Na środowym posiedzeniu Rady Krajowej PO atmosfera była napięta. Na kilkanaście minut przed jej rozpoczęciem w kuluarach pojawiła się wiadomość o starcie Ludwika Dorna z radomskiej listy PO. Według pierwszych informacji miał być „jedynką" w dawnym okręgu Ewy Kopacz. Ostatecznie okazało się, że otrzymał drugą pozycją za posłem Leszkiem Ruszczykiem. Dotychczasowa liderka listy – Jolanta Hibner – została jednak przesunięta na pierwszą pozycję w okręgu siedlecko-ostrołęckim. Na tej roszadzie najbardziej stracił wiceminister obrony narodowej Czesław Mroczek, który spadł na drugą lokatę.
Wcześniej spekulowano także o poparciu, jakiego PO miała udzielić Grzegorzowi Napieralskiemu do Senatu. Tak też się stało – były szef SLD wystartuje w okręgu obejmującym powiaty goleniowski, gryficki, gryfiński, kamieński, łobeski, myśliborski pyrzycki, stargardzki oraz Świnoujście. Zastąpił tam widniejącego w pierwotnej wersji uchwały Artura Łąckiego.
Zmiany i atmosfera wyłaniania list w niektórych wzbudziła niesmak. - Nieważne, co się dziś stanie i jak te listy będą wyglądały. Głosuję przeciw – mówił nam jeden z posłów. - Dorn i Napieralski mi się nie podobają, ale dobrze chociaż, że udało się uniknąć Rozenka – dodawał inny.
Ostatecznie listy zostały przyjęte przy trzech głosach sprzeciwu i trzech głosach wstrzymujących się delegatów. Nie obyło się też bez małej kontrowersji. - Jeden głos przeciw i trzy wstrzymujące się – ogłosił początkowo prowadzący głosowanie minister Andrzej Halicki. - Trzy głosy przeciw! - poprawiła go natychmiast sala, a szef resortu administracji przeprosił za pomyłkę.
Brak jednomyślności to jednak dla PO nie najlepszy znak. - Pamięta pan głosowanie na Radzie Krajowej PO, w którym ktoś by się sprzeciwiał uchwale? - zapytaliśmy kilku posłów. - Nie, ale to są listy i towarzyszące im emocje – odpowiedział jeden z nich. Reszta nie pamiętała.