Zasadnicza teza niniejszego artykułu brzmi: przez co najmniej dwa i pół roku urząd prezydenta RP będzie realnym politycznym centrum decyzyjnym Rzeczypospolitej. Od jakości tego centrum zależeć będzie to, na ile Rzeczpospolita podoła wyzwaniom, jakie już przed nią stanęły i jakie staną w najbliższych latach.
Nietrwałe zaplecze
Rozumowanie, którego efektem jest powyższa prognoza, odwołuje się do przesłanki, również mającej prognostyczny charakter (a zatem zostanie zweryfikowana przez nieodległe zdarzenia). Głosi ona, że Sejm powołany w wyniku październikowych wyborów będzie wewnętrznie zablokowany, a zatem niesłychanie trudne będzie powołanie rządu o charakterze większościowym ze stabilną i trwałą w czasie większością parlamentarną.
Za mało prawdopodobne uważam uzyskanie przez PiS bezwzględnej większości koniecznej do powołania własnego rządu. Za bardziej prawdopodobne uważam uzyskanie przez tę partię liczby mandatów tak bliskiej bezwzględnej większości, że wystarczy skłonienie kilku posłów innych klubów, żeby przeszli wbrew władzom swych stronnictw na stronę PiS, by rząd PiS uzyskał większość bezwzględną.
Za najbardziej prawdopodobne uważam takie zwycięstwo PiS, które zapewni tej partii najsilniejszy klub w Sejmie, z dużą przewagą nad drugą w kolejności PO. Ale skład Sejmu będzie taki, że – niezależnie od tego, ile mniejszych partii i z jakim wynikiem do niego wejdzie – jeśli nawet premierowi wskazanemu przez PiS (pani Beacie Szydło) uda się stworzyć rząd w tak zwanym pierwszym kroku konstytucyjnym, to jego zaplecze parlamentarne będzie niestabilne i nietrwałe, przypominające, w odmiennych okolicznościach, zaplecze parlamentarne rządu w latach 2005–2007.
Ponieważ przy przewidywanej kompozycji politycznej Sejmu powołanie rządu w drugim kroku (przez Sejm, bez udziału prezydenta) będzie graniczyć z niemożliwością, to prędzej czy później skończyć się musi na kroku trzecim, rządzie „z ręki" prezydenta, dla którego zatwierdzenia przez Sejm nie będzie konieczna większość bezwzględna, bo wystarczy większość zwykła. Taki mniejszościowy rząd będzie mógł trwać, ale z rządzeniem może mieć trudności. Czasowe granice tolerancji rządu mniejszościowego przez główne partie będzie wyznaczał stan finansów partyjnych. Po trwającym dwa lata maratonie wyborczym wszystkie partie będą dysponowały niewielkimi środkami finansowymi, a ich odtworzenie dzięki cokwartalnym subwencjom budżetowym będzie wymagało ponad dwóch lat, po których możliwe będzie odwołanie się do woli wyborców.