W sobotę 15 sierpnia weszło w życie rozporządzenie pozwalające rejestrację samochodu z kierownicą zamontowaną po prawej stronie. Od dziś kierowcy będą więc mogli taki pojazd legalnie ewidencjonować. Wcześniej jednak na stacji diagnostycznej trzeba będzie uzyskać poświadczenie, że prędkościomierz, światła i lusterka zostały dostosowane do polskich warunków. Eksperci ostrzegają, że więcej problemów będzie sprawiało użytkowanie takich aut, a co za tym idzie może to wpłynąć na ceny polis ubezpieczeniowych dla takich pojazdów.
- Kupując samochód z układem kierowniczym po prawej stronie, trzeba liczyć się z wyższymi niż standardowo kosztami ubezpieczenia. Wynika to z faktu, że poruszanie się „anglikiem" po polskich drogach jest dużo bardziej niebezpieczne, niż w przypadku aut przeznaczonych do ruchu prawostronnego - wskazuje Bartłomiej Behnke z porównywarki ubezpieczeń Superpolisa.pl.
Jak dodaje polskie drogi nie są przystosowane do poruszania się takimi samochodami, a osoba za kierownicą „anglika" ma stosunkowo ograniczoną widoczność. Zwłaszcza podczas wyprzedzania, które od kierowcy siedzącego po prawej stronie auta będzie wymagało niemal całkowitego wysunięcia pojazdu na lewy pas jezdni, co z oczywistych względów zwiększa ryzyko kolizji czy wypadku.
Nietrudno się domyślić, że potencjalnie większe zagrożenie wypadkowe, a także wyższe koszty potencjalnych napraw to czynniki, na które zwracają uwagę ubezpieczyciele. W praktyce oznacza to, że wraz ze wzrostem ryzyka szkody, a tak zakłady ubezpieczeń patrzą na jazdę „anglikami", rosną też składki za OC i AC.
- Można spodziewać się, że cena polisy komunikacyjnej jest dla samochodu z kierownicą po prawej stronie w niektórych towarzystwach nawet 4-krotnie wyższa niż w przypadku „normalnych" aut, które prowadzi się siedząc z lewej strony. W najbliższym czasie nie powinniśmy się spodziewać obniżenia cen ubezpieczeń dla „anglików" - uważa Behnke. - Można natomiast domyślać się, że gdy powstaną statystyki wskazujące na rzeczywistą szkodowość tych pojazdów, ubezpieczyciele będą mogli ponownie rozpatrzyć politykę cenową, a wówczas być może składki pójdą w dół - dodaje.