Premierę „Śmierci i dziewczyny" poprzedziła pikieta Krucjaty Różańcowej wzmocnionej przez narodowców, którzy nie dopuszczali widzów do Teatru Polskiego we Wrocławiu. Dlatego interweniowała policja. W gmachu byli ochroniarze, a spektakl w aurze podwyższonej gotowości rozpoczęło się ostrą migawką. Uniosła się żelazna kurtyna i w świetle stroboskopów zobaczyliśmy wyciemnioną scenę z bohaterami oraz dwójkę czeskich aktorów porno symulujących. Po mocnej impresji opadła kurtyna i zapaliły się światła. Publiczność zareagowała śmiechem. Czuć było atmosferę żartu.
To, co wywołało kontrowersje oraz debatę o pornografii i cenzurze, odstawało od klimatu spektaklu. Aktorzy porno wypadali na tle profesjonalistów jak amatorzy. Ich rolę można określić jako perwersyjną fantazję głównej bohaterki. Ona siedzi w milczeniu w kuchni, a duet markuje seksualny akt. Do współżycia, czego się spodziewano – nie dochodzi.
„Śmierć i dziewczyna" Eweliny Marciniak, wokół której rozegrała się dyskusja o pornografii i cenzurze, to najlepszy spektakl w dorobku młodej reżyserki, ze sceną erotyczną, która odstaje od całości.
Główna bohaterka Córka/Nauczycielka grana z wielkim uczuciem przez Małgorzatę Gorol, jest ofiarą zaborczej, gderliwej Macochy, co owocuje psychicznym defektem i perwersyjną skłonnością. Całe przedstawienie jest natomiast niezwykle lekkie, zmysłowe, ironiczne, estetyzujące. Tę aurę tworzy zdystansowana, sarkastyczna gra aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu, mówiących dzięki użyciu mikroportów niemal szeptem, co robi wrażenie wypowiadania pod nosem kąśliwych złośliwości. Wspaniała jest nowoczesna, zaprojektowana z rozmachem scenografia Katarzyna Borkowska. Bliżej proscenium oglądamy część domową – kuchenną, salonik oraz prysznic, gdzie kumuluje złą energię, truje sobie głowę, a także zatruwa życie córce połajankami Matka/Macocha (znakomita Ewa Skibińska).
Ściany monumentalnego tła wypełniają gigantyczne obrazy-abstrakcje o czarnej, porowatej fakturze, zaś środek sceny - trzy fortepiany na kółkach używane do gry na żywo przez trzech pianistów. W ich dłoniach są także mobilnymi rekwizytami-instalacjami.