Nie wybieram się do Platformy - rozmowa z Ludwikiem Dornem

Pod płaszczykiem in vitro PO chce legalizować związki partnerskie – mówi były marszałek Sejmu.

Publikacja: 12.04.2015 21:53

Ludwik Dorn

Ludwik Dorn

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Rz: Dlaczego wstrzymał się pan od głosu w ubiegłym tygodniu podczas głosowania nad odrzuceniem rządowego projektu ustawy o in vitro?

Ludwik Dorn, poseł niezależny, były marszałek Sejmu, wicepremier i szef MSWiA
: Wstrzymałem się od głosu nad odrzuceniem projektu PiS, który był zbyt restrykcyjny, i byłem za odrzuceniem dwóch projektów SLD, o których nie warto nawet rozmawiać.

A projekt rządowy?


W obecnej wersji jest też nie do przyjęcia ze względu na tworzenie zarodków nadliczbowych i in vitro dla konkubinatów. Natomiast ocena arytmetyki parlamentarnej, motywów gry przedwyborczej PO prowadzi do wniosku, że jakaś ustawa o in vitro i tak zostanie przyjęta, więc potrzebny jest jakiś punkt wyjścia do przyjęcia ustawy jak najmniej złej, bo dobrej nie będzie.

W ramach dopuszczalności metody in vitro istnieje cały wachlarz możliwości. Krańcowe są rozwiązania brytyjskie dopuszczające rodzeństwo na ratunek, czyli wykorzystywanie metody in vitro po to, żeby wyprodukować dziecko, które będzie bankiem krwi dla już żyjącego chorego dziecka, czy matki surogatki, które rodzą dzieci parom homoseksualnym. Rozwiązania w ustawodawstwie niemieckim czy szwajcarskim mówią o ograniczeniach wyłącznie do małżeństw. Ogranicza się też tam liczbę zarodków, które mogą zostać wszczepione kobiecie, do trzech. Jest zakaz tworzenia zarodków nadliczbowych.

Społeczeństwo polskie jest w większości konserwatywne i taki też projekt powinien zostać przyjęty. Platforma od modelu umiarkowanego konserwatyzmu mocno skręciła w lewo. Narzuca się narrację: jesteś za in vitro, to jesteś za życiem, a jesteś przeciw in vitro, to jesteś przeciw życiu. Możliwości dostępności in vitro dla par pozamałżeńskich powinno się z projektu rządowego wykreślić.

Dlaczego?

Rządowy projekt ustawy o in vitro może być krokiem do zalegalizowania w Polsce związków partnerskich. Tego chce Platforma. Jeśli dopuszczamy in vitro dla par pozamałżeńskich, gdzie jeden z partnerów jest dotknięty niepłodnością, to wszelkie inne kwestie, które wiążą się z debatą o związkach partnerskich, jak dziedziczenie ustawowe, są drugorzędne, bo co jest ważniejszego niż pomoc, także finansowa, przy powoływaniu nowego życia? Jak już powiemy A, to będziemy musieli powiedzieć i Z. Z całym alfabetem pośrodku.

A tworzenie zarodków nadliczbowych?

Jeśli dopuszcza się ich tworzenie, to dopuszczalna jest selekcja eugeniczna. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że kierownictwu PO nie chodzi o żadne in vitro, tylko o reprodukcję własnej władzy dzięki dość prymitywnej grze politycznej. Posypała się instytucjonalno-partyjnie lewa strona sceny politycznej i premier Kopacz chce skonsumować ten wielki kawałek tortu przed wyborami. PO dzięki in vitro i związkom partnerskim chce poszerzyć swój elektorat o lewicę.

Przed jesiennymi wyborami będzie szedł walec ideowy. Platforma będzie grała na ostry dychotomiczny podział: za życiem lub przeciw. Ale partia Ewy Kopacz straci, jeśli ludzie zrozumieją, że PO chce zalegalizować związki partnerskie pod płaszczykiem in vitro. Zarodki, zamrażanie, eugenika itp. to dla większości Polaków abstrakcja. Jeśli ludzie będą postawieni przed faktem, że za ich pieniądze ma być sponsorowane in vitro dla konkubinatów, wtedy zrozumieją, że PO uderza w bezrefleksyjny konserwatyzm praktyczny, który jest nastawieniem większości społeczeństwa.

Sejm podejmie prace nad dwoma projektami: rządowym oraz posłów SLD.

Nie jest możliwe stworzenie dobrej ustawy. Możliwe jest natomiast wyrwanie złej dwóch zębów jadowych: tworzenia zarodków nadliczbowych i in vitro dla konkubinatów. Wszystko rozstrzygnie się w trzecim czytaniu, przy głosowaniach. Tzw. konserwatywna część PO będzie musiała zadecydować, czy zaryzykuje dla sumienia miejsce na listach poselskich w wyborach.

Zmieńmy temat. Co pan sądzi o militarnym wspieraniu Ukrainy?

Polska nie powinna jej pomagać militarnie, bo i dlaczego? Natomiast powinna z nią współpracować, zwłaszcza w dziedzinie wywiadu wojskowego. Mam nadzieję, że w Kramatorsku i w Kijowie nasze służby wywiadu wojskowego są obecne. Jeśli Ukraińcy przechwytują bardziej zaawansowany sprzęt rosyjski, to w ramach wymiany usług z Ukrainą, nie wnikam jakiej, powinniśmy być dopuszczeni do badania tego sprzętu. Powinniśmy na miejscu zbierać informacje o słabych i mocnych punktach Rosjan w taktyce, dowodzeniu itp.

Natomiast mówienie o wysyłaniu przez Polskę broni na Ukrainę jest czystym nieporozumieniem. Niby co mielibyśmy tam wysyłać?

Nie mamy wystarczająco nowoczesnej broni?

Jeśli chodzi o sprzęt i uzbrojenie wojsk lądowych, to co takiego Polska ma, czego Ukraińcy nie mają? Mają nawet lepszą artylerię od naszej. Niczego w tej dziedzinie nie możemy zaoferować Ukrainie. Oni mają to samo co my, tylko więcej, a niekiedy lepsze.

Lepsze od nich mamy radary i środki rozpoznania artyleryjskiego, niektóre systemy dowodzenia i obrazowania pola walki, ale jestem przeciwny ich wysyłaniu. Armia ukraińska jest bardzo mocno zinfiltrowana przez służby rosyjskie. Do tego dochodzi słabe zdyscyplinowanie w oddziałach ukraińskich, które wycofując się, nie niszczą sprzętu wojskowego, pozwalając tym samym przechwycić go Rosjanom. Dla darczyńców takiego sprzętu to jest potworne ryzyko. Pilnujmy tego, co nasze, żeby nie wpadło w rosyjskie ręce.

Czy Polska jest zagrożona?

Jeżeli nie dostanie wzmocnienia w ramach NATO, jeśli nie będzie stałych baz sojuszu w Polsce, to możemy mieć problem. Polska jest krajem NATO drugiej kategorii, a musi pilnie zostać członkiem pierwszej kategorii, bo inaczej staniemy się państwem buforowym dla Rosji, tak jak dzisiaj Ukraina, której status Rosjanie usiłują zmienić na gorszy: z państwa buforowego na upadłe.

Sytuacja za wschodnią granicą sprzyja partii rządzącej i urzędującemu prezydentowi w kampanii wyborczej?

Urzędujący prezydent i partia rządząca ukazują tyle deficytów, że nie wiem, czy zagrożenie na Wschodzie wystarczy, żeby im pomóc. Druga tura wyborów prezydenckich jest przesądzona, jest prawdopodobne, że Bronisław Komorowski nieznacznie ją wygra, ale możliwe jest też, że nieznacznie ją przegra. Jestem zadziwiony, jak można było pójść na taką koncepcję polityczną, jakby chciało się jak najniżej wygrać, a może i przegrać.

A wybory parlamentarne?

Dotąd obstawiałem remis ze wskazaniem na PO, ale teraz dopuszczam, że kilkoma punktami wygra PiS. Obóz władzy robi sobie źle, zamiast robić sobie dobrze.

Wciąż wybiera się pan do PO?

Były różne warunki, które im stawiałem, w tym jeden negatywny. Nie, ja się miziać z Platformą nie zamierzam, a to był warunek nie do przyjęcia.

W sierpniu Ewa Kopacz mówiła mi, że PO „jest otwarta na każdego rozsądnego polityka. Ludwik Dorn przeszedł dużą przemianę in plus".

Pani Kopacz wtedy to powiedziała, ale warunek niemiziania się jest dla PO nie do przyjęcia. Widać moja pozytywna przemiana nie dokonała się w stopniu wystarczającym. Może nie jestem już ewolucyjnie trylobitem, ale do homo erectus nie doszedłem.

Czyli do Platformy pan nie idzie?

Nie. Nie ma sensu.

Senat?

Nie mam odłożonych 100 tys. zł na kampanię, a raczej ich nie zbiorę.

Przechodzi pan na emeryturę?

Liczę się z końcem kariery politycznej. Warunek niemiziania się jest nie do przełknięcia dla wszystkich.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej