Sanacja uniwersytetu

Środowisko akademickie rozbudowało system solidarności korporacyjnej – piszą historycy z UW, inicjatorzy ruchu Obywatele Nauki.

Publikacja: 29.06.2015 21:45

Sanacja uniwersytetu

Foto: Fotorzepa/Magda Strowieyska

Nauka w Polsce potrzebuje sanacji. Słychać to coraz wyraźniej ze strony licznych spontanicznie powstających w środowiskach akademickich organizacji i nieformalnych gremiów. Rozmaicie rozkładają się tam akcenty, priorytety i sposoby działania, ale wszystkie te inicjatywy świadczą o oddolnej potrzebie głębokich zmian. Właśnie sanacji, bo samo dosypanie pieniędzy nie wystarczy. Oczywiście odpowiednio i właściwie dystrybuowane środki finansowe są warunkiem koniecznym, jednak na pewno niewystarczającym. Środowisko akademickie chce zmiany, jest gotowe ją współtworzyć i wprowadzać.

Grupa pracowników nauki z pokolenia, które karierę naukową rozpoczęło po 1989 roku, reprezentujących różne dziedziny i różne ośrodki akademickie, w 2012 r. stworzyła ruch Obywatele Nauki. Zainspirowani przez Obywateli Kultury chcemy doprowadzić do podpisania umowy społecznej określającej zakres zmian i kierunek rozwoju nauki w Polsce. Ostatnie dwa lata poświęciliśmy na rzetelne opracowanie dokumentu, który stanowiłby fundament tej umowy. Liczne debaty i seminaria z udziałem kilku tysięcy naukowców zaowocowały powstaniem Paktu dla Nauki.

Ruch Obywatele Nauki nie jest tak masowy jak ruchy obecnie powstające na scenie politycznej. Ale powiedzmy sobie szczerze – środowisko naukowe nie jest wystarczająco liczne, żeby gromadzić na wiecach tysiące ludzi. Pięć tysięcy osób uczestniczących w debacie i konsultacjach Paktu jest jednak znaczącą liczbą. Zasadnicze dla nas było także zachowanie całkowitej niezależności, dlatego Pakt powstał własnymi siłami środowiska, bez żadnego wsparcia publicznego. Przypuszczalnie z tych dwóch powodów – niezależności i znaczącego wsparcia środowiska – jesteśmy ruchem, z którym liczą się zarówno władze publiczne, jak i instytucje naukowe.

Od początku mówiliśmy, że winni obecnego stanu rzeczy stoją po dwóch stronach niewidzialnej barykady.

Źle z etyką

Wina leży po stronie rządzących, którzy nie tworzą warunków prawno-finansowych pozwalających na właściwe funkcjonowanie nauki w Polsce, traktują te sfery jako pole doraźnych rozgrywek politycznych i propagandowych. Nie są zdolni do stworzenia spójnej, długofalowej strategii rozwoju kraju, w której jasno określone zostałoby miejsce nauki i edukacji wszystkich szczebli.

Winne jest też środowisko naukowe: sfrustrowane, zatomizowane, rzucone w wir rynkowej rywalizacji, zdeprawowane niedostatkiem dóbr (etatów, pieniędzy), o które rywalizuje, nie przebierając w środkach. W środowisku źle jest również z etyką – toleruje się plagiaty, kolesiostwo, konformizm, ustawiane konkursy, przymyka oko na konflikty interesów, kumulowanie funkcji... Nie twierdzimy, że ludzi łamiących zasady przyzwoitości jest w polskiej nauce więcej niż wśród lekarzy czy policjantów. Jednak środowiskom naukowym – pretendującym do roli opiniotwórczej i odpowiedzialnych za kształcenie kolejnych pokoleń obywateli – trzeba stawiać najwyższe wymagania etyczne. Samokrytycznie stwierdzamy, że nasze środowisko rozbudowało system solidarności korporacyjnej pozwalający na tolerowanie osób, które winny być stygmatyzowane, a są chronione.

Potrzeba determinacji

To, że jest źle, wiedzą wszyscy. Wiedzą rektorzy, wiedzą pracownicy, wiedzą związki zawodowe, wiedzą studenci. Ostatnio studenci zaczęli głośno protestować, co jest chyba najlepszą wiadomością dla całego naszego środowiska. Uniwersytetowi potrzebna jest sanacja, a presja studencka może być najsilniejszym narzędziem wywierania nacisku na władze i samo środowisko akademickie. Rodzi się nieśmiała nadzieja na odrodzenie świata akademickiego jako wspólnoty uczonych i uczących się, jako wspólnoty tworzenia i przekazywania wiedzy.

To, że jest źle, wie również władza. Kierownictwo Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyjęło Pakt dla Nauki życzliwie i zachęca nas do współudziału w publicznej debacie nad przyszłością nauki i szkolnictwa wyższego. Jest to jednoznaczne świadectwo poglądu władzy na obecny system prawny. Nawet autorzy kolejnych reform zdają sobie sprawę, że system działa wadliwie, a gdzieniegdzie nie działa w ogóle. Obywatele Nauki szukali i szukają możliwości porozumienia i współpracy z każdym, kto chce prawdziwych zmian jakościowych w nauce i szkolnictwie wyższym. Działania te mają jednak na celu przede wszystkim doprowadzenie do sytuacji, w której nauka i edukacja zostaną uznane za najważniejsze czynniki rozwojowe w kraju – nie tylko w deklaracjach, ale i w konkretnych działaniach. Domagamy się tego nie dla siebie, ale dla naszych następców i dla naszych dzieci.

Doraźnie chcemy przekazać rządzącym trzy rady.

Po pierwsze, zmiany powinny opierać się na zróżnicowaniu modeli pozwalających na stworzenie systemu wspierającego dobrą jakość badań i edukacji.

Po drugie, władza musi wykazać się wielką determinacją (może robiąc ministra nauki wicepremierem) i uznać, że od jakości nauki i uniwersytetów bezpośrednio zależy dobrobyt i poziom cywilizacyjnego rozwoju Polski w ciągu nadchodzących dekad. Efekt systemowych zmian zobaczymy nie wcześniej niż po dziesięciu latach, ale opłaca się poczekać.

Po trzecie, wszystkie zmiany muszą odbywać się w drodze porozumień między władzą, naukowcami i studentami. Wszyscy uczestnicy tego systemu powinni móc wziąć udział w tworzeniu porozumienia, które określi przyszły model ich funkcjonowania.

Wiemy, że dzień dzisiejszy nie jest czasem negocjowania i podpisywania umów społecznych. Jej stroną muszą być także władze publiczne mające mandat płynący z jesiennych wyborów. Właściwy jest jednak moment do składania publicznych deklaracji ze strony kandydatów do władzy na temat ich pomysłów zmian dotyczących funkcjonowania nauki. I do złożenia takich deklaracji doprowadzimy.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że nauka nie wydaje się szczególnie atrakcyjnym tematem kampanii wyborczej. Z pokorą to przyjmujemy. Chcemy jednak zwrócić uwagę, że kwestia ta dotyczy blisko dwóch milionów studentów, którzy chyba już stracili cierpliwość. Nie mówiąc o tym, że trudno sobie wyobrazić społeczny i gospodarczy sukces Polski bez rozwoju nauki.

Nauka w Polsce potrzebuje sanacji. Słychać to coraz wyraźniej ze strony licznych spontanicznie powstających w środowiskach akademickich organizacji i nieformalnych gremiów. Rozmaicie rozkładają się tam akcenty, priorytety i sposoby działania, ale wszystkie te inicjatywy świadczą o oddolnej potrzebie głębokich zmian. Właśnie sanacji, bo samo dosypanie pieniędzy nie wystarczy. Oczywiście odpowiednio i właściwie dystrybuowane środki finansowe są warunkiem koniecznym, jednak na pewno niewystarczającym. Środowisko akademickie chce zmiany, jest gotowe ją współtworzyć i wprowadzać.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem