana Dudy z jego wieczoru wyborczego. Każdego wyborcę Kukiza zaliczyli do zwolenników JOW. Grają w scenariuszu, w którym niebędący w drugiej turze pan Kukiz utrzymuje wokół siebie zainteresowanie nie tylko mediów, ale i obywateli. Wypowiedzi na temat JOW były dużym błędem i prezydenta, i Andrzeja Dudy. Proszę zwrócić uwagę, że nowe twory na scenie politycznej odbierają najwięcej PiS i PO. Więc jeżeli ktoś w PiS lub w PO goni za 25 proc. głosów Kukiza i Korwina, to nie rozumie, że w ten sposób wzmacnia ich narracje, retorykę. A wybory parlamentarne nadejdą bardzo szybko.

Jak według pana będzie się nazywał nowy prezydent?

Wszystko zależy nie od tego, co kandydaci mówią albo jak wyglądała pierwsza czy będzie wyglądała druga debata, tylko od tego, która grupa pójdzie do wyborów. Jeśli frekwencja w dużych miastach wzrośnie o 10 proc. i utrzyma się dynamika podziału w kraju, to wygra Komorowski. Jeśli nie będzie wzrostu w ośmiu największych aglomeracjach, gdzie jest elektorat mieszczański, inteligencki, to twierdzę, że w optymistycznym wariancie dla obecnego prezydenta może być 54 do 46 proc. na jego korzyść, a w optymistycznym wariancie dla Dudy – 52 do 48 proc. dla niego.

Jak ocenia pan niedzielną debatę kandydatów?

Młody kandydat zdumiewająco obnażył słabości swojego wizerunku. Trzy dni przed debatą słyszeliśmy z ust Jacka Sasina i Beaty Szydło o tym, jak trudnym rywalem jest Komorowski, że ma przewagę itd. Trochę w pogoni za wyborcą wahającym się Duda ujawnił swoją słabość.

Wszyscy się spodziewali, że to Duda będzie stawiał pod ścianą Komorowskiego i zmuszał do tłumaczenia, a prezydent dzięki większej aktywności w debacie sprawił, że wyszło na odwrót.

Czy prezydent nie był zbyt agresywny?

Nie, nie uważam, że był agresywny. Duda popełnił falstart, jeśli chodzi o pytania zadane Komorowskiemu. Nie wykorzystał faktu, że prezydent po tak udanej sondażowo ocenie przez 4,5 roku przegrał pierwszą turę. Pytania pana Dudy były jedną z jego słabości. Te Komorowskiego były znacznie lepsze.

Panie prezydencie..., przepraszam, przejęzyczyłem się...

Dobrze, dobrze. W 2020 r. będzie się mógł pan tak do mnie zwracać.

Pan ma ambicje prezydenckie?

Gdybym teraz kandydował w wyborach, to nie zajmowałbym się tym, co było najważniejsze w ostatnim półroczu, czyli gospodarką, pozyskaniem nowych rynków, zapobieganiem załamaniu tendencji wzrostowych w polskiej gospodarce.

Czyli w 2020 r. możemy się spodziewać, że będzie pan kandydował na prezydenta?

Jeśli będę w formie, a wy będziecie chcieli, to nie da się tego wykluczyć.

Naprzeciw kogo może pan stanąć?

Myślę, że Donald Tusk wróci na rynek krajowy – to może być interesujące starcie.

A kto wystartuje z PiS?

Jeśli wybory parlamentarne w październiku nie zakończą się sukcesem PiS, nie zostanie zrealizowany wariant poskładania sceny politycznej wokół najważniejszych wyzwań, czyli nie powstanie PSL plus PO–PiS, racjonalna koalicja wygaszania napięć, to w 2020 r. nie będziemy mieli tego Prawa i Sprawiedliwości, które znamy. Wieszczę sytuację, w której jesienią tego roku może się okazać, że tylko w PSL, może jeszcze w jednym ciele politycznym, nie będzie wielkiej ruchawki wewnętrznej, rozłamów, podziałów czy zmian kierownictwa.

Koniec PiS?

Jeśli nie wejdą do struktury władzy, to jestem przekonany, że przynajmniej jedna trzecia posłów opuści PiS. Fale odejść w tej partii już były, odchodzili Dorn, Ujazdowski, Polaczek, Kowal. Potem wracali, bo nie wystarczało im determinacji i chęci samodzielnego działania.

Czyli to jest ostatni dzwonek dla Jarosława Kaczyńskiego?

W mojej ocenie tak. Kaczyński zostanie premierem na jesieni albo nigdy. 12 lat poza strukturami władzy dla tak ambitnej – a ostatnio chorobliwie ambitnej – w parciu na władzę partii to bardzo dużo.

PSL układa listy do Sejmu. Jakaś rewolucja na tych listach wystąpi?

Kończymy konwencje powiatowe. Mamy tryb statutowy, w którym kandydata na kandydata zatwierdza Powiatowa Konwencja Wyborcza. Po pierwsze, nie wszędzie mamy parlamentarzystów, po drugie, w trakcie kampanii, dołączyło kilku parlamentarzystów i po trzecie mamy za sobą świetny wynik: 150 kandydatów na radnych wojewódzkich, mamy co trzeciego starostę czy przewodniczącego rady powiatu, mamy przedstawicieli w radach miast. Mamy z kogo wybierać.

–rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

W ujawnionej przez „Do Rzeczy" rozmowie Elżbiety Bieńkowskiej z Pawłem Wojtunikiem ówczesna wicepremier narzeka na wieloletnie zaniedbania w górnictwie. Mówi, że polityka Niemiec, które oficjalnie naciskały na wycofanie się z energii produkowanej z węgla, uderzyła w polski rynek i nie ma dobrego pomysłu, jak z tego wyjść.

Janusz Piechociński, wicepremier, minister gospodarki, prezes PSL: Z tym akurat w pełni się zgadzam. Jest gigantyczna sprzeczność interesów między energetyką tworzoną na farmach wiatrowych w Niemczech a polityką energetyczną kraju takiego jak Polska, gdzie dominuje energia z węgla i węgla brunatnego.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii