Nieobecni Kaczyński i Tusk

Wciąż nie możemy się otrząsnąć z szoku, jakim były wczorajsze wyniki exit polls. Mam wrażenie, że nikt, ze sztabowcami Komorowskiego na czele, nie był przygotowany na sukces w pierwszej turze Andrzeja Dudy.

Aktualizacja: 12.05.2015 06:31 Publikacja: 11.05.2015 13:00

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Szok jednak nie zwalnia z obserwacji i przytomnego myślenia o kolejnych tygodniach tej kampanii, która rozstrzygnie o modelu polskiej prezydentury na kolejne pięć lat.

Słowem, które mi nieodmiennie przychodzi na myśl w kontekście końca pierwszej fazy kampanii, jest „nieobecność". W przypadku Komorowskiego wielkim nieobecnym jego kampanii był Donald Tusk. Oczywiście nie przeceniam poziomu zaufania do tego polityka w Polsce, nie mniej trudno zaprzeczyć, że wszystkie kampanie, które w ostatnich latach firmował swoim nazwiskiem, były wygrane.

Pomijając wyborczą porażkę z Lechem Kaczyńskim w 2005 roku, Tusk napędzał każdą z kolejnych kampanii i odnosił sukces. Dobierał właściwych ludzi, dawał kampaniom energię i kreatywność, których tak bardzo zabrakło Komorowskiemu. Samo bycie przyzwoitym, wyważonym i odpowiedzialnym człowiekiem jakoś w kampanii, jak się okazuje, nie wystarcza. Potrzebna jest dynamika, czyli to, czego Tuskowi nigdy nie brakowało.

Swoją drogą istotne jest pytanie, czy były premier powinien się pokazać w kampanii przed drugą turą. Czy Tusk zmobilizuje elektorat PO, czy bardziej zniechęci szersze kręgi wyborców? Trudno powiedzieć, ale dylemat niewątpliwie jest.

W kampanii i sztabie Andrzeja Dudy wyraźna natomiast był nieobecność Jarosława Kaczyńskiego, którego rolę zgrabnie pełniła Beata Szydło. Jestem przekonany, że to zabieg świadomy. Prezes wystający zza ramienia kandydata byłby tylko dowodem na to, że Duda jest sterowany. Jego nieobecność ma być dowodem na samodzielność krakowskiego polityka.

Kaczyński wie, że to on jest Prawem i Sprawiedliwością i jeśli nad partią wisi „szklany sufit", to jest to jego osobista zasługa. Zniknął więc z otoczenia Andrzeja Dudy i zapewne w dalszej części kampanii się nie pojawi. Lojaliści prezesa i tak zagłosują na Dudę, a teraz chodzi o pozyskanie nowych i to spośród takich, których zwykle Kaczyńskim straszono. Czy od tej nieobecności pryśnie szklany sufit? Zobaczymy.

I Paweł Kukiz na koniec, już nieobecny w wyścigu prezydenckim, za to coraz bardziej obecny w polityce. To on, największy wygrany tych wyborów, skupia też największą uwagę. Kim jest? Kim będzie dla Polski? Czy charyzmę i popularność przekuje w realne polityczne wartości, czy przyniesie wyłącznie destrukcję? Tego się obawiam najbardziej.

Pociągnąć falę niezadowolonych jest łatwo. Gorzej przełożyć ich emocje na jakieś sensowne dla państwa projekty. Jeśli mu się to uda, jego obecność w polityce będzie wartościowa. Jeśli nie, lepsza byłaby jego nieobecność. Będę się więc jego aktywności w najbliższych miesiącach przyglądał wyjątkowo uważnie.

Szok jednak nie zwalnia z obserwacji i przytomnego myślenia o kolejnych tygodniach tej kampanii, która rozstrzygnie o modelu polskiej prezydentury na kolejne pięć lat.

Słowem, które mi nieodmiennie przychodzi na myśl w kontekście końca pierwszej fazy kampanii, jest „nieobecność". W przypadku Komorowskiego wielkim nieobecnym jego kampanii był Donald Tusk. Oczywiście nie przeceniam poziomu zaufania do tego polityka w Polsce, nie mniej trudno zaprzeczyć, że wszystkie kampanie, które w ostatnich latach firmował swoim nazwiskiem, były wygrane.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu