„Rzeczpospolita" dotarła do listu, który posłanka PSL Halina Szymiec-Raczyńska skierowała do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej i ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka.
Przekonuje w nim, że ratowanie życia to jedynie część pracy ratowników medycznych. Częściej muszą się oni mierzyć z wezwaniami do agresywnych uczestników libacji alkoholowych, bójek ulicznych i ofiar przemocy domowej.
List jest pokłosiem wydarzeń z Katowic, gdzie dwóch nastolatków obrzuciło kamieniami ambulans wiozący do szpitala ciężarną kobietę. Posłanka PSL, z zawodu lekarz, twierdzi, że zdarzenia z Katowic to jedynie przykład zagrożeń, na jakie codziennie narażeni są ratownicy.
– Większość lekarzy, która jeździła w pogotowiu, doświadczyła traumatycznych sytuacji – mówi nam Szymiec-Raczyńska. I podaje przykłady: – Pamiętam ze swojej służby mężczyznę, który biegał z nożem, ugodził nim małżonkę i nie chciał dopuścić ratowników. Inny mężczyzna uzbrojony w szablę zamknął mojego kolegę w jakieś komórce. Takich przypadków są setki – podkreśla.
Jej zdaniem sytuację ratowników mogłoby poprawić zrównanie ich statusu z tym, jaki mają służby mundurowe. Co się za tym kryje?
– Mogliby mieć na przykład prawo do noszenia broni lub chociaż paralizatorów – tłumaczy nam jeden z polityków PSL. – Zaostrzenie kar za agresję wobec ratowników, zacieśnienie współpracy z policją, specjalny kod alarmowy, który wzywałby najbliższy patrol. Ważna byłaby też kampania społeczna, która uświadomiłaby, jak ważny jest ten zawód – dodaje Szymiec-Raczyńska. Posłanka PSL chce, by prace nad zmianą przepisów zaczęły się jak najszybciej.
Zdaniem MSW pośpiech byłby w tej sytuacji najgorszym doradcą. Resort przekonuje też, że już dziś ratownicy medyczni cieszą się dużą ochroną prawną.