Islamu nie da się pogodzić z republiką

Atutem Polski jest to, że jako jedna z nielicznych w Europie nie ma mniejszości muzułmańskiej – mówi Jędrzejowi Bieleckiemu Alain Besancon, słynny francuski historyk.

Aktualizacja: 17.11.2015 18:24 Publikacja: 16.11.2015 20:13

Islamu nie da się pogodzić z republiką

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Wszyscy sprawcy piątkowych zamachów w Paryżu to muzułmanie. Francja zrobiła błąd, przyjmując tak wielu imigrantów wyznających islam?

Alain Besançon: To jest błąd, który zaczął się bardzo dawno. Od lat 60. Francja zaczęła faworyzować przede wszystkim przyjazd tych ludzi, których nie da się asymilować, czyli muzułmanów. Valéry Giscard d'Estaing zrobił krok dalej, zgadzając się na łączenie muzułmańskich rodzin imigranckich. A ponieważ to są ludzie, którzy mają zdecydowanie wyższy przyrost naturalny niż Francuzi, zaczęli się mnożyć.

Dlaczego Francja była tak naiwna?

To było po wojnie w Algierii. Francja czuła moralny obowiązek, aby zrekompensować Algierczykom tamte straty. Powstał w narodzie rodzaj wspólnego frontu w tej sprawie. Kościół katolicki chciał dobrych stosunków z „naszymi braćmi muzułmanami". Podobnie Żydzi, którzy w imię zwalczania rasizmu wspierali imigrację muzułmańską. A przedsiębiorcy potrzebowali taniej siły roboczej. Cała Francja jest więc w pewnym sensie winna temu, co się stało.

Dziś żyje we Francji około 6 mln muzułmanów. Na nadrobienie błędów, o których pan mówi, jest za późno?

To jest bardzo duża liczba. A historia pokazuje, że muzułmanie nigdy nie potrafili pokojowo współżyć ani z ludnością pogańską, którą masakrowali, ani chrześcijańską czy żydowską, którą sprowadzali do roli zimmi – podległych wyznających inną religię. To prawda, Francja od zawsze była krajem imigracji. Ale mogła wybrać lepszych imigrantów niż muzułmanów: Polaków, Wietnamczyków, Chińczyków lub czarnych chrześcijan.

Dlaczego tylko muzułmanie się nie integrują?

Bo są muzułmanami. Tak było zawsze. Muzułmanie z tego powodu zostali wyrzuceni z Hiszpanii, z Malty, z większości terenu Bałkanów. A chrześcijanie muszą teraz uciekać z Bliskiego Wschodu, choć żyli tam od tak dawna. Te dwie religie nigdy nie potrafiły więc żyć w zgodzie. Jest tylko jeden wyjątek: Rosja. Tam zawsze było w miarę dobre porozumienie, bo i jedni, i drudzy wyznają koncepcję ummy, religijnej wspólnoty, która odnosi się w jednym wypadku do Allaha, w drugim do namaszczonego przez Boga cara, a później komunistycznego dyktatora. Rosja już od XV wieku organizowała się wokół sekt, z muzułmanami jako jedną z nich.

Demokratyczna republika nie potrafi znaleźć w podobny sposób miejsca dla muzułmanów?

Nie, bo oni się w niej nie odnajdują, nie chcą się w niej odnaleźć. Wolą pozostać tym, kim są. Idea demokracji jest czymś bardzo szczególnym, stworzonym przez Zachód. Francja sądziła, że islam da się oswoić, zintegrować. Nasi przywódcy uważali, że współcześni muzułmanie są trochę jak katolicy pod koniec XIX wieku: wystarczy zbudować coś w rodzaju islamu francuskiego i wszystko się ułoży. Tyle że to nie była prawda – muzułmanie są odmienni od chrześcijan.

We Francji obowiązuje idea laickiej republiki, która zakazuje pytać obywateli o wyznanie, bo wszyscy są równi.

Właśnie. I dlatego we Francji nikt nie wie, jaki jest charakter islamu. Ani rządzący, ani agnostycy, ateiści czy katolicy. Ci ostatni ponoszą zresztą w tej sprawie szczególną odpowiedzialność, bo powinni byli od dawna tłumaczyć narodowi, czym jest islam. A tego nie robili. Nawet ostatni papieże nie chcą o tym mówić. Używają tylko wyrażenia „nasi bracia muzułmanie".

To może fundamentalne idee republiki – równość, wolność, braterstwo – okazały się błędne i ludzie tak naprawdę nie są równi?

W pewnym sensie równi są, nie można inaczej tego wyrazić. Ale choć ludzkość tworzy całość, to poszczególne religie już nie. Ludzie są równi, ale są też odmienni. W szczególności dzielą ich właśnie bardzo głębokie różnice religijne. Nie chodzi tu o odmienności między katolikami, liberałami, wolnomularzami – ci mogą się porozumieć. Ale z muzułmanami takiego porozumienia nie ma.

We Francji działa teraz 2 tys. dżihadystów, kolejne 4 tys. ma wkrótce przejść na radykalny islam. Jakie jest wyjście z tej sytuacji?

Nie wiem. Po prostu nie wiem. 30 lat temu napisałem artykuł w tygodniku „L'Ex- press", który zatytułowałem „Islam we Francji". I zostałem za to surowo osądzony. Uznano, że jestem rasistą (śmiech). A napisałem tylko to, że islam staje się religią, która będzie miała bardzo poważny wpływ na rozwój Francji. Nie mam nic przeciwko islamowi, ma prawo być taki, jaki jest. Ale jest po prostu niekompatybilny z Zachodem. To jest fakt. Siłą Polski jest to, że jako jeden z nielicznych krajów w Europie obroniła się przed muzułmańską emigracją. I myślę, że przynajmniej przez pewien czas tak jeszcze pozostanie. Już od czasu Arystotelesa wiemy, że homogeniczność jest poważnym atutem każdego miasta-państwa.

Paryskie zamachy utorowały Frontowi Narodowemu drogę do władzy?

To szerszy problem. Wszędzie w Europie w reakcji na duży napływ muzułmanów rodzą się potężne ruchy populistyczne skrajnej prawicy. W Holandii, Belgii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji. Dzieje się tak, bo obywatele nie czują się wystarczająco bezpieczni i domagają się radykalnych rozwiązań. We Francji mapa poparcia dla Frontu Narodowego odpowiada mapie imigracji muzułmańskiej. Marine Le Pen jest najbardziej popularna w regionach, gdzie wyznawców islamu jest najwięcej: Nord-Pas de Calais, Lyon, Prowansja, Lazurowe Wybrzeże.

Czy w obecnej sytuacji Marine Le Pen może wygrać wybory prezydenckie w 2017 r., a jeśli nie, to pięć lat później?

To jest możliwa hipoteza, a w każdym razie sygnał, jak bardzo zdesperowana jest znaczna część francuskiego społeczeństwa. Michel Houellebecq znakomicie to opisuje w powieści „Uległość". To jest oczywiście filozoficzna bajka, ale dość prawdopodobna.

Polska, jak i inne kraje Unii, wyraziła po zamachach solidarność z Francją, ale w sposób najłatwiejszy, werbalny. Europa nie chce pomóc Francuzom w interwencji w Syrii, nie ma wspólnej strategii walki z terroryzmem, rozwiązania problemu uchodźców. Wyzwanie rzucone przez Daesz może zniszczyć integrację?

Muzułmanie mają gdzieś, czy istnieje zjednoczona Europa, czy jej nie ma, podobnie jak mają gdzieś, czy jest demokracja, czy jej nie ma. Idą tam, gdzie jest praca, gdzie są duże dotacje socjalne, mieszkania. Ale pośrednio doprowadzają do zniszczenia integracji. Bo jak powiedziałem, z ich powodu do władzy dochodzą partie populistyczne i nacjonalistyczne, które kierują się logiką narodową, nie europejską. A to służy Rosji, która zawsze chciała podzielić Europę i ją zdominować. Putin oferuje teraz Europie rozprawienie się z Daeszem, ale w zamian domaga się porzucenia Ukrainy. I jeśli Europa na ten układ pójdzie, to Rosjanie wygrają. Tu Polska ma dużą rolę do odegrania, o ile okaże się bardziej przenikliwa niż Francja czy Niemcy, jeśli idzie o stosunki z Moskwą, co niestety pewne nie jest. We Francji prawica jest naprawdę putinowska. Uległa wobec Kremla była kiedyś lewica, ale teraz się to zmieniło, bo w Rosji komunizm zamieniono na promowanie prawosławia, obronę chrześcijan na Bliskim Wschodzie, powrót do starych obyczajów. Rosja bardzo aktywnie lokuje też swoich szpiegów w otoczeniu czołowych polityków prawicy. A Sarkozy, który naprawdę jest idiotą, niedawno był bardzo dumny, że może być na „ty" z Putinem, mówić do niego Władimirze Władimirowiczu. Niestety, Francja równie mało wie o Rosji, co o świecie muzułmańskim.

Rzeczpospolita: Wszyscy sprawcy piątkowych zamachów w Paryżu to muzułmanie. Francja zrobiła błąd, przyjmując tak wielu imigrantów wyznających islam?

Alain Besançon: To jest błąd, który zaczął się bardzo dawno. Od lat 60. Francja zaczęła faworyzować przede wszystkim przyjazd tych ludzi, których nie da się asymilować, czyli muzułmanów. Valéry Giscard d'Estaing zrobił krok dalej, zgadzając się na łączenie muzułmańskich rodzin imigranckich. A ponieważ to są ludzie, którzy mają zdecydowanie wyższy przyrost naturalny niż Francuzi, zaczęli się mnożyć.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 765
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762