Coś się musi skończyć, żeby się nowe zaczęło. Za nami wrzesień i egzaminy na aplikacje prawnicze. Zamknęły się protokoły uniwersyteckich systemów obsługi studentów. Odbywają się ostatnie egzaminy magisterskie. Skończyły się rozmowy z kandydatami na prawnicze studia doktoranckie. Na emeryturę przechodzą ci, którzy w mijającym roku akademickim osiągnęli wiek właściwy dla zasłużonego odpoczynku. „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym", jak śpiewa brat biskupa. Wkrótce zakończy się kadencja Sejmu, trwa jeszcze gorączka legislacyjna. Zasada dyskontynuacji prac przetnie wszystkie inicjatywy, każąc nowemu parlamentowi działać na własny rachunek. To, co przed nami, może będzie nowe, ale konsekwencje dotychczasowych działań pozostają. I są do rozliczenia nie tylko przez Boga i historię...

O nowym otwarciu przyzwyczailiśmy się myśleć w ostatnich dniach grudnia i w styczniu. Nie najlepszy to wszelako moment na zamykanie i otwieranie, gdyż Boże Narodzenie zdążyło przynieść już wiele nowego. Sporo osób wyjeżdża na krótkie zimowe ferie. Wciąż jednak za Rzymianami zmieniamy datę roczną 1 stycznia, uparcie trwając przy dziedzictwie starożytnych. Dla nich dzień ten miał kolosalne znaczenie. Urzędnicy obejmowali stanowiska – wszystkie bez mała były roczne w republikańskim Rzymie. Na drugą kadencję nikt liczyć nie mógł, bo system jej nie przewidywał. Dziedzictwo rzymskie przypomina, że początek roku to w ogóle kwestia umowna. Kwiryci mieli niegdyś nowy rok 1 marca, o czym świadczy nieregularnie krótszy luty oraz łacińskie nazwy miesięcy. Przetrwały nawet w nieromańskich językach: siódmy z imienia September to przecież dziewiąty, październik nie jest ósmy, „dziewiąty" to miesiąc jedenasty, a ostatni w roku wciąż jest nazywany dziesiątym.

Życie jako rzeczywiste otwarcie prawniczego roku wskazuje jesień. Po rozleniwiających i, co tu dużo mówić, rozbijających trochę letnich urlopach przychodzi ożywiona praca. Świeże i wypoczęte umysły szukają nowych inspiracji i rzucają się w wir tego, co oby szczęście, ale i dobro, i sprawiedliwość przynosiło. Od nowa bierzemy się do kształcenia prawników. Coś zatem zamknęliśmy, ale w konkretnym celu: żeby coś innego mogło się zacząć. Mamy nadzieję, że lepszego. Brzmi więc na koniec akademickich inauguracji antyczna formuła: quod bonum, felix, faustum, fortunatumque sit – „co oby było dobre, miłe, pomyślne i szczęśliwe". Zawołanie wyraża radość z nowego i nadzieję na lepsze, życzenia najserdeczniejsze i najszczersze. Boć chce się mieć jeszcze przynajmniej jedną szansę następnego poranka, rozpoczęcia z czystym kontem. Formułę przejęliśmy z ust rzymskich urzędników przedstawiających relacje z przedłożeniem ewentualnej uchwały. QBFFFS to preambuła konsularnych przedłożeń senatowi. Standardowo wyrażała nadzieję na powodzenie ludu rzymskiego kwirytów i ich rzeczypospolitej. Konsulowie nią rozpoczynali przedłożenie. Gdy z końcem roku zdawali własny urząd, zwykli kończyć słowami: feci quod potui, meliora faciant potentes – „uczyniłem, co potrafiłem; ci, co są w stanie, niech zrobią lepsze rzeczy". Rozstawali się bez żalu, skoro taka kolej rzeczy. Wiedzieli rok temu, że przyjdzie ten moment. Odchodząc, z nadzieją życzyli nowym konsulom powodzenia wobec wyzwań i szans, jakie niesie przyszłość.

Życzymy i my wszystkiego co najlepsze studentom i doktorantom, absolwentom i aplikantom. Ich wysiłek w nowym roku byłby bez sensu, gdyby nie konkretny cel starań. Na progu nowego roku prawniczego pytanie o ten cel stawiają sobie także ich nauczyciele. Kształcimy ogromne zastępy prawników. Zaraz staniemy ponownie w wielkich i pełnych salach wykładowych przed studentami pierwszego roku. Czy warto im się starać o formację prawniczą? Czy znajdą pracę w zawodzie? Jestem przekonany, że trzy cechy lub okoliczności zagwarantują każdemu dobre miejsce na rynku. Nie zaliczyłbym do nich inteligencji ani znajomości. Przydają się, ale trudno o nie zadbać, jak nie sposób postarać się o to, aby mieć szczęście. Trzeba natomiast dać mu szansę. I ku temu prowadzą te trzy: solidne przygotowanie merytoryczne, pracowitość i lojalność. Rzymianie by się ich nie powstydzili. Pierwsze zależy głównie od warunków, jakie tworzą nasze uniwersytety. Drugiej winniśmy pomagać roztropnymi wymaganiami i nieustępliwością. Trzecią muszą wypracować sami. QBFFFS. Wszystkie trzy miłe – posłużą dobru i pomyślności.

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW