40-letni Basim Salim, który wraz z trzema córkami uciekł z Iraku, w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem Aftonbladet przekonuje, że warunki, w jakich został zakwaterowany, są "całkowicie nieludzkie". - Pomóżcie nam. Spędziliśmy tu trzy noce i już nie dajemy rady - mówi. - To nie jest dobre miejsce dla dzieci, naprawdę nie jest. Wszyscy są wściekli, chcą stąd się wydostać. To jak więzienie - dodaje.

Warunki panujące w gmachu są trudne, ponieważ w ciągu ostatnich dwóch tygodni zakwaterowano tam niemal 1000 uchodźców. Policjant ze Sztokholmu, który pilnował porządku wewnątrz budynku napisał na Facebooku, że będąc w środku miał problem z zaczerpnięciem powietrza. "Oczy i nos mnie piekły i swędziały" - opisywał. "Dwie pielęgniarki opuściły budynek, bo warunki panujące w środku nie pozwalały im na wykonywanie obowiązków" - dodał.

Według relacji policjanta dzieci uchodźców - z których wiele miało gorączkę - były zmuszone do spania na kawałkach tektury rozłożonych na betonowej nawierzchni. "Te wszystkie biedne dzieci. Potykałem się o nogi i ręce wystające spod koców, pod którymi leżały jedno przy drugim" - podkreślił. Dodał, że dla dzieci nawet z 40-stopniową gorączką brakuje lekarstw. Według jego relacji ok. 1000 uchodźców ma do dyspozycji sześć toalet.