Erdogan umacnia Turcję

Ankara realizuje własną politykę w Syrii, licząc na zdobycie dominującej pozycji w regionie.

Aktualizacja: 26.11.2015 05:40 Publikacja: 25.11.2015 18:02

Prezydenci Erdogan i Obama na szczycie G20 w Antalyi w połowie listopada tego roku

Prezydenci Erdogan i Obama na szczycie G20 w Antalyi w połowie listopada tego roku

Foto: AFP, Ozan Kose

Widać już wyraźnie, że Turcja nie musi się obawiać żadnych poważnych konsekwencji po zestrzeleniu rosyjskiego bombowca. Nie są poważnie zagrożone więzi gospodarcze z Rosją, nic też nie wskazuje na to, że dojdzie do trwałego pogorszenia relacji politycznych z Moskwą.

Nie ma również powodów sądzić, że ostentacyjny przekaz z Ankary pod adresem Moskwy unicestwił na starcie wysiłki prezydenta Francois Hollande'a budowania nowej koalicji przeciwko dżihadystom z udziałem Rosji.

Zestrzelenie jako akt polityczny

– Podejmując polityczną decyzję o zestrzeleniu bombowca, władze w Ankarze doskonale zdawały sobie sprawę z niewielkiego w sumie ryzyka z tym związanego – przekonuje „Rz" Lina Khatib, ekspertka paryskiego think tanku Arab Reform Initiative. Jej zdaniem prezydent Recep Tayyip Erdogan po niedawnym sukcesie swego ugrupowania AKP uznał, że czas na wysłanie w świat wyraźnego przesłania, że Turcja jest ważnym, jeżeli nie decydującym graczem w regionie. Tym bardziej że o względy Ankary zabiega cała niemal Europa borykająca się z falą uchodźców, starając się przekonać Turcję do uszczelnienia granic z Grecją będącą pierwszym etapem szlaku bałkańskiego. Po zamachach w Paryżu rola Turcji w tej sprawie wydaje się jeszcze znaczniejsza.

W Ankarze uznano, że jest to doskonały moment do zamanifestowania swego sprzeciwu wobec działań Rosji w Syrii zmierzających do umocnienia pozycji prezydenta Baszara Asada. Zwłaszcza że trwają przygotowania do zapowiedzianych na początek przyszłego roku rozmów w sprawie Syrii z udziałem Rosji i USA. Turcja ma w Syrii własne interesy i własnych wrogów w postaci zarówno Baszara Asada, jak i PKK, czyli ugrupowania Kurdów, oraz dżihadystów z Państwa Islamskiego.

– Absolutnie nie do przyjęcia była dla tureckiego rządu taktyka Rosji obliczona na osłabienie Turkmenów po syryjskiej stronie granicy – tłumaczy „Rz" prof. Ilter Turan z uniwersytetu Bilgi w Stambule. Turkmenowie walczący kiedy trzeba z siłami Asada stanowią także w tym rejonie przeciwwagę dla Kurdów, których wzrostu znaczenia w wyniku wojny w Syrii Turcja obawia się najbardziej.

Korytarz do Idlibu

W Turcji obserwowano więc z uwagą rosyjskie bombardowania pozycji Turkmenów. Obawiano się, że celem trwającej od wielu dni akcji było otwarcie korytarza dla sił prezydenta Asada, który miałby prowadzić aż do miasta Idlib. A cały ten obszar znajduje się pod kontrolą zbrojnej syryjskiej opozycji wobec Baszara Asada. Po rosyjskich bombardowaniach do Turcji miała ruszyć fala 30 tys. uchodźców, nie mówiąc już o ewakuacji kilkudziesięciu turkmeńskich wiosek.

Do tureckiego MSZ wezwany został w ubiegły piątek Andriej Karłow, ambasador Rosji, któremu wyjaśniono, że „bombardowanie turkmeńskich wiosek będzie miało poważne konsekwencje". Ankara wysłała też pismo do Rady Bezpieczeństwa ONZ, w którym była mowa o „dywanowych bombardowaniach", których w żaden sposób „nie można usprawiedliwić walką z terrorem". Rząd Turcji przygotował więc grunt do zestrzelenia SU-24. Nie nastąpiłoby to, gdyby rosyjski bombowiec nie naruszył tureckiej przestrzeni powietrznej.

Podważa to tezę szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, który mówił w środę o „zaplanowanej prowokacji". Nie przeszkodzi to zapewne w spotkaniu szefów dyplomacji Rosji i Turcji w przyszłym tygodniu w Belgradzie przy okazji sesji OBWE. Równocześnie minister obrony Rosji Siergiej Szojgu zapowiedział w środę, że do rosyjskiej bazy w Latakii skierowane zostaną supernowoczesne systemy antyrakietowe S-400. Chronić będą rosyjskie instalacje w Syrii.

Przeciwko ISIS

Od samego początku wojny domowej w Syrii Turcja opowiadała się jednoznacznie przeciwko reżimowi Baszara Asada.

Sprzyjała wszystkim siłom, które miały go osłabić. Dyktator, który wcześniej był przyjacielem premiera i późniejszego prezydenta Recepa Tayypa Erdogana. rozpętując wojnę domową, postąpił wbrew radom i naciskom z Ankary, krzyżując plany Erdogana dotyczące przywództwa Turcji w całym regionie Bliskiego Wschodu. Syryjski dyktator stał się wrogiem.

Rząd Erdogana nie miał więc nic przeciwko przepływowi przez Turcję broni dla walczących z Asadem dżihadystów z ISIS, czyli tzw. Państwa Islamskiego, ani też przeciwko tranzytowi przez Turcję 15–20 tys. islamistów udających się do Syrii, by walczyć po stronie ISIS. Te fakty miał na myśli prezydent Putin, oskarżając Turcję, że jest „wspólnikiem terrorystów".

Ankara nie czyniła też nic, aby przeszkodzić w nielegalnym handlu ropą przez dżihadystów i tureckich biznesmenów, co dawało tzw. Państwu Islamskiemu 10 mln dol. tygodniowo. Równocześnie wspierała zbrojną opozycję walczącą z Asadem.

Nie zapomniała jednak o największym wrogu, za jakiego po okresie prób pojednania w ostatnich latach uznano znów PKK, Partię Pracujących Kurdystanu. To na pozycje kurdyjskie w Syrii spadają niemal wyłącznie tureckie bomby.

Jednak po największym w historii kraju październikowym zamachu dżihadystów w Ankarze i 128 ofiarach śmiertelnych stało się dla przywódców Turcji jasne, że mrzonką było przekonanie, iż wydarzenia w Syrii można kontrolować.

– Wygląda na to, że dopiero teraz Turcja staje się członkiem koalicji zwalczającej ISIS – mówi Lina Khatib.

Widać już wyraźnie, że Turcja nie musi się obawiać żadnych poważnych konsekwencji po zestrzeleniu rosyjskiego bombowca. Nie są poważnie zagrożone więzi gospodarcze z Rosją, nic też nie wskazuje na to, że dojdzie do trwałego pogorszenia relacji politycznych z Moskwą.

Nie ma również powodów sądzić, że ostentacyjny przekaz z Ankary pod adresem Moskwy unicestwił na starcie wysiłki prezydenta Francois Hollande'a budowania nowej koalicji przeciwko dżihadystom z udziałem Rosji.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"
Polityka
Donald Trump reklamuje Biblię. Sprzedawaną za 59,99 dolarów