Sprawa dotyczyła podatnika, który na zlecenie firmy deweloperskiej kupował grunty. Jego działalnością zainteresował się fiskus. Ustalił, że mężczyzna w maju 2007 r. zawarł umowę-zlecenie.
Zobowiązał się nią do nabycia w oznaczonym terminie w imieniu własnym, ale na rzecz zlecającego, określonych nieruchomości położonych pod konkretnymi adresami. Zawarta umowa nie uprawniała jednak zleceniobiorcy do wykonania czynności bezpośrednio w imieniu zleceniodawcy. Podatnik miał otrzymać wynagrodzenie, tj. 2 proc. ceny transakcyjnej. Mężczyzna skupował wskazane przez firmę działki od prywatnych właścicieli. Dostawał na to pieniądze od dewelopera. Potem przenosił na jego rzecz ich własność.
I tu powstał problem. Zdaniem urzędników podatnik, realizując postanowienia umowy-zlecenia, nabywał działki w imieniu własnym. Przeniesienie własności nieruchomości na zlecającego urzędnicy potraktowali jako dostawę towarów.
Pieniądze otrzymywane przed przeniesieniem na niego prawa do rozporządzania towarem jak właściciel fiskus uznał za zaliczki na poczet przyszłej dostawy towaru. Stwierdził, że obowiązek podatkowy w VAT z tytułu zaliczek ciążył na nim już w rozliczeniu za październik 2007 r., tj. miesiącu ich otrzymania. Tylko za ten okres VAT wyniósł 250 tys. zł. Decyzjami objęto jeszcze kolejne trzy miesiące.
Władztwo ograniczone
Mężczyzna z tym się nie zgadzał. Jego zdaniem wszelkie nabycie praw lub rzeczy miało charakter powierniczy. Jego władztwo było ograniczone. To, że z formalnego punktu widzenia został właścicielem, nie wystarcza do uznania, że doszło do dostawy.