Beata Szydło ma przyjechać do Londynu w połowie października. Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że chociaż ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, sztab wyborczy bardzo poważnie rozważa wysłanie kandydatki PiS na spotkania z Polonią w stolicy Wielkiej Brytanii. W planie miałoby się znaleźć wystąpienie na London School of Economics, jednej z najlepszych uczelni biznesowych, popularnej wśród młodych Polaków.

Wartość budowania relacji z Polonią udowodnił już wcześniej podczas kampanii prezydenckiej Andrzej Duda. W marcu przyjechał do Londynu żeby spotkać się z polskimi rodzinami i rozmawiał o tym, dlaczego zdecydowali się na wyjazd z Polski. Wizyta przyniosła efekty – chociaż w pierwszej turze ponad połowę głosów zebrał Paweł Kukiz, zwycięzcą drugiej tury był już Andrzej Duda.

Czy walkę o głosy Polaków mieszkających za granicą podejmie Ewa Kopacz? Przez całe wakacje urzędująca premier była bardzo aktywna, podróżując po kraju pociągiem i organizując wyjazdowe posiedzenia rządu. W przeciwieństwie do Andrzeja Dudy, podczas kampanii prezydenckiej Bronisław Komorowski nie pojechał, żeby spotkać się z Polakami mieszkającymi za granicą. Na efekty nie trzeba było długo czekać – chociaż w pierwszej turze zebrał drugą, po Pawle Kukizie, liczbę głosów, to w drugiej turze przegrał z Andrzejem Dudą.

Wizyta w Wielkiej Brytanii, w której mieszka – w zależności od źródła – od 700 tysięcy do 1,2 mln Polaków, dla kandydatów wciąż nie jest oczywista. W wyborach prezydenckich głosowała połowa spośród przeszło 90 tys. osób uprawnionych do głosowania. Czy ich głos ma znaczenie? Na pewno nie powinien być pomijany - w kraju mało jest rodzin, które nie mają kogoś na Wyspach – siostry, brata, dzieci, kuzynów, przyjaciół. Mimo to w życiu politycznym emigranci są cały czas traktowani jako „dodatek", a nie równy uczestnik dyskusji o politycznej przyszłości kraju.