W stosunkach z Polską popełniliśmy błędy

Problemy mniejszości nie mogą jednak przysłaniać strategicznej współpracy między naszymi krajami – uważa Linas Linkevičius, szef litewskiego MSZ.

Aktualizacja: 19.11.2015 19:30 Publikacja: 18.11.2015 20:00

W stosunkach z Polską popełniliśmy błędy

Foto: materiały prasowe

"Rzeczpospolita": Kilka dni przed zaprzysiężeniem nowego polskiego rządu spotkał się pan z obecnym ministrem Witoldem Waszczykowskim. Czy padły z pana strony jakieś obietnice dotyczące poprawy stosunków polsko-litewskich, spraw mniejszości polskiej na Litwie?

Linas Linkevičius:
Do spotkania doszło z mojej inicjatywy. Uważam, że nie możemy tracić ani chwili. Litwa i Polska płyną na tej samej łodzi, musimy współpracować w zakresie bezpieczeństwa. Mamy takie same oczekiwania wobec przyszłorocznego szczytu NATO w Warszawie. Zależy nam na jego sukcesie, nie dlatego, że odbywa się w Polsce, ale dlatego, że sojusz potrzebuje pozytywnych decyzji. Inna strategiczna sprawa to energetyka, w połowie grudnia otwieramy most energetyczny, ostatnio podpisaliśmy bardzo ważną umowę o finansowaniu połączenia gazowego. To przełom w sytuacji energetycznej w regionie, istotny dla całej Europy. Musimy współpracować. Nawet jeżeli są jakieś problemy, to nie mogą przysłaniać pól strategicznej współpracy. Powiedziałem też, że w stosunkach bilateralnych nie jest tak źle, jak niektórzy mówią. Waldemar Tomaszewski [szef Akcji Wyborczej Polaków na Litwie] rozpowszechnia nieprawdę o sytuacji.

Ale problemów mniejszości nie da się odsunąć na bok. Przepraszał pan w lutym 2013 roku w rozmowie z „Rz" za swoich kolegów z litewskiego Sejmu, którzy w dniu ostatniej wizyty Lecha Kaczyńskiego w Wilnie, tuż przed katastrofą smoleńską, nie poparli kompromisowej wobec polskiej mniejszości ustawy o pisowni nazwisk. Jak przyjęli te przeprosiny politycy litewscy? Bo w zakresie ustaw korzystnych dla Polaków nic się od tej pory nie zmieniło.

Było dużo komentarzy, niektórzy mnie potępiali, niektórzy zrozumieli, dlaczego to zrobiłem. Powiedziałem to, co czułem. To wynikało też z mojego podejścia do wagi stosunków z Polską. Trzeba się odnosić do siebie wzajemnie ze zrozumieniem. Jak jechałem ostatnio do Warszawy, spotkałem się z mniejszością litewską w Sejnach. Zmieniła się atmosfera. Też mają wiele problemów, jak Polacy na Litwie. Z finansowaniem szkół i ich wyposażeniem. Są jednak wdzięczni młodemu burmistrzowi, ja też z nim rozmawiałem i odniosłem dobre wrażenie. Są tam problemy z pracą, środkami finansowymi, atrakcyjnością regionu, ale niezależne od narodowości. To generalne kłopoty. Tak samo na Litwie. Jak jestem za granicą, to zawsze mówię, że poza Polską jest 20 milionów Polaków, ale jeden procent z tego na Litwie. A z 400 polskich szkół, 73 są na Litwie: od przedszkoli do szkoły wyższej. Jak się reorganizuje szkoły, to nie z powodów narodowych.

Znam te argumenty.

Po prostu je powtarzam.

Ale nie przyjęto żadnej ustawy, na które czeka mniejszość polska, i władze w Polsce też, które zresztą usłyszały wiele obietnic od litewskich polityków z wielu rządów. Nie zostały spełnione.

Wiem, o czym pan mówi. Pewne ruchy w sprawie tabliczek z polskimi nazwami ulic zostały wykonane. Właściwie sprawa została praktycznie załatwiona, zrobiono to powoli i po cichu. Prawie nikt tego nie zauważył. Jeżeli chodzi o pisownię nazwisk, to kilka projektów jest w Sejmie. Będą omawiane, nie wiem kiedy, ale zapewne wkrótce.

Wciąż słyszę „wkrótce".

Nie jestem posłem do Sejmu. Zgadzam się z panem, nie spieram się, to złe. Te opóźnienia i nam nie pomagają. Za każdym razem, gdy zbliżamy się do rozwiązania, aktywizują się przeciwnicy. Ma pan rację, to trwa za długo. I mam nadzieję, że problemy zostaną rozwiązane. Ale powtarzam: to nie są jedyne aspekty, które powinny określać stosunki litewsko-polskie. Jeżeli zbliżymy się w tych innych kwestiach, osiągniemy wzajemne zrozumienie, to i te problemy zostaną rozwiązane, w sposób naturalny. Bez napięć. Chcemy wypracować lepszą atmosferę, mówiłem o tym z przedstawicielami nowego polskiego rządu i prezydenta, miałem dobre spotkanie z prezydenckim ministrem Krzysztofem Szczerskim. Ustaliliśmy, by stworzyć dobry plan na rzecz rozwiązania problemów, bez myślenia życzeniowego. Pamiętając, że są siły zewnętrzne, którym zależy na dzieleniu nas.

Z tym nowym rządem, tworzonym przez PiS, będzie łatwiej rozmawiać niż z poprzednimi?

Próbuję patrzeć pozytywnie. Pamiętam, co na początku urzędowania powiedział prezydent Andrzej Duda, że współpraca w zakresie bezpieczeństwa i współpraca regionalna to jego priorytet. To dobra podstawa. Jestem optymistą, jesteśmy skazani na współpracę, mimo problemów. Mam nadzieję na współpracę pragmatyczną i skuteczną.

Rok temu prezydent Dalia Grybauskait? jako pierwszy przywódca kraju UE obiecała Ukraińcom prawdziwą śmiercionośną broń. Kijów ją od was otrzymał?

Zrobiliśmy, co obiecaliśmy. Ale nie mówiliśmy o tym głośno. Wierzymy, że Ukraińcy naprawdę potrzebują wsparcia, bo mają przeciw sobie siły, które są lepiej wyposażone niż niektóre armie państw europejskich. Separatyści dostali sprzęt od Federacji Rosyjskiej, nie można przecież kupić czołgów i nowoczesnej broni artyleryjskiej w supermarkecie. Inni mówią o rozwiązaniu pokojowym, dyplomatycznym, ale nie wspominają o rosyjskim wsparciu militarnym dla separatystów na Ukrainie. To nie pomaga Ukrainie w obronie, która jest jej prawem i obowiązkiem. Pokój nadejdzie, ale kraj będzie zniszczony. Ukrainie trzeba pomóc ekonomicznie, politycznie, ale też militarnie. My udzielamy wsparcia militarnego, z obiektywnych przyczyn nie jest na tyle duże, by zmienić sytuację. Ale to akt moralny, akt solidarności. Robimy to, co obiecaliśmy.

Czyli dostarczyliście śmiercionośną broń.

Tak, oczywiście. Ilość symboliczna, porównywalna z naszym potencjałem. Nie będę się wdawał w szczegóły.

Rosja może zrobić kolejny krok na Ukrainie? Czy też porozumienia mińskie zostaną dotrzymane?

Obawiam się, że ostatnio mieliśmy postęp tylko w jednym wymiarze: jest mniej wymiany ognia i mniej ofiar. Ale aktywność separatystów wzrosła. To się czasowo zeszło z zamachem terrorystycznym w Paryżu, więc się tego nie zauważa. W każdym momencie konflikt może się zaognić. Nie jestem optymistą. Wydarzenia w Syrii i kryzys migracyjny odwracają uwagę świata od Ukrainy. Może powstać wrażenie, że tam się uspokaja. Ale to iluzja.

Zachodnie mocarstwa nie tylko coraz mniej się interesują Ukrainą. Współpraca z Rosją w kwestii Syrii i walki z terroryzmem staje się dla nich bardzo ważna. Co może doprowadzić do tego, że sankcje nałożone na Moskwę za agresję na Ukrainie nie zostaną przedłużone.

Wciąż jest tendencja, by przymykać oko na działania Rosji, by być, jak się to nazywa – pragmatycznym, choć ja bym to nazwał inaczej: nieodpowiedzialnością. Ale ustalenia w UE są takie, że sankcji nie będzie, jeżeli porozumienia mińskie wejdą w życie. Na to się jednak niestety nie zapowiada. Sądzę, że nie będzie uzasadnienia dla tego, by UE nie przedłużyła sankcji. Taką mam nadzieję.

Ma pan nadzieję. A co mówią inni unijni ministrowie spraw zagranicznych?

Rozmawiam nieformalnie z kolegami. I czuję, że będziemy działać tak, jak ustaliliśmy. Mam nadzieję w sprawie sankcji, ale gwarancji nie dam.

Wspominał pan o Waldemarze Tomaszewskim, który, dodam, wykazywał zrozumienie dla działań Rosji na Ukrainie. On jest dla Litwinów wrogiem publicznym numer jeden?

Nie wiem, jaki ma numer. To nie chodzi o to, że jest wrogiem.

No, ale jest powszechnie krytykowany przez polityków litewskich. Jego ugrupowanie, AWPL, jest z PiS w jednej partii europejskiej Konserwatystów i Reformatorów. Te związki między AWPL i rządzącym w Polsce PiS mogą być przeszkodą w poprawie stosunków między naszymi krajami?

Popatrzmy pozytywnie. Wierzę, że polski rząd uzna, że w jego interesie jest to, by słuchać nie tylko Tomaszewskiego, ale i innych głosów z mniejszości polskiej, także krytycznych wobec AWPL. Zwykle nie komentowałem działań tej partii, ale sytuacja w regionie jest napięta, dlatego mówię otwarcie: to siła polityczna żyjąca z konfliktu, to podstawa jej istnienia. To nie pomaga rozwiązywać problemów mniejszości, nie pomaga tworzyć klimatu zaufania. Co polski rząd z tym zrobi, to jego decyzja. Ale chciałbym, by nie słuchał tylko jednego polskiego głosu.

—rozmawiał Jerzy Haszczyński

"Rzeczpospolita": Kilka dni przed zaprzysiężeniem nowego polskiego rządu spotkał się pan z obecnym ministrem Witoldem Waszczykowskim. Czy padły z pana strony jakieś obietnice dotyczące poprawy stosunków polsko-litewskich, spraw mniejszości polskiej na Litwie?

Linas Linkevičius:
Do spotkania doszło z mojej inicjatywy. Uważam, że nie możemy tracić ani chwili. Litwa i Polska płyną na tej samej łodzi, musimy współpracować w zakresie bezpieczeństwa. Mamy takie same oczekiwania wobec przyszłorocznego szczytu NATO w Warszawie. Zależy nam na jego sukcesie, nie dlatego, że odbywa się w Polsce, ale dlatego, że sojusz potrzebuje pozytywnych decyzji. Inna strategiczna sprawa to energetyka, w połowie grudnia otwieramy most energetyczny, ostatnio podpisaliśmy bardzo ważną umowę o finansowaniu połączenia gazowego. To przełom w sytuacji energetycznej w regionie, istotny dla całej Europy. Musimy współpracować. Nawet jeżeli są jakieś problemy, to nie mogą przysłaniać pól strategicznej współpracy. Powiedziałem też, że w stosunkach bilateralnych nie jest tak źle, jak niektórzy mówią. Waldemar Tomaszewski [szef Akcji Wyborczej Polaków na Litwie] rozpowszechnia nieprawdę o sytuacji.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami