"Śmierć i dziewczyna": Bajka o przemocy

We Wrocławiu porno nie było, spektakl okazał się bogaty i wielowarstwowy.

Aktualizacja: 22.11.2015 17:16 Publikacja: 22.11.2015 16:57

Katarzyna Strączek w jednym z wcieleń głównej bohaterki wrocławskiego spektaklu

Katarzyna Strączek w jednym z wcieleń głównej bohaterki wrocławskiego spektaklu

Foto: materiały prasowe

Premierę „Śmierci i dziewczyny" poprzedziła pikieta Krucjaty Różańcowej wzmocnionej przez narodowców, którzy nie dopuszczali widzów do Teatru Polskiego we Wrocławiu. Dlatego interweniowała policja. W gmachu byli ochroniarze, a spektakl w aurze podwyższonej gotowości rozpoczęło się ostrą migawką. Uniosła się żelazna kurtyna i w świetle stroboskopów zobaczyliśmy wyciemnioną scenę z bohaterami oraz dwójkę czeskich aktorów porno symulujących. Po mocnej impresji opadła kurtyna i zapaliły się światła. Publiczność zareagowała śmiechem. Czuć było atmosferę żartu.

To, co wywołało kontrowersje oraz debatę o pornografii i cenzurze, odstawało od klimatu spektaklu. Aktorzy porno wypadali na tle profesjonalistów jak amatorzy. Ich rolę można określić jako perwersyjną fantazję głównej bohaterki. Ona siedzi w milczeniu w kuchni, a duet markuje seksualny akt. Do współżycia, czego się spodziewano – nie dochodzi.

„Śmierć i dziewczyna" Eweliny Marciniak, wokół której rozegrała się dyskusja o pornografii i cenzurze, to najlepszy spektakl w dorobku młodej reżyserki, ze sceną erotyczną, która odstaje od całości.

Główna bohaterka Córka/Nauczycielka grana z wielkim uczuciem przez Małgorzatę Gorol, jest ofiarą zaborczej, gderliwej Macochy, co owocuje psychicznym defektem i perwersyjną skłonnością. Całe przedstawienie jest natomiast niezwykle lekkie, zmysłowe, ironiczne, estetyzujące. Tę aurę tworzy zdystansowana, sarkastyczna gra aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu, mówiących dzięki użyciu mikroportów niemal szeptem, co robi wrażenie wypowiadania pod nosem kąśliwych złośliwości. Wspaniała jest nowoczesna, zaprojektowana z rozmachem scenografia Katarzyna Borkowska. Bliżej proscenium oglądamy część domową – kuchenną, salonik oraz prysznic, gdzie kumuluje złą energię, truje sobie głowę, a także zatruwa życie córce połajankami Matka/Macocha (znakomita Ewa Skibińska).

Ściany monumentalnego tła wypełniają gigantyczne obrazy-abstrakcje o czarnej, porowatej fakturze, zaś środek sceny - trzy fortepiany na kółkach używane do gry na żywo przez trzech pianistów. W ich dłoniach są także mobilnymi rekwizytami-instalacjami.

Ta tajemnicza przestrzeń jest idealna do eksplorowania podświadomości zdominowanej przez bajkowe, często okrutne kobiece archetypy opisane przez , a bohaterkami są Królewna Śnieżka (w spektaklu to również główna bohaterka Córka/Nauczycielka gry na pianinie) oraz Uczennica/Śpiąca Królewna – Katarzyna Strączek. Przestrzeń, robiąca też wrażenie skrzyżowania sali muzealnej i koncertowej, to formy idealna do opowieści o środowisku muzyki klasycznej, nauczycielach dręczących uczniów oraz o morderczej rywalizacji ludzi pragnących zostać artystami. Ten wątek nawiązuje do „Pianistki" Jelinek i znany jest również z filmu Michaela Hanekego.

Okrutne wywyższanie się i poniżanie innych jest na porządku dziennym. – Liczy się tylko pierwsza trójka, reszta idzie na śmietnik – mówi Nauczyciel/Myśliwy (znakomity Michał Opaliński). Kwitnie groteskowy kult sztuki („Bach potrafił swoją muzyką od nowa wznieść gotyckie zamki!"). Ironizuje na ten temat Krytyk (Piotr Nerlewski) pokpiwający też między słowami z kontekstu spektaklu stworzonego w mediach. Szydzi, że gdy sztuka staje się odpadkiem ludzkich nieczystości, ludziom żyje się lżej i łatwiej. To przewrotna reinterpretacja antycznego katharsis, a jednocześnie wist do żartu, że każdy widz, nawet ten, który krytykuje nowoczesną sztukę staje się jej dłużnikiem albo zakładnikiem. I trzeba uważać, by nie dać się nabrać na prowokację.

W spektaklu są też sceny nagości grane przez aktorów Polskiego przy wyciemnionych światłach, poetyckie, pokazane w konwencji muzealnych posągów, które ożywają nocą. Piękna choreograficznie jest scena, gdy trzy nagie pary zaplatają się w wymyślny warkocz ciał, który przetacza się po scenie, zapraszając do miłosnej gry Nauczycielkę/Królewnę Śnieżkę.

Rodzina głównej bohaterki jest dysfunkcyjna. Ojciec uległ szaleństwu i przebywa w domu wariatów. Kiedy Córka/Nauczycielka spotyka się z zakochanym w niej Uczniu (Andrzej Kłak) jest poddana nieustannej kontroli i inwigilacji. Na początku odrzuca seksualną propozycję mężczyzny, dążąc do serii wymyślnych akrobacji, erotykę zastępuje w nich wymyślna technika. Poucza partnera, że od seksu, do jakiego zmierza każdy mężczyzna, ciekawsza jest tajemnica. A w czasie aktu seksualnego kobiecie trudno jest utrzymać klasę.

W podtekście tych słów mogłaby być myśl, że każda kochanka staje się zabawką w rękach mężczyzny. Mogłaby, gdyby główna bohaterka nie miała psychicznej skazy. Wychowana w toksycznej rodzinie - nie potrafi kochać, nie potrafi kochać się, a seks jest tylko furtką do przemocy fizycznej, będącej przedłużeniem opresji psychicznej. Jest uzależniona od toksycznych emocji. W finale oglądamy jej porzucone, zakrwawione ciało wyszydzane przez groteskowo-bajkową rodzinę żab. Śmierć i natura wyciągnęły po dziewczynę swoją zabójczą dłoń.

Sukcesy i ekscesy

Premiera „Śmierci i dziewczyny" zakończyła się owacją na stojąco, bilety są wyprzedane do końca roku, ale atmosfera nadal jest burzliwa. Dyrektor teatru Krzysztof Mieszkowski złoży do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ponieważ dom jego matki został obrzucony jajkami i pomidorami. A lider Nowoczesnej Ryszard Petru zapowiedział, że zaprosi na przedstawienie wicepremiera, ministra Piotra Glińskiego, gdyż ten zażądał zdjęcia z afisza sztuki jeszcze przed premierą.—j.m.

Premierę „Śmierci i dziewczyny" poprzedziła pikieta Krucjaty Różańcowej wzmocnionej przez narodowców, którzy nie dopuszczali widzów do Teatru Polskiego we Wrocławiu. Dlatego interweniowała policja. W gmachu byli ochroniarze, a spektakl w aurze podwyższonej gotowości rozpoczęło się ostrą migawką. Uniosła się żelazna kurtyna i w świetle stroboskopów zobaczyliśmy wyciemnioną scenę z bohaterami oraz dwójkę czeskich aktorów porno symulujących. Po mocnej impresji opadła kurtyna i zapaliły się światła. Publiczność zareagowała śmiechem. Czuć było atmosferę żartu.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Teatr
Zagrożone sceny. Czy wyniki wyborów samorządowych uderzą w teatry