Artysta przekopał się przez magazyny i z sześciu tysięcy dzieł wybrał 40 rzeźb, obiektów i form przestrzennych, łącząc je w intrygujące grupy. Tak powstała oryginalna autorska wystawa, swoisty „atlas idei”, uzupełniony przez Liberę własnymi rysunkami i fotografiami.
Spotykamy tu dzieła znanych twórców, m.in. Xawerego Dunikowskiego, Katarzyny Kobro, Henryka Stażewskiego, Aliny Szapocznikow, Leopolda Lewickiego, ale też powtórnie odkrywamy prace zapomniane, jak np. „Atletę” Albina Marii Bończy-Bonieckiego (rok 1939), przedstawiający figurę barbarzyńcy, układającego się w schemat swastyki. Wymowny symbol XX wieku, naznaczonego doświadczeniem II wojny światowej.
Bywa, że na tej wystawie wybitne dzieła sąsiadują z kiczem. Połączenia prac niekiedy zaskakują. Powody ich powiązania mogą wynikać z podobieństw formalnych, ale i swobodnej gry wyobraźni. Widz odkrywa więc raz kontynuacje podobnych wątków artystycznych, a kiedy indziej powiązania towarzyskie i uczuciowe ich twórców.
„Wystawę można także odczytywać jako oryginalną autonarrację opowiadającą o samym artyście. Co tak naprawdę wydarzyło się podczas długich wędrówek po magazynach i kto na kogo „zapolował”: Libera na rzeźby czy rzeźby na Liberę?” – stawia pytanie kuratorka Joanna Turowicz.
Libera odpowiada tytułem wystawy: „To nie moja wina, że otarła się o mnie ta rzeźba”, a także serią rysunków, które pełnią rolę komentarza do aranżacji kolejnych sal. Tworzą one rodzaj satyrycznego komiksu, przedstawiającego historię rzeźby w ujęciu artysty, którego obiekty, instalacje, filmy i fotografie przywykliśmy klasyfikować jako obrazoburcze i prowokacyjne. W swoim „komiksie” do wystawy w Królikarni kpi także z „promowania sztuki stabilnej i mieszczańskiej”, czego najostrzejszy wyraz daje w planszy zatytułowanej „Histoire de l’art. A l’epoque de Mieczysław Porebski”, umieszczając głowę legendarnego profesora historii sztuki na trzydrzwiowej mieszczańskiej szafie. A jednocześnie nie oznacza to jeszcze, że rewolucyjnie zrywa wszelkie więzi z tradycją. Przeciwnie, Libera daje nam wyraźnie do zrozumienia, że klasyków awangardy, jak i dzieła mistrzów innych epok warto znać. Trzeba mieć punkt odniesienia, aby dokonać zmiany, czy przewrotu w sztuce. W planszy „Mistrzostwa świata w rzeźbie kobiet” aranżuje spotykanie nieprzeciętnych indywidualności: Kobro, Szapocznikow, Abakanowicz, Bourgeois, najwyraźniej traktując je z estymą.