Proponując kwoty uchodźców Unia Europejska zwalcza symptomy, a nie przyczyny. Najpierw powinna zaangażować się w krajach trzecich, a także lepiej chronić swoje granice zewnętrzne. Jak pan odpowie na taki argument?
Frans Timmermans: Na początek chciałbym powiedzieć, że rozmowa z polską gazetą jest dla mnie wielkim zaszczytem. Mam do Polski sentyment, bo mój ojciec został wyzwolony przez polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej w Bredzie. Wracając do tematu, to zbyt koncentrujemy się na systemie rozdziału uchodźców. To tylko element znacznie większej strategii. Jest oczywiste, że jeśli nie będziemy lepiej chronić naszych granic, pomagać niestabilnym regionom, wspierać krajów przyjmujących uchodźców, jak Turcja, Jordania czy Liban, to jakikolwiek klucz podziału będzie bezużyteczny. Bo ludzie nie przestaną napływać. Potrzebujemy solidarności, ale ona nie zadziała bez odpowiedzialności. Jest tu wiele elementów, jak np. znacznie szybsza identyfikacja przybyłych. Włochy i Grecja muszą jeszcze wiele w tej sprawie zrobić. Musimy też wywrzeć presję na kraje, z których pochodzą imigranci ekonomiczni, a nie uchodźcy, żeby przyjmowały ich z powrotem. Państwa członkowskie zawierają same umowy o readmisji, a sądzę, że powinniśmy działać w tej sprawie wspólnie, bo nasza pozycja będzie silniejsza. Kolejna ważna propozycja Komisji Europejskiej to wspólna lista krajów bezpiecznych. Podam przykład, jak to się odnosi do procedur udzielania azylu. W Holandii czas rozpatrywania wniosku o azyl został skrócony do 10 dni, w Niemczech wynosi 6 do 8 miesięcy. Gdy Holandia wprowadziła ten krótki termin, praktycznie zniknęli imigranci z Bałkanów Zachodnich. W Niemczech natomiast jest ich mnóstwo. Wiedzą, że nie dostaną azylu, ale pobędą tam kilka miesięcy, może jakoś sobie inaczej ułożą życie. W pełni więc rozumiem kraje, które mówią, że będą solidarne, ale tylko pod warunkiem, że zatrzymamy strumień uchodźców. Ale z drugiej strony błędna jest teza, że nie chcemy podziału uchodźców, bo najpierw musimy zająć się innymi rzeczami. Włochy i Grecja czuły się opuszczone przez ostatnie lata. I nie będą chętne, żeby teraz robić to, o co je prosimy, jeśli nie będą czuły solidarności z naszej strony. Nie możemy tych kwestii rozłączyć. Musimy robić to wszystko prawie jednocześnie.
— Jeśli chodzi o sam klucz podziału. Rozumiem logikę sprawiedliwości, czyli uzależnienie głównie od PKB i liczby ludności. Ale wydaje mi się on nie całkiem racjonalny. Gdyby przyłożyć go do zeszłorocznego napływu uchodźców, to Polska musiałaby przyjąć ok. 10 razy więcej osób, a Niemcy — 3-4 razy mniej. W ogóle nie bierzecie pod uwagi infrastruktury, doświadczenia, umiejętności integrowania uchodźców.
— To jest mechanizm nadzwyczajny, używany w sytuacji, gdy takie kraje, jak Grecja, Włochy czy Węgry sobie nie radzą. To nie jest generalny klucz podziału migrantów w UE. Ale jednocześnie musimy wysłać jasny sygnał: w momencie gdy przybywacie do UE, nie możecie sobie wybrać kraju złożenia wniosku azylowego. Jeśli jest was zbyt dużo i powstaje sytuacja kryzysowa, to może się zdarzyć, że pojedziecie do innego kraju UE. I zostaniecie tam przez przynajmniej pięć lat. Myślę, że to uczciwie. Ludzie uciekają ze swoich krajów przed prześladowaniami, a nie do konkretnego kraju. Jeśli chcą do konkretnego kraju, to mogą wystąpić o normalną wizę.
— Viktor Orban powiedział, że uchodźcy to problem Niemiec, więc same powinny sobie z nim radzić.