Andrzej Balaban o wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego

Właściwie powinniśmy być wdzięczni Platformie Obywatelskiej, że nie wybrała sędziów Trybunału Konstytucyjnego na kilkanaście lat naprzód – pisze profesor.

Aktualizacja: 21.11.2015 09:00 Publikacja: 21.11.2015 08:15

Trybunał Konstytucyjny.

Trybunał Konstytucyjny.

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Brak zaproszenia do złożenia ślubowania przez prezydenta RP kandydatów na sędziów do Trybunału Konstytucyjnego stał się jednym z faktycznych, ale też prawnych problemów powyborczej fazy przejmowania władzy. Powód pierwotny jest znany, choć zbyt łagodnie oceniany. To sprzeczna z duchem konstytucji i dobrymi obyczajami prawnymi i politycznymi próba obsadzenia przez Platformę Obywatelską dwóch etatów sędziów TK w drodze manipulacji ustawodawczej. To bardzo niebezpieczny precedens, który może powodować, że każda ekipa przekazująca władzę będzie się decydowała na taką formę zawłaszczenia urzędów państwowych poza czas wynikający z czasu kadencji. Co więcej, posłużenie się taką zawoalowaną próbą łamania zasad państwa prawnego oznacza odrzucenie wszelkich barier i właściwie chyba powinniśmy być wdzięczni PO, że nie wybrała sędziów TK na kilkanaście lat naprzód.

Sens konstytucji

Nie dziwię się, że prezydent Andrzej Duda, będący przecież także doktorem nauk prawnych, nie zaakceptował sytuacji, w której go postawiono. Prezydent RP zgodnie z art. 126 ust. 2 ustawy zasadniczej „czuwa nad przestrzeganiem konstytucji" i w normalnym stanie rzeczy prawdopodobnie na mocy art. 122 ust. 5 odmówiłby podpisania ustawy pozwalającej na wybór sędziów awansem i z „umotywowanym wnioskiem" przekazałby tę ustawę Sejmowi do ponownego rozpatrzenia. Jednakże możliwości takiej pozbawił go pospieszny podpis prezydenta Bronisława Komorowskiego.

W tej akurat sprawie kierowanie ustawy do TK nie wydaje się wskazane, jako że sprawa dotyczy TK oraz ustawy, której pierwotny projekt był w Trybunale przygotowywany. Odmowa przyjęcia ślubowania jest kompetencją prezydenta, co prawda o cechach „deklaratywnych", ale niezbędną w procedurze powołania sędziego. Do czego może się przydać taka kompetencja, widać właśnie, gdy jest wykorzystywana w imię ochrony sensu konstytucji i dobrych zwyczajów prawnych. Wykorzystując tę kompetencję nietypowo, prezydent wobec braku innych środków prawnych uzyskuje efekt sygnalizacyjny i wychowawczy w ramach należącej do niego ochrony konstytucji.

Ślubowanie wysłane pocztą

W prasie pojawiła się propozycja, by oczekujący na powołanie kandydaci na sędziów przesłali tekst ślubowania na piśmie od Kancelarii Prezydenta. By dodać powagi temu niedorzecznemu pomysłowi, proponuje się notarialne potwierdzenie owego pisma. Argumentem na rzecz takiego postępowania ma być podobna forma złożenia dymisji przez premiera Donalda Tuska czy też rozważana przez polityków pisemna dymisja premier Ewy Kopacz w związku ze spotkaniem Rady Europejskiej na Malcie. Otóż, czymś zupełnie innym jest legalne objęcie urzędu, a czym innym jego terminowe bądź nieterminowe opuszczenie. Nie można nikogo siłą zmuszać do piastowania funkcji państwowych, stąd liberalizm form odejścia, zresztą pozorny, bo może się wiązać z odpowiedzialnością za konsekwencję nietypowego przerwania toku pracy państwowej.

Mit politycznego promotora

W omawianej sprawie jest jeszcze jeden istotny element. To założenie, że sędzia TK jest „czyimś" kandydatem i będzie orzekał na rzecz swego politycznego promotora. Jest to myślenie wadliwie, jako że osoby o wyróżniającej wiedzy prawnej po politycznym akcie wyborczym dbają raczej o swoje dobre imię, oceniane w ramach Trybunału i w ramach swej grupy zawodowej, do której dalej należą. Pojedynczy sędzia ma też nikły wpływ na linię orzeczniczą TK, którą w niewielkim stopniu może co najwyżej kształtować prezes Trybunału.

Być może w omawianej sprawie na sędziów przenoszone są oceny całego TK, który, jak to pisze w „Gazecie Wyborczej" z 14–15 listopada Ewa Siedlecka, orzeka w ostatnich czasach jak najwęziej „pod hasłem niewtrącania się władzy w rządzenie" i coraz częściej stosuje metodę umarzania postępowań. Dzieje się tak, ponieważ metody te stosowane były w odniesieniu do coraz bardziej wątpliwego, z punktu widzenia konstytucji, prawotwórstwa PO, a zatem na niekorzyść pozostałych orientacji politycznych, które dzisiaj wracają do władzy.

Konkludując, sposób podejścia prezydenta RP do ślubowania kandydatów na sędziów spełnił swą rolę sygnalizacyjną i wychowawczą. Teraz najlepszym wyjściem byłoby przyjęcie ślubowania jako wyraz dobrej woli prezydenta. Rozwiązanie takie jest możliwie tym bardziej, że w międzyczasie pojawiła się propozycja zmian ustawowego statusu Trybunału Kon, które uniemożliwią w przyszłości takie instrumentalne posługiwanie się Trybunałem przez polityków.

Autor jest prof. zw. dr. hab. na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego

Brak zaproszenia do złożenia ślubowania przez prezydenta RP kandydatów na sędziów do Trybunału Konstytucyjnego stał się jednym z faktycznych, ale też prawnych problemów powyborczej fazy przejmowania władzy. Powód pierwotny jest znany, choć zbyt łagodnie oceniany. To sprzeczna z duchem konstytucji i dobrymi obyczajami prawnymi i politycznymi próba obsadzenia przez Platformę Obywatelską dwóch etatów sędziów TK w drodze manipulacji ustawodawczej. To bardzo niebezpieczny precedens, który może powodować, że każda ekipa przekazująca władzę będzie się decydowała na taką formę zawłaszczenia urzędów państwowych poza czas wynikający z czasu kadencji. Co więcej, posłużenie się taką zawoalowaną próbą łamania zasad państwa prawnego oznacza odrzucenie wszelkich barier i właściwie chyba powinniśmy być wdzięczni PO, że nie wybrała sędziów TK na kilkanaście lat naprzód.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?