"Wpuszczanie uchodźców to poświęcenie Żydów"

Prawo do azylu nie może otwierać drogi do Europy milionom – mówi Jędrzejowi Bieleckiemu słynny francuski intelektualista Alain Finkielkraut.

Aktualizacja: 18.11.2015 05:52 Publikacja: 17.11.2015 20:05

"Wpuszczanie uchodźców to poświęcenie Żydów"

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Zamachy w Paryżu były niezwykle krwawe. Czy jednak mówiąc o wojnie przeciwko dżihadowi, François Hollande nie przesadza?

Alain Finkielkraut: To jest naprawdę wojna, choć taka, którą nam narzucono. Ale dziś wszyscy Francuzi są na celowniku wroga, wszyscy mają powód, by się bać. Po drugiej wojnie światowej Europa chciała zbudować cywilizację wiecznego pokoju. Gdy upadł mur berliński, gdy skończył się czas wielkich ideologii, ulegliśmy złudzeniu, że cały świat zjednoczy się wokół praw człowieka i gospodarki rynkowej. Dziś to marzenie upada. Islam, choć niecały, wypowiedział Zachodowi wojnę na śmierć i życie. Europa po pokonaniu Hitlera postawiła na kult humanizmu. To miała być gwarancja, że Holokaust nigdy się nie powtórzy, że nie będziemy więcej dzielić ludzi na swoich i obcych. To był taki antyrasizm. Ale starając się naprawić apokaliptyczną zbrodnię, Zachód popełnił fatalny błąd. Radykalny islam nie jest bowiem ani zjawiskiem marginalnym, ani potworem, którego sami stworzyliśmy, nie jest reakcją na imperializm, na kolonializm.

Nie usprawiedliwia pan zbyt łatwo Zachodu?

Weźmy Turcję. Mówimy o dawnym imperium osmańskim, kraju, którego nigdy Zachód nie zniszczył, nie skolonizował, nie upodlił. A przecież dżihad jest tam niezwykle silny, każdy rozpoznał podwójną grę, jaką tu prowadzi Recep Erdogan (prezydent Turcji –red.). Islam ma ambicje uniwersalne. To najmłodsza spośród wielkich religii, taka, która chce zniszczyć wszystkie pozostałe. W Koranie Żydzi i chrześcijanie są otwarcie oskarżani o sfałszowanie świętych ksiąg. Owszem, znaczna część muzułmanów nie podziela takiej logiki, chcą praktykować swoją religię pokojowo, są wręcz przerażeni dżihadem. Ale powtarzam: radykalny islam nie jest ani zjawiskiem marginalnym, ani potworem zrodzonym przez Zachód.

Skoro problem jest tak fundamentalny, uniwersalny, to co oznacza wygranie wojny, jaką wypowiedział Hollande?

To jest niezwykle trudne. Przede wszystkim nie można wpaść w zasadzkę, którą zastawili na nas ci, którzy ten konflikt rozpoczęli. Daesz, Państwo Islamskie, dąży do wywołania wojny domowej we Francji, Belgii, ewentualnie w Niemczech, z powodu kryzysu uchodźców. Podsyca wrogość wobec muzułmanów w ogóle. Dlatego trzeba jasno określić wroga. Ale jednocześnie musimy nazwać rzeczywistość po imieniu, spojrzeć prawdzie w oczy, nie iść już więcej na jakiekolwiek ustępstwa wobec radykalnego islamu.

Po 11 września prezydent Bush zdecydował się na reakcję radykalną: zaatakował Afganistan i Irak. Co teraz powinna zrobić Francja?

Istnieje fundamentalna różnica między 11 września a zamachami w Paryżu 13 listopada. U nas zostały one w większości przeprowadzone przez francuskich obywateli, choć byli oni szkoleni w Syrii, a ich organizatorem był Belg. A więc tego problemu nie rozwiążemy, wyłącznie interweniując w Syrii, Iraku, niszcząc tam Państwo Islamskie. Ale oczywiście, skoro Daesz wypowiedział wojnę Europie, to Europa na to odpowiada. To jednak znów nie ma nic wspólnego z amerykańską interwencją w Iraku w 2003 r., bo Saddam Husajn nie był winny zamachom z 11 września.

W walce z dżihadystami Europa powinna przynajmniej na chwilę zapomnieć o swoich wartościach i wejść w alians z autorytarnym reżimem Władimira Putina?

Jeśli trzeba będzie zawrzeć z nim sojusz, nie będzie to nic wesołego. Ale tę wojnę trzeba wygrać i to sztaby wojskowe, politycy muszą rozstrzygnąć, w jaki sposób najlepiej to zrobić. Zresztą z Putinem czy bez niego zniszczyć Daesz będzie niezwykle trudno. Bo przecież ani Europa, ani Rosja nie są gotowe na ofensywę lądową przeciw pozycjom Daeszu w Syrii. A nikt nigdy nie wygrał wojny samymi nalotami.

Putin to niejedyny wątpliwy sojusznik Europy w walce z dżihadem. Innym jest marszałek Sisi, dziś jeden z najkrwawszych dyktatorów na świecie.

Nie wiem, czy Sisi jest bardziej krwawy od Mubaraka. Ale rzeczywiście, gdy w Egipcie wybuchła arabska wiosna, daliśmy się uwieść wielkiej iluzji, że to jest koniec historii, że tam się dzieje to samo co w Polsce i Europie Środkowej w 1989 r. Ale nad aspiracjami do wolności i demokracji górę wzięły całkiem inne. I dziś brutalnie musimy się pożegnać z ideą końca historii.

Skoro bombardowanie Rakki nie wystarczy, w jaki sposób Hollande ma wygrać tę wojnę?

Trzeba zacząć od odzyskania kontroli nad falą migracji, która od lata zalewa Europę.

Jak to? Przecież ogromna większość z tych ludzi po prostu ma prawo domagać się i oczekiwać schronienia w Unii. To, co pan mówi, nie podważa fundamentalnych zasad, na których została zbudowana zjednoczona Europa?

Prawo do azylu nie może być stosowane bezkrytycznie, w sposób, który otwiera drogę do Europy milionom. To nie ma sensu. Trzeba teraz wprowadzić niesłychanie precyzyjne kontrole, bo terroryści przemykają się między uchodźcami. To już wcześniej wiedzieliśmy, teraz mamy na to dowody. Ale nawet wśród tych, którzy nie są terrorystami, jest wielu mających bardzo wrogie nastawienie do Europy. A to, rzecz jasna, będzie miało dalszy ciąg, wpływ na przyszły kształt Europy. Nie można sobie mydlić oczu. Jeśli, jak przewiduje Komisja Europejska, jutro będziemy mieli 3 miliony uchodźców, to wizerunek Starego Kontynentu zmieni się nie do poznania. Ta wielokulturowa Europa będzie rozdzierana konfliktami.

Żydzi wielokrotnie w historii szukali schronienia w Europie, w samej Francji mieszka ich pół miliona. Czy teraz odmawianie takiej samej pomocy muzułmańskim uchodźcom jest sprawiedliwe?

Nie zgadzam się z tym rozumowaniem. Jeśli dalej będziemy wpuszczać uchodźców w takim tempie, wszyscy Żydzi wyjadą z Francji. Nie przesadzajmy! Bo to w końcu Żydzi uciekają przed muzułmańskim antysemityzmem. To jest jedyny powód ich wyjazdu. Jedyny! Dalsze wpuszczanie uchodźców oznacza więc poświęcenie Żydów. To jest jasne. Zobaczmy, co się dzieje w Belgii. Polityka migracyjna tego kraju jest niezwykle tolerancyjna. I co? Żydowskie dzieci przestały już chodzić do szkół publicznych w Brukseli. Niedługo w ogóle nie będzie Żydów w Belgii. Przestańmy więc wierzyć w bajki! To jest prosty mechanizm. Czy wierzy pan, że Syryjczycy, którzy przyjeżdżają dziś do Europy, mają ciepłe uczucia wobec Żydów? Oni zostali wychowani w kulcie antysemityzmu, czy byli sunnitami, czy szyitami, czy są za Asadem, czy też przeciw niemu. Antysemityzm to była baza, fundament edukacji politycznej i ideologicznej w Syrii. Jest oczywiste, że uchodźcy nie przybywają tylko ze swoim nieszczęściem, ale także ze swoim światem. A ten świat nie jest specjalnie przychylny Europie, a w każdym razie jest szczególnie wrogi wobec Żydów.

Francja od pół wieku stara się integrować rosnącą mniejszość muzułmańską, z raczej miernym efektem. Co trzeba zrobić, aby pokonać dżihadystów tu, na miejscu, na francuskiej ziemi?

Otóż nie! Francja porzuciła politykę integracji, w szczególności szkoła przestała pełnić rolę, jaka była jej przypisana. Przez dziesięciolecia reform motywowanych względami ideologicznymi, demagogią francuska edukacja została zniszczona, ogłupiona, złamana. Jednocześnie Francja coraz bardziej rozpada się na oddzielne getta, to bardzo widoczne. Kolejne fale imigrantów tylko pogłębiają ten proces. Dlatego republika musi odbić utracone obszary, zarówno swojego terytorium, jak i swojej kultury. Stajemy więc wobec ogromnego wyzwania. To nie bombardując Rakkę, rozwiążemy problem Molenbeek – tej dzielnicy Brukseli, która stała się ogniskiem dżihadyzmu, zamkniętym miastem, z którego uciekli niewierni i gdzie działa już 29 meczetów.

A może to wszystko wynika z dyskryminacji muzułmańskich imigrantów? Może republika nie potrafiła zapewnić tym ludziom godnego miejsca?

Oczywiście, że potrafiła. Jeden z terrorystów był kierowcą autobusu. To nie było godne miejsce? O czym pan mówi?

O trudnych przedmieściach Paryża, Marsylii, Lyonu...

Na tych przedmieściach wdrożono plany rewitalizacji, które kosztowały miliardy euro! Co jeszcze można zrobić? Nie ma dyskryminacji! Islamiści nienawidzą Francji, Europy, Zachodu nie z powodu tego, co w nim najgorsze, jego ksenofobii, ale z powodu tego, co w nim najlepsze, w szczególności równości kobiet i mężczyzn. Wystarczy słuchać Saida Kutba, wielkiego teoretyka Bractwa Muzułmańskiego. Przeszedł na radykalny islam, gdy zobaczył, jak blisko żyją ze sobą mężczyźni i kobiety w USA.

We Francji działa jednak już 300 radykalnych meczetów, mieszka przynajmniej 2 tysiące dżihadystów. Czy nie jest za późno, aby z tak zdeterminowanym wrogiem wygrać?

Te meczety można zamknąć. Ale jak pozbyć się radykalnych portali internetowych? To przede wszystkim tą drogą islamiści indoktrynują młodzież. Radykalnych imamów słucha w meczetach 50 osób, ale potem mają 100 tysięcy i więcej followersów. Ileż było zachwytów nad mediami społecznościowymi, ale dziś to główne narzędzie propagandy zarówno tych, którzy negują Holokaust, jak i radykalnych islamistów.

Jeśli Francja przegra wojnę, o której mówi Hollande, co się z nią stanie?

Całkowitej przegranej nie dopuszczam. Francja nie stanie się ziemią islamu, to niemożliwe. Ale istnieje ryzyko, że nie zdołamy powstrzymać dezintegracji. Będą wtedy obszary, na które pozostali Francuzi nie będą mieli wstępu, bo z miejsc, gdzie dominują islamiści, wszyscy inni uciekają. Nie czują się tam wolni. Wtedy zaczniemy nowy etap: ponurego społeczeństwa postnarodowego.

Alain Finkielkraut – jeden z najwybitniejszych francuskich filozofów i intelektualistów. Urodził się po wojnie. Jego rodzice byli żydowskimi uchodźcami z Polski.

Rzeczpospolita: Zamachy w Paryżu były niezwykle krwawe. Czy jednak mówiąc o wojnie przeciwko dżihadowi, François Hollande nie przesadza?

Alain Finkielkraut: To jest naprawdę wojna, choć taka, którą nam narzucono. Ale dziś wszyscy Francuzi są na celowniku wroga, wszyscy mają powód, by się bać. Po drugiej wojnie światowej Europa chciała zbudować cywilizację wiecznego pokoju. Gdy upadł mur berliński, gdy skończył się czas wielkich ideologii, ulegliśmy złudzeniu, że cały świat zjednoczy się wokół praw człowieka i gospodarki rynkowej. Dziś to marzenie upada. Islam, choć niecały, wypowiedział Zachodowi wojnę na śmierć i życie. Europa po pokonaniu Hitlera postawiła na kult humanizmu. To miała być gwarancja, że Holokaust nigdy się nie powtórzy, że nie będziemy więcej dzielić ludzi na swoich i obcych. To był taki antyrasizm. Ale starając się naprawić apokaliptyczną zbrodnię, Zachód popełnił fatalny błąd. Radykalny islam nie jest bowiem ani zjawiskiem marginalnym, ani potworem, którego sami stworzyliśmy, nie jest reakcją na imperializm, na kolonializm.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788