Składki ZUS a okazjonalne wykłady

Przez Sąd Najwyższy przetacza się fala spraw, w których ZUS kwestionuje umowy cywilnoprawne zawierane z wykładowcami i sędziami. Pierwszą przegrał.

Aktualizacja: 13.08.2015 10:13 Publikacja: 12.08.2015 18:00

Apel SSP Iustitia w sprawie ataków na sędzię Sądu Rejonowego w Nisku

Apel SSP Iustitia w sprawie ataków na sędzię Sądu Rejonowego w Nisku

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Nie tylko menedżerowie na kontraktach, ale także wykładowcy akademiccy, a nawet sędziowie muszą bronić się przed Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, który chce ściągnąć dodatkowe składki od ich umów cywilnoprawnych.

W środę Sąd Najwyższy zajmował się sprawą sędzi sądu rejonowego, która jeszcze w 2010 r. na zamówienie Regionalnego Centrum Polityki Społecznej w Łodzi wygłosiła dwa specjalistyczne wykłady. Pierwszy o zjawisku uzależnienia od przestępstw, drugi poświęcony ochronie wizerunku dziecka (sygn. akt: I UK 389/14).

Kontroler zmienia umowy sędziego

Gdy ZUS przeprowadził kontrolę w Centrum, uznał, że te dwie umowy o dzieło należy przekwalifikować na umowy-zlecenia i opłacić od nich składki.

Centrum odwołało się od tej decyzji do sądu. Okazało się, że przy cyklicznych wykładach były w tej placówce stosowane umowy-zlecenia i opłacane należne składki. Tym razem jednak były to jednorazowe wykłady wygłoszone w czasie konferencji naukowej organizowanej przez Centrum i w czasie narady szkoleniowej. Nie było więc podstaw do uznania umów na przeprowadzenie tych wykładów za zlecenia.

O tym, jak prosta sprawa może zostać skomplikowana, świadczy to, że sądy powszechne także nie wiedziały, jak rozstrzygnąć ten spór. W pierwszej instancji zapadł bowiem wyrok korzystny dla ZUS. W drugiej sędziowie uznali jednak, że składki od tych dzieł się nie należą. Zakład nie złożył jednak broni i skierował skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

Wykład jak piosenka

– Umowa o dzieło jest umową rezultatu, a szkolący nie jest w stanie zagwarantować, że nauczy czegokolwiek słuchaczy w czasie jednego wykładu. Może się tylko starać. Należy to więc potraktować jako oskładkowane zlecenie – tłumaczył w SN Sebastian Pytel, pełnomocnik ZUS. – Za rezultat nie można uznać także przygotowanego wcześniej konspektu wykładu, bo to za mało, by uznać taką umowę za zrealizowaną. Wykład można porównać do piosenki. Jeśli wokalista wykona taki utwór, to trudno uznać to za dzieło.

– Sąd Najwyższy uznał już wcześniej, że efekt dzieła może być niematerialny – ripostował adwokat Ariel Latecki, pełnomocnik Centrum. –Skoro tak, to niech ZUS nie wymaga konkretnego wyniku takiej umowy. Może to być również myśl przekazana słuchaczom. Efekty wykładu można zresztą sprawdzić, odpytać uczestników, co z niego zrozumieli. Zgadzam się, że zaśpiewanie piosenki to nie dzieło, ale jeśli ktoś napisze tekst i później go wykona, to już można mówić o dziele.

Sąd Najwyższy w wyroku z 12 sierpnia 2015 r. oddalił skargę kasacyjną Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Sędziowie uznali bowiem, że istotne są tu okoliczności, w których doszło do podpisania umów na wykłady. – W tym przypadku płatnik składek nie jest instytucją szkoleniową, a kolejne umowy dotyczyły tylko dwóch indywidualnych wykładów – powiedziała Halina Kiryło, sędzia SN.

Wszystko wskazuje na to, że gdyby tych wykładów było więcej, decyzja sędziów mogłaby być inna. Przekonamy się już o tym niebawem, gdyż w SN czeka na rozpatrzenie 30 spraw, w których ZUS żąda składek od umów o dzieło podpisywanych z wykładowcami Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.

Opinia:

Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim

ZUS zaczyna działać jak inkwizytor. Okazuje się bowiem, że to kontrolerzy, a nie prawo, decydują, od której umowy należy płacić składki, a od której nie. Rozumiem, że jest deficyt w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, ale prawo cywilne klarownie określa, jakie są różnice między umową o dzieło a zleceniem. Zlecenie wymaga wyłącznie starannego działania, a dzieło powinno skończyć się konkretnym efektem, który można zweryfikować. ZUS na podstawie przepisów o ubezpieczeniach społecznych kreuje jednak własne, nowe zasady określania, jak dana umowa powinna się nazywać, tylko po to, by ściągnąć z niej dodatkowe składki.

Nie tylko menedżerowie na kontraktach, ale także wykładowcy akademiccy, a nawet sędziowie muszą bronić się przed Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, który chce ściągnąć dodatkowe składki od ich umów cywilnoprawnych.

W środę Sąd Najwyższy zajmował się sprawą sędzi sądu rejonowego, która jeszcze w 2010 r. na zamówienie Regionalnego Centrum Polityki Społecznej w Łodzi wygłosiła dwa specjalistyczne wykłady. Pierwszy o zjawisku uzależnienia od przestępstw, drugi poświęcony ochronie wizerunku dziecka (sygn. akt: I UK 389/14).

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Zawody prawnicze
Korneluk uchyla polecenie Święczkowskiego ws. owoców zatrutego drzewa
Konsumenci
UOKiK ukarał dwie znane polskie firmy odzieżowe. "Wełna jedynie na etykiecie"
Zdrowie
Mec. Daniłowicz: Zły stan zdrowia myśliwych nie jest przyczyną wypadków na polowaniach
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego