Niemcy mówią tylko o tym i o kryzysie w koncernie Volkswagena. Tak się złożyło, że VfL Wolfsburg, któremu Polak wbił te pięć goli, jest fabrycznym klubem tej firmy. Nieszczęścia, jak widać, chodzą parami, nawet w Niemczech.
Niecodziennie dokonuje się takiej sztuki w jednej z najlepszych lig świata, podobnie jak być może raz w życiu strzela się cztery bramki Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. Ale prawdziwych artystów poznaje się nie po całej karierze, tylko po wybitnych dziełach. Jak pisarzy po bestsellerach, a kompozytorów po przebojach.
Lewandowski ma wszelkie dane, by zostać jednym z nich. Wynika to nie tylko z jego wyjątkowego talentu w nogach, ale i faktu, że idzie on w parze z zawartością głowy. To rzadkie połączenie u piłkarzy. Wielu chłopców na całym świecie nie zrobiło przepowiadanych im karier właśnie dlatego, że szybko grali, ale wolno myśleli. Lewandowski myślał jak trzeba. Pomogła mu w tym rodzina i agent.
Chłopiec tracący ojca w wieku 16 lat ma spore szanse na pójście niewłaściwą drogą. Ale Robert ma mądrą matkę, byłą sportsmenkę, rodzina się kochała i nie było mowy, by syn znalazł się w niebezpiecznym towarzystwie, bo nie mógł zrobić mamie przykrości. Rodzina była podstawą tak samo, jak u Jakuba Błaszczykowskiego, który jednego dnia stracił obydwoje rodziców. Roberta wychowywała matka, a Kubę – babcia i wujek. To nie przypadek, że obydwaj zrobili kariery, w dodatku w tym samym klubie w Dortmundzie. W domu było ciężko, więc kiedy dorośli i dostali szansę, szanowali pracę.
Lewandowski nie miał najpierw szczęścia do trenerów, miał jednak do agenta. Mirosław Trzeciak przeszedł do historii polskiej piłki nie jako reprezentant, jeden z niewielu po wyższych studiach, ale trener, który w Legii nie poznał się na talencie Lewandowskiego