Nieznany bliżej ale na pewno mający duże poczucie humoru mieszkaniec rosyjskiej stolicy Władimir Szpitalew stracił cierpliwość i poszedł do prokuratury.
W czwartek po południu Szpitalew osobiście złożył w prokuraturze generalnej wniosek o sprawdzenie, czy Związek Radziecki (i wchodząca w jego skład Rosyjska Federacyjna Socjalistyczna Republika Radziecka) powstał zgodnie z prawem.
Pod koniec czerwca na wniosek deputowanych Dumy prokuratura generalna orzekła, że w czasach radzieckich Krym bezprawnie przekazano Ukrainie, a obecnie sprawdza (również na wniosek deputowanych) czy niepodległość państw bałtyckich została uznana niezgodnie z prawem ZSRR.
A Szpitalewa zaniepokoiło to, że 6 stycznia 1918 roku wybrana w powszechnych wyborach rosyjska Konstytuanta nie ogłosiła powstania Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej lecz zupełnie innego państwa - Rosyjskiej Demokratycznej Rebuliki Federacyjnej. „Jednakże tego samego dnia praca Konstytuanty została przemocą przerwana przez siły podporządkowane bolszewikom" - napisał we wniosku.
Mieszkaniec Moskwy zwrócił się też do prokuratora generalnego Jurija Czajki, by ten osobiście odpowiedział na wniosek a nie „odsyłał go do swoich podwładnych".