Wielkie zwycięstwo Agnieszki Radwańskiej

Agnieszka Radwańska została mistrzynią turnieju mistrzyń WTA. W finale pokonała Petrę Kvitovą 6:2, 4:6, 6:3 i znów płakała ze szczęścia.

Publikacja: 01.11.2015 12:49

Foto: AFP

Polski tenis doczekał się w Singapurze sukcesu bez precedensu. Agnieszka Radwańska spełniła marzenia swoje i miłośników jej talentu, przekonała, że bez potęgi mięśni też zostaje się mistrzynią nad mistrzynie.

Wygrała najważniejszy jak dotąd turniej w karierze. Wśród 17 tytułów nie ma już tylko zwycięstwa w Wielkim Szlemie, ale wraca ochota, by dopisać „na razie". Będzie piątą tenisistką na świecie w rankingu kończącym rok – finał w Singapurze był też walką o tę pozycję. Będzie jednak przede wszystkim kojarzony z pięknem tenisa Agnieszki, z emocjami, które wywołuje zaskoczenie rywalki, brawurowy pomysł w wymianie, parada przy siatce, niezwykły smecz czy efektowny skrót. Jej zwycięstwo to także triumf woli, wiary i poświęcenia.

Warto walczyć do końca

Zostanie w pamięci trochę inny, nowy obraz tenisowy sztukmistrzyni z Krakowa – dzielnej, walecznej jak nigdy wcześniej, takiej, która decyduje się brać sprawy w swoje ręce. I płaczącej ze wzruszenia po zwycięstwach – czegóż trzeba więcej.

Wygrała mistrzostwa WTA, chce się powiedzieć, że wreszcie, bo miała już za sobą przegrany z Sereną Williams finał Wimbledonu w 2012 roku, bo wcześniej też brakowało pełni polskiego szczęścia: w finale Masters w 1976 roku, w którym Wojciech Fibak był o dwa gemy od pokonania Manuela Orantesa, i trzy razy przed wojną, gdy Jadwiga Jędrzejowska schodziła pokonana przez rywalki w wielkoszlemowych finałach w Wimbledonie, Roland Garros i US Open.

Agnieszka Radwańska znalazła się na szczycie w turnieju dalekim od standardów. Na starcie przegrała dwa mecze, by odrodzić się w rywalizacji z Simoną Halep i awansować do półfinału z pomocą Marii Szarapowej. Półfinał z Garbine Muguruzą był pokazem wybitnych możliwości Polki, finał z Kvitovą dopełnił dzieła.

Choć w kategoriach czysto tenisowych ostatni mecz nie był może najlepszym z widowisk oglądanych w singapurskiej hali, nie miało to wielkiego znaczenia. Ważne było to, że Agnieszka raz jeszcze wyszła na kort pełna determinacji i wiary w swe niezwykłe umiejętności. Że wykorzystywała niemal każdą szansę, jaką podsuwała jej bardziej zdenerwowana rywalka.

Polka prowadziła 6:2 i 3:1, ale każdy już chyba wie, że w kobiecym turnieju mistrzyń zmiany nastrojów i wyniku to właśnie jest norma.

Przeżywaliśmy zatem krótki powrót Petry Kvitovej do gry godnej dwukrotnej mistrzyni Wimbledonu, widzieliśmy prowadzenie Czeszki 2:0 w decydującym secie i jeszcze jeden zryw Polki, wyrównanie i wyszarpane na ostatnich nogach zwycięstwo.

– Parę tygodni temu nie wiedziałam, czy będę w ogóle mieć szansę gry w Singapurze. I widzicie, co się stało. To dla mnie po prostu nieprawdopodobny dzień, najlepszy w życiu. Ten sukces jest dla mnie wszystkim. Tak, serwis nie był moją bronią, przeżywałam wzloty i upadki, kilka przełamań, lecz w ważnych chwilach robiłam to, co należało zrobić. W sumie jednak nieważne jak, ważne, że wygrałam. Jestem niezwykle szczęśliwa – mówiła, przełykając te łzy.

Jeśli to kogoś interesuje, podajmy: w trzech setach finału popełniła pięć (pięć!) tzw. niewymuszonych błędów, nie wdając się w szczegóły – to jest klasa arcymistrzowska, tak samo jak trzy razy więcej piłek wygranych bez reakcji rywalki. Kvitova – 41 strzałów nie do odebrania, 53 niewymuszone błędy, różnica robi wrażenie.

Czek na 2 mln dolarów

Po latach nikt zapewne nie będzie pamiętał tych liczb, nie będą też opisywane kontuzje i cierpienia finalistek, bo to jednak zwykła sprawa zawodowego tenisa. Nie będzie pamiętane nawet, że w turnieju nie uczestniczyła liderka rankingu Serena Williams. Może zresztą jej brak wyzwolił taką odwagę w Agnieszce, Petrze, Marii, Garbine i innych.

Może dłużej będą trwały dyskusje, która wymiana Agnieszki Radwańskiej nadaje się na zagranie roku (zwycięży zapewne jedna z wielu akcji półfinału z Muguruzą), a może łzy Polki i jej radość po sukcesie. Chris Evert losowała kolejność serwisu, a potem biła brawo Agnieszce, siedząc obok Martiny Navratilovej, której przypadł honor wręczania Polce pucharu. Takie momenty też podnoszą wartość tego sukcesu, nawet dołączony na końcu czek na ponad 2 mln dolarów nie wydaje się taki ważny.

Mamy mistrzynię mistrzyń, ale trzeba dodać, że brawa dostały też najlepsze deblistki. Tytuł zdobyły Martina Hingis i Sania Mirza. Zwyciężyły w finale 6:0, 6:3 Garbine Muguruzę i Carlę Suárez Navarro, mają dziesiąty tytuł w tym roku.

Agnieszka jedzie na zasłużone wakacje, w grudniu wróci do pracy. Przed Gwiazdką czeka ją azjatycka liga miast. Będzie reprezentować Indian Aces (m.in. z Rafaelem Nadalem).

Komu wciąż mało kobiecego tenisa, niech śledzi turniej w Zhuhai (Chiny); od wtorku gra tam dwunastka tych, które były najbliżej kwalifikacji do mistrzostw WTA w Singapurze.

Singapur. Finały WTA (7 mln dol.). 1/2 finału: A. Radwańska (Polska, 5) – G. Muguruza (Hiszpania, 3) 6:7 (5-7), 6:3, 7:5; P. Kvitova (Czechy, 4) – M. Szarapowa (Rosja, 2) 6:3, 7:6 (7-3). Finał: Radwańska – Kvitova 6:2, 4:6, 6:3.

Polski tenis doczekał się w Singapurze sukcesu bez precedensu. Agnieszka Radwańska spełniła marzenia swoje i miłośników jej talentu, przekonała, że bez potęgi mięśni też zostaje się mistrzynią nad mistrzynie.

Wygrała najważniejszy jak dotąd turniej w karierze. Wśród 17 tytułów nie ma już tylko zwycięstwa w Wielkim Szlemie, ale wraca ochota, by dopisać „na razie". Będzie piątą tenisistką na świecie w rankingu kończącym rok – finał w Singapurze był też walką o tę pozycję. Będzie jednak przede wszystkim kojarzony z pięknem tenisa Agnieszki, z emocjami, które wywołuje zaskoczenie rywalki, brawurowy pomysł w wymianie, parada przy siatce, niezwykły smecz czy efektowny skrót. Jej zwycięstwo to także triumf woli, wiary i poświęcenia.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Tenis
Tenis w Miami. Danielle Collins odchodzi jak mistrzyni
Tenis
Miami Open. Wygrała z Igą Świątek, pokonała Jessikę Pegulę
Tenis
Hubert Hurkacz też pożegnał się z turniejem w Miami
Tenis
Miami Open. Iga Świątek nie wygra Sunshine Double
Tenis
Hubert Hurkacz wygrał drugi trzysetowy mecz w Miami