– Na 200-lecie Teatru Narodowego Kazimierz Dejmek przygotował „Kordiana"– powiedział Jan Englert, dyrektor artystyczny Narodowego. – Spuścizna teatralna jest dla mnie bardzo ważna, tak jak oddanie hołdu dotychczasowym doświadczeniom teatru romantycznego. W ten sposób spłacam swój dług. Nigdy nie zagrałem Kordiana, a zawsze chciałem, więc go reżyseruję. Spośród utworów teatralnych, z którymi miałem do czynienia, ten tekst jest dla mnie chyba najbardziej frapujący.
Jubileusz Narodowego rozgrywa się na scenie, ale i w internecie, gdzie na stronie Google Cultural Institute prezentowana jest multimedialna wystawa o jego historii. Można ją poznać także dzięki siedmiotomowemu wydawnictwu opisującemu historię sceny – poczynając od „Bogusławskiego" Zbigniewa Raszewskiego, a kończąc na książce Magdaleny Raszewskiej „Teatr Narodowy 1949–2004".
Wszystkie pozycje w barwny sposób prezentują burzliwe losy narodowej sceny. Bo, jak to bywa w naszej dramatycznej historii, można mówić wyłącznie o ciągłości tradycji i instytucji, która wielokrotnie zmieniała siedziby, padające ofiarą zaborów, wojen, pożarów.
Teatr królewski
O ile Stanisław August Poniatowski, ostatni król Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ma różne notowania u historyków, o tyle warszawiacy poza Łazienkami i arcydziełami malarstwa oraz architektury zawdzięczają mu właśnie Teatr Narodowy. Zgodnie z duchem oświecenia król uważał scenę za ważne narzędzie reformatorskiej polityki. Po rocznych zabiegach i, jakbyśmy dziś powiedzieli, akcji medialnej przeprowadzonej na łamach ówczesnej prasy Teatr Narodowy zainaugurował działalność 19 listopada 1765 r. W nieistniejącym dziś budynku Operalni przy ul. Królewskiej, tam, gdzie przecina się z Marszałkowską, Aktorowie Jego Królewskiej Mości dali premierę „Natrętów" Józefa Bielawskiego, komedii będącej swobodną przeróbką Moliera.
Królewski zespół miał grać wyłącznie po polsku i utrzymywać się ze sprzedaży biletów. Przetrwał zaledwie dwa sezony, stał się jednak wzorcem i punktem odniesienia dla kolejnych instytucji, a o jego odrodzenie zabiegały wszystkie aktywne stronnictwa polityczne, ponieważ teatr miał taką siłę oddziaływania jak dziś telewizja i internet.