W sosnowieckiej klinice leży 20-latek, który na oddziale ostrych zatruć z powodu zażycia dopalaczy znalazł się w tym roku po raz trzeci, a drugi w ciągu dwóch ostatnich tygodni. Zażył „Mocarza" – jeden z dwóch najsilniejszych dopalaczy dostępnych na rynku, 800 razy mocniejszy od marihuany. Skręt kosztuje tylko 10 zł.
– Może trzeba zacząć mu wystawiać faktury za pobyt – utyskuje jeden z policjantów. Od czwartku we wszystkich śląskich komendach nad akcją antydopalaczową intensywnie pracują funkcjonariusze z praktycznie wszystkich wydziałów. Trwa obława na sprzedawców, ale najważniejszy cel to złapać hurtownika, który na początku wakacji zalał śląski rynek śmiertelnym specyfikiem. I współpracujących z nim dużych dostawców, których fani dopalaczy na forach nazywają vendorami. To najczęściej anonimowi, ukryci za komputerowymi nickami handlarze.
– Ta sprawa to najwyższy priorytet, bo chodzi o ludzkie życie. Cud, że jeszcze nikt nie umarł. Cena „Mocarza" jest tak niska, że może sięgnąć po niego każdy – mówi katowicki policjant.
Jego kolegów przesłuchujących osoby zatrute dopalaczem zszokowała opowieść jednego z młodych mężczyzn. Po odtruciu oświadczył: – To jest tak dobre, tak kopie, że dalej będę to brał.
Śląska policja zatrzymała do tej pory dziewięcioro sprzedających „Mocarza" (i kilka tysięcy porcji przygotowanych do sprzedaży). – Udało się ich namierzyć dzięki zeznaniom klientów – przyznaje jeden z biorących udział w akcji.
To płotki, dopalacze sprzedawali w domach czy pod dyskotekami. Towar mieli od wspomnianych vendorów. Ci zaś zapewne od jednego hurtownika. Zdaniem policjantów wskazują na to podobieństwa wszystkich zarekwirowanych opakowań „Mocarza".