Szczepłek: Mądry Robert

Lewandowski strzelił pięć goli w dziewięć minut i ma Niemcy u stóp.

Aktualizacja: 25.09.2015 16:15 Publikacja: 23.09.2015 09:46

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Niemcy mówią tylko o tym i o kryzysie w koncernie Volkswagena. Tak się złożyło, że VfL Wolfsburg, któremu Polak wbił te pięć goli, jest fabrycznym klubem tej firmy. Nieszczęścia, jak widać, chodzą parami, nawet w Niemczech.

Niecodziennie dokonuje się takiej sztuki w jednej z najlepszych lig świata, podobnie jak być może raz w życiu strzela się cztery bramki Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. Ale prawdziwych artystów poznaje się nie po całej karierze, tylko po wybitnych dziełach. Jak pisarzy po bestsellerach, a kompozytorów po przebojach.

Lewandowski ma wszelkie dane, by zostać jednym z nich. Wynika to nie tylko z jego wyjątkowego talentu w nogach, ale i faktu, że idzie on w parze z zawartością głowy. To rzadkie połączenie u piłkarzy. Wielu chłopców na całym świecie nie zrobiło przepowiadanych im karier właśnie dlatego, że szybko grali, ale wolno myśleli. Lewandowski myślał jak trzeba. Pomogła mu w tym rodzina i agent.

Chłopiec tracący ojca w wieku 16 lat ma spore szanse na pójście niewłaściwą drogą. Ale Robert ma mądrą matkę, byłą sportsmenkę, rodzina się kochała i nie było mowy, by syn znalazł się w niebezpiecznym towarzystwie, bo nie mógł zrobić mamie przykrości. Rodzina była podstawą tak samo, jak u Jakuba Błaszczykowskiego, który jednego dnia stracił obydwoje rodziców. Roberta wychowywała matka, a Kubę – babcia i wujek. To nie przypadek, że obydwaj zrobili kariery, w dodatku w tym samym klubie w Dortmundzie. W domu było ciężko, więc kiedy dorośli i dostali szansę, szanowali pracę.

Lewandowski nie miał najpierw szczęścia do trenerów, miał jednak do agenta. Mirosław Trzeciak przeszedł do historii polskiej piłki nie jako reprezentant, jeden z niewielu po wyższych studiach, ale trener, który w Legii nie poznał się na talencie Lewandowskiego

Nastoletni Robert kopał piłkę w małych stołecznych klubach Varsovii i Delcie. Varsovia miała boisko obok stadionu Polonii, a Delta w pobliżu telewizji TVN, ale nikt z kamerą na boisko nie zaglądał. Lewandowski grał więc dla przyjemności, nie kręcili się wokół niego agenci, w stolicy nie wypatrzył go żaden trener PZPN i nie powiedział: to jest wielki talent! Robert nie wystąpił nigdy w reprezentacji Polski juniorów. To było jakieś dziesięć lat temu, a więc nie tak dawno. Z jednej strony to oskarżenie polskiego systemu wyszukiwania i szkolenia talentów, z drugiej szczęście, bo dzięki temu nikt młodemu chłopakowi nie mącił w głowie.

Szczęście Roberta polegało też na tym, że zwrócił na niego uwagę Cezary Kucharski. Był zawodowym piłkarzem m.in. Legii, Sportingu Gijon i FC Aarau w Szwajcarii, wystąpił na mundialu w Korei (2002) w jedynym zwycięskim meczu Polski. Zobaczył kilkunastoletniego Lewandowskiego w turnieju halowym. Żeby było ciekawiej, chłopak grał wtedy w Partyzancie Leszno (tam pracował jego ojciec, a potem matka) na tzw. lewe zgłoszenie, więc pod innym nazwiskiem. Gdyby trafił w ręce innego agenta w Polsce, mógłby źle skończyć. Ta grupa zawodowa jest nastawiona przede wszystkim na zysk, wynikający z prowizji od transferów, kontraktów i umów reklamowych. Szybki zysk, rzadko uwzględniający interesy zawodnika. 90 procent polskich agentów piłkarzy uważam za szkodników, a wielu z nich to ludzie nieuczciwi.

Kucharski jest agentem innego formatu. Oczywiście, że chce zarobić i Lewandowski jest dla niego żyłą złota. Przepisy FIFA mówią, że prowizja agenta może wynosić maksymalnie 15 procent. Kucharski ma prawdopodobnie 10 procent, co przy zarobkach Lewandowskiego jest fortuną. Tyle że Kucharski należy do tej nielicznej grupy piłkarzy, którzy zarobionych podczas kariery pieniędzy nie roztrwonili. Inwestuje w mieszkania, może sobie pozwolić na rezygnację z poselskiej diety. Pochodzi z Łukowa, zaczynał karierę w Tarnobrzegu, patrzył, jak starsi koledzy sprzedają mecze, jak przepijają zarobione pieniądze, i wiedział, że nie chce być taki sam. Coś z tego przekazał Lewandowskiemu.

Kiedy trafił on do Znicza Pruszków, gdzie pierwszy raz zrobiło się o nim głośno i miał oferty pracy w lepszych klubach, Kucharski spytał go, ile chciałby zarabiać. Lewandowski odpowiedział, że bardziej od pieniędzy interesuje go gra w lepszym klubie. No, ale niech będzie 10 tysięcy. W Zniczu zarabiał 2 tysiące. To było wtedy, gdy Polska przegrała na Euro w Austrii (2008). Kucharski oddał go do Lecha i wynegocjował pensję w wysokości 40 tys. złotych.

Lech stał się dla Roberta dobrym miejscem do nauki. Miał tam niemal osobistego trenera Andrzeja Juskowiaka, króla strzelców turnieju olimpijskiego w Barcelonie, partnera Luisa Figo w Sportingu Lizbona, gracza klubów niemieckich. Juskowiak miał na Lewandowskiego duży wpływ. Nie tylko go uczył, ale i opowiadał o świecie wielkiego futbolu. I wyuczył.

Kiedy w roku 2010 Lewandowski wyjeżdżał do Dortmundu, znał już angielski, nauczył się też kilku zwrotów po niemiecku, żeby przywitać się z kibicami w ich języku. To nieprawda, że był nastawiony wrogo do swoich nowych kolegów: Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka. Był nawet na weselu Błaszczykowskiego. Uznał jednak, że aby lepiej poczuć specyfikę nowego miejsca i poznać język, powinien przebywać w towarzystwie Niemców, a nie Polaków. Dlatego Mario Goetze i Marko Reus byli mu bliżsi, co nie znaczy, że Polaków lekceważył.

Taka postawa to jeden z przejawów jego profesjonalizmu. Podobnie jak dieta (na co wpływ ma też jego żona), osobisty trener, drobiazgowy rozkład dnia, godziny snu itd.

Urok Lewandowskiego polega też na tym, że stając się gwiazdą światowego formatu w najpopularniejszym sporcie, nie stał się pudrowanym celebrytą. Prawie nigdy nie narzeka. Nie słychać, aby mówił coś o słabych sędziach, którzy go skrzywdzili, lub obrońcach, którzy go kopali po ścięgnach.

Kiedy przechodził z Borussii do Bayernu, chciałem zaprosić do swojego programu w TVP Warszawa jego matkę. Odmówiła, mówiąc, że rozmawiała z synem i Czarkiem Kucharskim, którzy prosili ją, aby unikała kontaktów z dziennikarzami, bo Robert jeszcze niczego nie zrobił, więc szum wokół tego transferu jest niepotrzebny. Rozmawiałem z panią Iwoną Lewandowską przez kwadrans i ta miła rozmowa wyjaśniła mi w znacznym stopniu, dlaczego jej syn zrobił karierę.

 

Niemcy mówią tylko o tym i o kryzysie w koncernie Volkswagena. Tak się złożyło, że VfL Wolfsburg, któremu Polak wbił te pięć goli, jest fabrycznym klubem tej firmy. Nieszczęścia, jak widać, chodzą parami, nawet w Niemczech.

Niecodziennie dokonuje się takiej sztuki w jednej z najlepszych lig świata, podobnie jak być może raz w życiu strzela się cztery bramki Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. Ale prawdziwych artystów poznaje się nie po całej karierze, tylko po wybitnych dziełach. Jak pisarzy po bestsellerach, a kompozytorów po przebojach.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan