To okazja dla tych, którzy rok temu przegapili telewizyjną premierę w stacji Cinemax Polska. Wciąż można nadrobić zaległości przed premierą drugiego sezonu, który ma być emitowany od 17 października, na tym samym kanale.

„Nowoczesna medycyna gdzieś musiała mieć swój początek" – takie hasło reklamuje serial. Inspiracją dla scenarzystów – Jacka Amiela i Michaela Beglera – były podręczniki medyczne sprzed stu lat. Postanowili przekształcić popularny gatunek serialu medycznego, cofając czas akcji do początku ubiegłego wieku.

Jego akcja zaczyna się, gdy podupadający nowojorski szpital Knickerbocker (zwany „The Knick"), traci ordynatora. Dr Jules Christiansen (Matt Frewer) popełnia samobójstwo w szoku po kolejnej nieudanej operacji. Schedę po nim przejmuje jego uczeń, charyzmatyczny dr John Thackery (Clive Owen). Robi wszystko, by wyprowadzić szpital z kłopotów, zapobiec przeniesieniu szpitala do zamożniejszej dzielnicy, a jednocześnie swoimi badaniami przyczynić się do rozwoju medycyny. Kiedy wspomagająca „The Knick" bogata rodzina Robertsonów domaga się, by zatrudnił zdolnego lekarza, ciemnoskórego Algernona Edwardsa (Andre Holland), Thackery odmawia. Boi się, że to pogrążyłoby szpital w oczach pełnej uprzedzeń większości pacjentów. Sam nie jest wolny od problemów, gdyż uzależnił się od kokainy, powszechnie stosowanej do znieczulania pacjentów. Twórcy otrzymali nagrodę Emmy za scenografię. Znakomicie "postarzyli" Nowy Jork, ale równie skrupulatnie podeszli do odtworzenia realiów epoki. W serialu pojawiają się więc niebezpieczne zawody w deptaniu szczurów i szpitale z segregacją rasową. Operacje są przerażające i pokazane tak naturalistycznie, że nie powinny być oglądane przy jedzeniu. Ciągle przeprowadza się stary i nieskuteczny zabieg upuszczania krwi pacjentom. A jednak niemal codziennie dokonuje się przełomowych odkryć w każdej dziedzinie, także w medycynie, powoli zaczynającej wychodzić ze średniowiecza.

W „The Knick" nie brakuje również „chorób" społecznych: rasizmu, biedy, przestępczości zorganizowanej i korupcji. Emancypacja kobiet oraz poszanowanie praw pacjenta dopiero rodzą się w bólach. Scenarzystom udało się przekonująco połączyć wątki sensacyjne z obyczajowymi, w czym pomogły im materiały prasowe z epoki.

Zaskoczeniem jest za to muzyka Cliffa Martineza, który współpracował już wcześniej z reżyserem przy filmie „Traffic". Elektroniczne, niepokojące brzmienia znakomicie pasują do serialu. Twórcy „The Knick" przyznawali zresztą, że chcieli uniknąć nostalgii typowej dla produkcji tego gatunku. Soderbergh stworzył serial kostiumowy, który wyróżnia się dynamiką i świeżym podejściem, a zarazem jest mocno zakorzeniony w historii. „The Knick" jest niczym wyzwanie rzucone twórcom podobnych produkcji – ten gatunek nie musi wiązać się z nudą.