Jednak tym razem nie udało się jej zupełnie pominąć, pojawiła się kilkakrotnie w czasie debaty zazwyczaj jako tło czy źródło poważnych problemów społecznych jak np. bezrobocie, wynagrodzenia, emerytury czy emigracja młodych.

Podstawowa różnica w poglądach obu kandydatów dotyczy oceny tego, co Polska osiągnęła w gospodarce przez ostatnie 25 lat. Dla obecnego prezydenta (tak jak dla większości ekonomistów, nie tylko polskich) to był wielki sukces. Ćwierćwiecze stałego wzrostu gospodarczego jest zjawiskiem niespotykanym w skali globu. Andrzej Duda patrzy jednak na to inaczej. On naszą gospodarkę postrzega z perspektywy niezaspokojonych aspiracji i roszczeń dużej części naszego społeczeństwa, która albo zarabia mało albo w ogóle nie ma pracy. Dlatego kandydata PiS nie interesuje czy Polskę stać np. na przywrócenie niższego wieku emerytalnego. Dla niego jest ważne, że wielu się tego domaga, więc trzeba im to obiecać.

Przedstawione na debacie poglądy gospodarcze prezydenta Komorowskiego były więc bliskie temu, co słyszymy od poważnych ekonomistów. Ale nie było w tym zapowiedzi rewolucji, czy nawet potrzebnych reform itp. Najbardziej awangardowa sprawą było przypomnienie, jego pomysłu prawnego wsparcia przemysłowców w walkach z fiskusem. Co dziwne wydaje się w czasie debaty to Andrzej Duda więcej wspominał o gospodarce. Ale to raczej nie była jego najmocniejsza strona. W pewnym momencie nawet przejęzyczył się i mówił o milionach zamiast miliardów i nie poprawił się. Ważne, ze większość ekonomistów nie byłaby zachwycona tym, co mówił. Obok znanych haseł o wspieraniu innowacji, badań naukowych czy polskich przedsiębiorców. Pojawił się pomysł opodatkowania supermarketów a nawet aktywów bankowych.

Obaj kandydaci chcą poprawić warunki działania polskich firm a Andrzej Duda zacząłby chyba walkę z zachodnim kapitałem.

W trakcie debaty okazało się, że ma potrzeby poważnych zmian w gospodarce. Gdyby przyszłość Polski zależałaby wyłącznie od obu kandydatów nie czekałyby nas żadne istotne reformy, wszystkie nierozwiązane problemy gospodarcze będą czekać. Pytanie czy do wyborów parlamentarnych czy jeszcze dłużej.