Jeden z żołnierzy opowiada, że został wysłany z jednostką na ćwiczenia na południe Rosji, jednak jego kolumna po prostu przejechała granicę z Ukrainą. - Po przejściu granicy pułkownik powiedział nam, że jeśli nie wypełnimy rozkazów, trafimy do więzienia - opowiada żołnierz, który według Agencji Reuters służył w elitarnej pancernej dywizji kantemirowskiej. Agencja nie ujawniła nazwiska żołnierza.
Według niego dwóch żołnierzy z kolumny odmówiło dalszej jazdy na terytorium Ukrainy. Zostały odesłani na tył, a pułkownik poinformował żołnierzy, że wobec żołnierzy zostanie wszczęte sprawy o złamanie rozkazu. - Ale to nieprawda, bo dzwoniliśmy do nich i okazało się, że odeszli z wojska i zostali po prostu odesłani do domu - opowiada rozmówca Agencji Reuters.
Żołnierz twierdzi, że walczył na Ukrainie latem ubiegłego roku jako członek załogi czołgu T-72. - Po powrocie do Rosji powiedzieli nam, że dostaniemy premie i ordery - opowiada. - Nie dostaliśmy, więc 14 z nas odeszło z armii.
Reuters ma listy, jakie wymienili między sobą szef departamentu osobowego Zachodniego Okręgu Wojskowego a szefową Komitetu Matek Żołnierzy, organizacji zrzeszającej rodziny żołnierzy, m.in. tych zabitych i ranionych na Ukrainie. W liście szefowa Komitetu prosi wojsko o zatwierdzenie podań o rezygnację ze służby dziewięciu żołnierzy.
List nie precyzuje, dlaczego żołnierze chcą odejść ze służby, jednak Reuters skontaktował się z trzema z dziewięciu żołnierzy. Wszyscy twierdzą, że chcieli odejść, bo nie chcieli służyć na Ukrainie.