Legalna łaska prezydencka wobec Kamińskiego

Postępowanie prezydenta RP Andrzeja Dudy ułaskawiającego Mariusza Kamińskiego było w pełni legalne i zgodne z obowiązującym porządkiem konstytucyjnym – polemizuje adwokat Błażej Wojnicz.

Aktualizacja: 25.11.2015 15:28 Publikacja: 25.11.2015 14:58

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Ułaskawienie ministra Mariusza Kamińskiego przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę wywołało wiele różnych komentarzy i wątpliwości. W większości miały one charakter polityczny, czego oczywiście można się było spodziewać. Jak słusznie zauważył prezydent, cokolwiek w tej sprawie by się zadziało, cokolwiek by się zrobiło – wszystko mogło zostać uznane za mające aspekt polityczny. Jednak decyzja prezydenta wywołała także (a jakże) dyskusje wśród prawników. Choćby na łamach „Rzeczpospolitej" pan mecenas Tomasz Ludwik Krawczyk w artykule „Ułaskawienie nieskazanego Mariusza Kamińskiego a konstytucja" stara się dowodzić, że decyzja prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej była błędna, opierając się przy tym na znaczeniu terminu „prawa łaski" w języku potocznym (naturalnym). Twierdzi, że skoro słownikowa definicja łaski to „darowanie lub złagodzenie kary" (z czym notabene trudno się zgodzić, bo inną słownikową definicją łaski jest „czyjaś przychylność, wspaniałomyślność", której zastosowanie w okolicznościach niniejszej sprawy zamykałoby spór, albowiem łaskawość prezydenta może właśnie dotyczyć choćby uwolnienia od przykrych dolegliwości związanych z prowadzeniem postępowania karnego w drugiej instancji i potencjalnym skazaniem), zatem jeżeli wyrok jest nieprawomocny, to nie ma kary, a w konsekwencji możliwości zastosowania aktu łaski. Dalej wywodzi, że to, co uczynił prezydent, stanowiło przyznanie „immunitetu", a nawet przydanie Mariuszowi Kamińskiemu „bondowskiej licencji na zabijanie".

To jednak nie wszystko, gdyż autor na koniec wzywa Sąd Okręgowy, aby odmówił „umorzenia postępowania karnego" i merytorycznie rozpoznał apelację, wskazując przy tym, że byłoby to lepsze dla Mariusza Kamińskiego, który „mandat do sprawowania funkcji publicznych wywodziłby wówczas z oceny niezawisłego sądu, a nie z posiadania wpływowych kolegów" (sic!) oraz że przyczyni się to do „budowy w Polsce państwa prawa".

Niestety, w żadnym aspekcie powyższych twierdzeń nie mogę się zgodzić z ich autorem, gdyż ten ograniczony do słownikowego znaczenia słowa „łaski" wywód niezwykle spłyca i ogranicza poruszane zagadnienie, a przez to prowadzi do całkowicie błędnej konkluzji. Nie bierze on pod rozwagę bowiem ani historycznie ukształtowanej instytucji prawa łaski, ani konstytucyjnej roli prezydenta, których uwzględnienie przy takiej analizie jest nieodzowne. Nadto ograniczenie się do wykładni językowej jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy jej rezultat nie budzi wątpliwości. Jak zaś wskazałem powyżej, słowo „łaska" ma co najmniej kilka synonimicznych znaczeń. Nie ukrywam także, że o ile prowadzenie sporu na argumenty jest ze wszech miar uprawnione, pożądane i rozwijające (choć stanowisko pana mecenasa jest całkowicie błędne), o tyle wzywanie Sądu Okręgowego do niewykonywania swoich obowiązków i wywodzenie z decyzji sądu mandatu do wykonywania jakiejkolwiek funkcji budzi niemałe zdziwienie i zaskoczenie. Ale po kolei.

Geneza praw łaski

Od zarania dziejów władza sądownicza była domeną władcy, który wykonywał ją osobiście bądź przez wyznaczonych przez siebie urzędników. Jego wola nie była niczym ograniczona, co oznaczało, że sprawcę mógł ukarać albo w dowolnej chwili uwolnić od odpowiedzialności. Mógł to uczynić nawet wtedy, gdy wyznaczony przez niego urzędnik pierwotnie ukarał sprawcę czynu zabronionego lub podjął wszelkie działania, aby to uczynić. Był to swoisty przejaw prawa łaski stanowiący genezę istniejącej po dziś dzień instytucji. O ile z upływem czasu i wzrastaniem roli i znaczenia poszczególnych warstw społecznych (możnowładztwa, szlachty) omnipotencja władcy w zakresie karania i wymierzania wyroków ulegała jednak stopniowemu ograniczaniu i wyłączaniu spod jego władztwa, o tyle prawo łaski co do zasady wciąż pozostawało jego osobistym uprawnieniem.

Stanu tego nie zmieniła nawet rozwijająca się głównie pod wpływem myśli Monteskiusza idea trójpodziału władzy, oddająca wszak pełną władzę sądzenia niezależnym od władcy sądom. Zachwalając rozdzielenie prawa do sądzenia i prawa do rządzenia oraz wskazując negatywy łączenia ich w jednym ręku despoty, Monteskiusz pisał: „Więcej jeszcze: straciłby najpiękniejszy przywilej naczelnej władzy, mianowicie prawo łaski. Byłoby niedorzeczne, aby wydawał i uchylał wyrok; nie chciałby znaleźć się w sprzeczności sam ze sobą. W dodatku mąciłoby to wszystkie pojęcia; nie wiedziałoby się, czy podsądnego uznano niewinnym czy też ułaskawiono".

Współcześnie w państwach demokratycznych stosowanie prawa łaski wciąż należy głównie do prezydenta, choć nie jest to regułą, gdyż uprawnienie to przynależeć może do rządu czy parlamentu.

W historii Polski instytucja prawa łaski była oczywiście także doskonale znana od zarania dziejów naszej państwowości i za wyjątkiem lat 1578–1791, gdy stosował je Sejm, przynależała do króla lub prezydenta (rady państwa). Sankcjonowały ją także wszystkie dotychczasowe polskie ustawy zasadnicze, począwszy od Konstytucji 3 maja, przez konstytucje marcową i kwietniową, skończywszy na Konstytucji PRL i małej konstytucji z 1992 roku. Co istotne – normowały je w różnym zakresie. I tak choćby Konstytucja 3 maja wyłączała z prawa łaski skazanych za przestępstwa zbrodni stanu (in criminibus status), konstytucja kwietniowa zaś wyraźnie stanowiła, że akt łaski prezydenta może być zastosowany tylko do prawomocnego orzeczenia.

Jak więc wskazuje powyższy krótki i ograniczony rys historyczny aktu łaski, obecne konstytucyjne prawo prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej nie jest jakimś wyjątkowym uprawnieniem wymyślonym przez twórców polskiej konstytucji z 1997 roku, do zrozumienia której potrzebny jest „Słownik języka polskiego", ale instytucją prawną o wielowiekowej tradycji, której poznanie jest niezbędne, aby zgłębić jej istotę, wyłożyć jej obecne znaczenie i wynikający zeń zakres uprawnień prezydenta. Ustawa zasadnicza bowiem niezwykle lakonicznie opisuje to uprawnienie, stanowiąc tylko w art. 139, że: „Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu".

Konstytucyjna rola prezydenta

Aktu łaski jako jednej z prezydenckich prerogatyw nie można także wykładać w oderwaniu od umocowania prezydenta w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Kluczowe w tym zakresie pozostają art. 10 ust. 2 konstytucji ustanawiający dualizm władzy wykonawczej, tj. prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i Rady Ministrów, oraz art. 126 ust. 2 konstytucji stanowiący, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i czuwa nad przestrzeganiem konstytucji.

Wspomniane wyżej normy konstytucyjne powodują: po pierwsze, że prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w sferze realizacji przyznanych mu przez prawo funkcji oraz zadań, które nie wymagają kontrasygnaty premiera, działa niezależnie od Rady Ministrów, ponosząc za swoje działania odpowiedzialność przed narodem; po drugie zaś, jak trafnie wskazał Trybunał Konstytucyjny w swoim postanowieniu z 20 maja 2009 roku, rozpatrującym niesławny spór kompetencyjny pomiędzy prezydentem a Radą Ministrów wywołany wnioskiem premiera Donalda Tuska (tzw. spór o krzesło), prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, czuwając nad przestrzeganiem konstytucji, samodzielnie interpretuje i stosuje jej postanowienia w ramach i przy wykonywaniu zadań własnych, określonych konstytucyjnie lub ustawowo.

Przyznanie zatem prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej tak doniosłej roli strażnika konstytucji, a tym samym uprawnienia do samodzielnej interpretacji i stosowania nadanych mu prerogatyw, powoduje, że w tym zakresie działania prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej można przyrównać do postępowania na podstawie tzw. wykładni legalnej. Jest to zaś ten rodzaj wykładni prawa, który uprawnia organ stosujący prawo do jednostronnej interpretacji treści przepisów, na podstawie których opiera swoje rozstrzygnięcie. Innymi słowy – jeżeli prezydent uznał, że prawo łaski może być stosowane wobec sprawców skazanych nieprawomocnym wyrokiem, to należy stwierdzić, że miał do tego pełne prawo. Należy oczywiście zastrzec, że powyższym twierdzeniem nie przyznaję prezydentowi nieograniczonej swobody w stosowaniu prawa, ale tylko w takim zakresie, który wynika z granic wykładni, tj. daje się uzasadnić treścią konstytucji.

Warto przy tym zaznaczyć, że choć katalog prerogatyw prezydenckich jest liczebnie spory, to nie są to jednak tak dalece idące uprawnienia, które mogą istotnie wpływać na konstytucyjny porządek państwa. Stąd zapewne decyzja ustrojodawcy o przyznaniu prezydentowi zadania czuwania nad przestrzeganiem konstytucji.

Wyjście poza wykładnię językową

Autor artykułu „Ułaskawienie nieskazanego Mariusza Kamińskiego a konstytucja" w swojej interpretacji norm zawartych w art. 139 konstytucji ograniczył się tylko do literalnej wykładni treści tego przepisu, co na gruncie teorii prawa nie może zostać zaakceptowane. W teorii i w praktyce wykładni językowej w istocie przyznaje się prymat nad wykładnią systemową i funkcjonalną (choć są również głosy w doktrynie zwracające uwagę, że z racji specyfiki ustawy zasadniczej klasyczne dyrektywy wykładni mają ograniczone zastosowanie). Niemniej jednak ograniczenie się do wykładni językowej jest dopuszczalne wyłącznie wtedy, gdy ta nie budzi wątpliwości. Tutaj zaś takie występują, gdyż jak wspomniałem powyżej, łaska to nie tylko „darowanie kary", ale choćby także „przychylność" czy „wspaniałomyślność".

Powyższe rozbieżności prowadzić zatem powinny w stronę wykładni systemowej i funkcjonalnej. Czyli po pierwsze – uwzględnienia znaczenia interpretowanej normy w systematyce konstytucji i w kontekście innych jej przepisów (w okolicznościach niniejszej analizy – konstytucyjnych prerogatyw prezydenta i jego roli strażnika konstytucji), po drugie zaś – celu danej instytucji prawnej, zważając także na kontekst jej historycznego powstania i ewolucji. To natomiast zostało już przeze mnie dokonane powyżej i nie ma potrzeby powielania przywołanych tam argumentów.

Powyższe zatem, oczywiście zdaniem autora, dowodzi, że postępowanie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy ułaskawiającego Mariusza Kamińskiego było w pełni legalne i zgodne z obowiązującym porządkiem konstytucyjnym. Pozostaje zatem wierzyć, że zobligowany do wykonania tego orzeczenia Sąd Okręgowy wykona ciążące nań obowiązki prawne i umorzy postępowanie. Przyczyni się to zapewne bardziej do „budowy w Polsce państwa prawa" niż odmawianie wykonania decyzji prezydenta w tym zakresie.

I na koniec, gwoli ścisłości, warto zwrócić uwagę autora tekstu, z którym niniejszy stanowi polemikę, że mandat do sprawowania funkcji publicznych Mariuszowi Kamińskiemu dał naród w wyborach powszechnych, wybierając go na posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, nie zaś wpływowy kolega. W państwie demokratycznym natomiast nic bardziej nie legitymizuje do sprawowania władzy niż wola większości. Warto nadto podkreślić, że sąd nie ma jakichkolwiek uprawnień do przyznania mandatu do sprawowania funkcji publicznych. Od mandatu niesłusznie nałożonego może on co najwyżej tylko obwinionego uwolnić.

Autor jest warszawskim adwokatem

Ułaskawienie ministra Mariusza Kamińskiego przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę wywołało wiele różnych komentarzy i wątpliwości. W większości miały one charakter polityczny, czego oczywiście można się było spodziewać. Jak słusznie zauważył prezydent, cokolwiek w tej sprawie by się zadziało, cokolwiek by się zrobiło – wszystko mogło zostać uznane za mające aspekt polityczny. Jednak decyzja prezydenta wywołała także (a jakże) dyskusje wśród prawników. Choćby na łamach „Rzeczpospolitej" pan mecenas Tomasz Ludwik Krawczyk w artykule „Ułaskawienie nieskazanego Mariusza Kamińskiego a konstytucja" stara się dowodzić, że decyzja prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej była błędna, opierając się przy tym na znaczeniu terminu „prawa łaski" w języku potocznym (naturalnym). Twierdzi, że skoro słownikowa definicja łaski to „darowanie lub złagodzenie kary" (z czym notabene trudno się zgodzić, bo inną słownikową definicją łaski jest „czyjaś przychylność, wspaniałomyślność", której zastosowanie w okolicznościach niniejszej sprawy zamykałoby spór, albowiem łaskawość prezydenta może właśnie dotyczyć choćby uwolnienia od przykrych dolegliwości związanych z prowadzeniem postępowania karnego w drugiej instancji i potencjalnym skazaniem), zatem jeżeli wyrok jest nieprawomocny, to nie ma kary, a w konsekwencji możliwości zastosowania aktu łaski. Dalej wywodzi, że to, co uczynił prezydent, stanowiło przyznanie „immunitetu", a nawet przydanie Mariuszowi Kamińskiemu „bondowskiej licencji na zabijanie".

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?