Kilkuset przestępców skorzystało na pięcioletnim skróceniu okresu przedawnienia czynów, które weszło w życie w efekcie lipcowej nowelizacji kodeksu karnego – ustaliła „Rzeczpospolita".
Z kodeksu usunięto dziesięcioletni okres przedłużający przedawnienie karalności – obecnie obowiązuje wyłącznie jeden dla wszystkich rodzajów przestępstw: pięć lat od daty postawienia zarzutów.
Autorom nowelizacji chodziło o to, by uporać się ze starymi sprawami, które ciągną się od lat. Ale na zmianach skorzystali także przestępcy, którzy sprytnie przeciągali procesy lub ukrywali się.
Jak chociażby Bogdan Z., podejrzany o zbiorowy gwałt ze szczególnym okrucieństwem, który w tym roku wpadł na Słowacji po 23 latach ukrywania się. – Nie mamy wyjścia, sprawa się przedawniła. Gdyby ustawodawca nie skrócił okresu przedawnienia, mielibyśmy czas do 2017 r. – mówi Joanna Garus-Ryba, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga-Południe.
Kary za milionowe oszustwa i wyłudzanie kredytów uniknie także Ryszard B., skazany za zabójstwo bossa gangu pruszkowskiego „Pershinga", czy Wojciech W., podejrzany o udział w gangu, który z Holandii do Polski przemycał wielkie ilości narkotyków – 96 kg marihuany i 4 tys. tabletek ecstasy. W. ukrywa się do dziś, właśnie objęto go umorzeniem.
Przedawnią się też zarzuty wobec członków mafii paliwowej ściganych przez śledczych z Krakowa – nie ma już szans, by prawomocny wyrok zapadł przed 2017 r. – oraz wobec 38 cudzoziemców, którzy przed laty wjechali do Polski na podstawie fałszywych wiz.
Z nowelizacji skorzystali też przestępcy przeciągający procesy, np. współwłaściciele warszawskiej spółki, którzy oszukali bank, zaciągając w nim 650 tys. zł kredytu. To świeża sprawa – proces ruszył wiosną 2013 r. Ale oskarżeni chorowali, obrońcy wnosili o zmiany składu, sąd rozprawy odraczał. Pięć dni przed wejściem nowelizacji w życie obrońcy wnieśli o umorzenie postępowania.