Arystokracja rozumu i terror

Czego możemy nauczyć się od Francji? Bardzo wiele. Chociażby przyjrzeć się, jak radzi sobie z największym kryzysem od czasów wojny algierskiej – pisze publicysta.

Publikacja: 16.11.2015 21:00

Eryk Mistewicz

Eryk Mistewicz

Foto: Fotorzepa/Magda Starowieyska

W Polsce, gdy zbliża się niebezpieczeństwo, raczej ryglujemy drzwi i okna, liczymy dzieci, bierzemy je pod spódnice. Gasimy światło i udajemy, że nas nie ma. Ten model zachowania w kryzysie bez najmniejszego zażenowania nie tak dawno proponowała jedna z osób publicznych.

Po pierwsze, społeczeństwo

We Francji jest inaczej. #PorteOuverte czyli #OtwarteDrzwi to natychmiastowe skrzyknięcie się ludzi w sieci: jeśli nie możecie wrócić do domu, powiedzcie, gdzie jesteście, podejdziemy po was lub podejdźcie do nas. „Nie mamy wolnego łóżka, ale jest miejsce na podłodze, karimata, czeka na was gorąca kawa" – to jeden z tysiąca podobnych wpisów. Często z adresami, kodami wejściowymi do domów. Gdy podałem to dalej, tłumacząc na język polski w sieci społecznościowej, zapadła konsternacja.

Jakbyśmy my w Polsce, biegnąc, aby zdobyć więcej dla siebie, zapomnieli, że powinniśmy też dawać coś innym.

Co ciekawe, młode pokolenie Francuzów, trzydziestolatki, nie potrzebują, aby ktokolwiek ich organizował. Nie potrzebują lidera, sformalizowanych organizacji. Po to mają nowe media, aby z nich korzystać.

Po drugie, politycy

Wydawałoby się, że seria ataków to doskonała pożywka dla oskarżeń przedstawicieli jednej partii wobec innej. Oskarżeń wobec socjalistów którzy wierzyli, że imigranci w latach 70. przyczyniają się do rozwoju ekonomicznego i należy sprowadzać ich jak najwięcej. Oskarżeń wobec prawicy – niegdyś UMP, a dziś republikanów – że nie dość skutecznie rozprawiała się z imigrantami. Kolejnych oskarżeń przechodzących w regularną polityczno-medialną łupaninę.

A jednak nie: po kolei krótkie oświadczenia polityków. Zimne, wycyzelowane, aby nikogo z konkurentów politycznych nie urazić, aby nie dać pożywki dla oskarżenia o wykorzystywanie tragedii narodowej do rozgrywania swoich partykularnych interesów. Mocne krótkie zdania. Wsparcie dla idei współpracy wszystkich sił, wsparcie na rzecz Republiki. Od prawa do lewa jednym głosem. Z informacją o spotkaniu prezydenta François Hollande'a z Marine Le Pen. Gdyż Republika tego wymaga. I pełnym wsparciem Nicolasa Sarkozy'ego dla François Hollande'a. Gdyż i tego Republika wymaga. Jedność, która tak podoba się Francuzom, świadczy właśnie o klasie, której oczekują od polityków.

W Polsce dziś to już niemożliwe. Ostatni moment powstrzymania fali tak złych emocji możliwy był po 10 kwietnia 2010 roku. Jednak konflikt wybuchł wówczas ze zdwojoną siłą. Paliwa zostanie na długo. I każde wydarzenie jest dobre, aby zaatakować odwiecznego wroga, tym samym mobilizując własne szeregi i utrzymując je w stanie pełnej gotowości.

Polska polityka przestała być polityką dobra wspólnego. Francja, z zachowaniem liderów poszczególnych partii, z których dziś każdy zachowuje się z wielką powagą, znów przypomina, na czym polega działalność publiczna albo jeszcze inaczej: po co polityk jest w polityce.

Po trzecie, media

Francuskie stacje nadawały obraz z działań policji z kilkuminutowym opóźnieniem. Z Twittera wiedziałem, że już po akcji w Bataclan, znałem okoliczności i efekt działań sił specjalnych, we France 2 i France 3 dopiero przygotowywano się do szturmu.

Szturm, krew, opowieści świadków stanowiły jednak tylko wstęp, nie stanowiły głównego przekazu. Od razu obrazom tym towarzyszyły interpretacje ekspertów – czynnych kryminologów.

Francuskie media bardzo uważnie dobierają osoby występujące, nie tylko w sytuacjach kryzysowych. Z reguły nie ma w nich miejsca dla polityków. Nie przypominam sobie telewizyjnego programu z udziałem szefa Zgromadzenia Narodowego, frakcji parlamentarnej, ministra, posła. Jeśli przed kamerami zasiada prezydent, premier, minister spraw wewnętrznych, Marine Le Pen czy Nicolas Sarkozy, jest to wydarzenie nadzwyczajne.

Ciekawy klucz obowiązuje przy doborze ekspertów. Priorytet: praktycy. Kryminolodzy, ludzie pracujący w terenie, znający temat dogłębnie. I najważniejsze: ekspert nie jest celebrytą; wypowiada się konkretnie, a nie kwieciście; naturalne jest, że jeśli ekspert nie wie – mówi, że nie wie. Po tragedii airbusa we francuskich Alpach nie było żadnego eksperta lotniczego, który przyjąłby zaproszenie do studia telewizyjnego, zanim nie odnaleziono czarnych skrzynek maszyny. Powaga „urzędu eksperta" zobowiązuje. Oczywiste jest też, że ekspertowi się nie przerywa, zaprasza się go do studia po to, aby czegoś się dowiedzieć. To rola służebna dziennikarzy wobec ich odbiorców.

Ale jest ktoś jeszcze we francuskich mediach. Ktoś „wyżej" niż ekspert. To intelektualista.

W sobotni wieczór rozpoczęła się intelektualna uczta we France 2. Trzyipółgodzinny program ONPC „Nie idziemy spać". Nieprzerywany ani reklamami, ani nieepatujący tym, co się wydarzyło. To już wszyscy wiedzą. Teraz ważniejsze: co i dlaczego, i co dalej. Filozofowie, pisarze, czasami szaleńcy, w których słowa warto się wsłuchiwać, bo dużo wiedzą, bardzo dużo (a na pewno więcej od nas) przeczytali. Beigbeder, Houellebecq, Wolton, Zemmour, Onfray, Finkielkraut... Intelektualiści. Nie tylko czytający, ale i piszący książki. Jeśli w sezonie premier – tuż po wakacjach – nie pokażą swej nowej książki lub jeśli to, co zaprezentują, zostanie drugi czy trzeci raz rok po roku powszechnie skrytykowane, to z wolna wypadają z diagramów gości programów takich jak ONPC.

Intelektualistów będących najwyższą formą arystokracji rozumu w naszej przestrzeni publicznej właściwie nie ma. Trudno zaprosić do programu profesora filozofii, trzeba byłoby bowiem do programu się przygotować, posiadać ten rodzaj backgroundu kulturowego, który w mediach w Polsce w trybie przyspieszonym zanika (zanika też potrzeba pogłębionej wiedzy o świecie). Zaryzykuję, że to wyzwanie – zaproszenie profesora filozofii do programu – przyjęłoby ledwie kilku dziennikarzy polskich. Zaryzykuję też tezę kolejną: nie ma dziś w Polsce stacji telewizyjnej, która zaryzykowałaby dłuższą niż siedmiominutowa rozmowę z profesorem filozofii.

Co gorsza, dotyczy to także medium publicznego, jakim jest TVP w swych wiodących programach.

Po co zresztą komu w Polsce filozof? Po co filozofia, jeśli zamachy w Paryżu, będące de facto wojną cywilizacji, można tłumaczyć jedynie na najprostszym, najbardziej prymitywnym poziomie, zapraszając do studia byłego antyterrorystę. Stawiając na mięśnie i technikę, bramki pirotechniczne, systemy rozpoznawania twarzy, zamykanie „gorących dzielnic", a więc kolejne restrykcje i środki techniczne, nie na pogłębioną refleksję.

Na refleksję, która w zalanej poprawnością politycznej Europie brzmiała jeszcze niedawno jak herezja. Po wydarzeniach w Paryżu i to się jednak zmienia. Tym zresztą różnią się intelektualiści od ideologów i propagandystów, że są wolni w swoich ocenach. Być może dlatego są z taką uwagą słuchani.

Gdy nie wiadomo co dalej, to oni – intelektualiści – są słuchani wyjątkowo uważnie.

Reset albo wniosek główny

Polska ma niesłychane szczęście. Wydarzenia we Francji zbiegły się z resetem w polskiej polityce. Sprawy publiczne po przemyśleniu mogą być zorganizowane od początku. Z możliwością poważnego przemyślenia kwestii uchodźców, sposobu ich przyjmowania w Polsce, także tego, czy nie uznać priorytetu dla przyjęcia chrześcijańskich uchodźców z Syrii.

Reset w polskiej polityce wpłynąć też może na lepszą opiekę nad obywatelami polskimi za granicą, także w krajach unijnych. Opiekę przez 24 godziny siedem dni w tygodniu. Ze świadomością, że wszyscy dyplomaci polscy służą swemu narodowi. Wymogiem chwili staje się sprawny system alertów dla wszystkich obywateli polskich, których komórki logują się w mieście czy regionie, w którym dochodzi do nietypowego zdarzenia.

Ale widać też, że rozwiązanie KRRiT i wprowadzenie głębokiej zmiany funkcjonowania mediów publicznych będzie wielką szansą podniesienia na wyższy poziom jakości debaty publicznej. Mam nadzieję, że reset w polskiej polityce przełoży się na wymuszenie wysokojakościowych treści u nadawców publicznych, co sprzyjać będzie umocnieniu się arystokracji rozumu w Polsce. Reset w polskiej polityce jest także tu wielką szansą ułożenia lepiej, godniej, sensowniej spraw publicznych.

Autor jest publicystą, szefem kwartalnika opinii „Nowe Media"

W Polsce, gdy zbliża się niebezpieczeństwo, raczej ryglujemy drzwi i okna, liczymy dzieci, bierzemy je pod spódnice. Gasimy światło i udajemy, że nas nie ma. Ten model zachowania w kryzysie bez najmniejszego zażenowania nie tak dawno proponowała jedna z osób publicznych.

Po pierwsze, społeczeństwo

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji