Czy konflikty wewnątrz PSL zagrażają koalicji? Niedawno doszło do próby odwołania pana ze stanowiska prezesa. Stały za tym partyjne tuzy, w tym były premier i prezes Waldemar Pawlak, szef Rady Naczelnej i były wicepremier Jarosław Kalinowski, marszałek Mazowsza i były marszałek Senatu Adam Struzik. Wystąpił przeciwko panu nawet minister z rządu, Władysław Kosiniak-Kamysz, który chciał dzięki ich poparciu zająć fotel prezesa.
Janusz Piechociński, wicepremier, prezes PSL: Wygrałem w tej rozgrywce, a wynik poszedł w świat – to dowód na to, że panuję nad sytuacją. W PSL jest demokracja wewnętrzna. Nawet po tej operacji żadna głowa nie spadła. Buntownicy dostali proste zadanie: potwierdźcie swoje przygotowanie do przywództwa poprzez wynik w wyborach parlamentarnych.
Ale sytuacja jest zadziwiająca. Pretekstem był słaby wynik kandydata PSL w wyborach prezydenckich Adama Jarubasa – którego pan lansował. Tyle że po pierwsze, kandydaci PSL zawsze wypadali słabo w wyborach prezydenckich, włączając to Kalinowskiego i Pawlaka. Po wtóre, wyszliście na jedyną partię, gdzie doszło do rozliczeń powyborczych, choć to nie wy jesteście głównymi przegranymi.
To była klasyczna gra w dwa ognie. Członkowie poprzedniego kierownictwa byli źle do mnie nastawieni głównie z tego powodu, że wystawiliśmy kandydata w wyborach prezydenckich. Chcieli, żebyśmy od razu poparli Bronisława Komorowskiego. Już w styczniu niektórzy się licytowali, że będą w nowej kadencji w jego kancelarii. A po wyborach zaatakowali mnie, zarzucając, że jestem „nieświeżym przywódcą" i że nie dość twardo stawiam się PO.
Turbulencje w PSL biorą się z tego, że jeden człowiek – Waldemar Pawlak – bardzo źle znosi to, że 2,5 roku temu przegrał ze mną wybory na szefa partii.
O mnie mówią wyniki w wyborach europejskich i samorządowych, osiągnięte w dodatku w trudnej sytuacji finansowej, gdy muszę spłacać długi wobec skarbu państwa odziedziczone po Pawlaku. Gdy w 2007 r. Waldek kierował partią, wydaliśmy na kampanię prawie 30 mln zł...
... PSL zdobyło wówczas 31 mandatów do Sejmu, czyli wydało prawie 1 mln zł za każdego posła.
Kampania prezydencka Pawlaka w 2010 r. – gdy w wyborach osiągnął 1,75 proc. – pochłonęła 3,7 mln zł. Kampania Jarubasa – który dostał 1,68 proc. – kosztowała 1,4 mln. Jeśli ktoś sądzi, że za takie pieniądze można było zdobyć znacznie lepszy rezultat, to się grubo myli. Za swej prezesury Pawlak wydawał tyle na jednodniowe kongresy.
Powiem tak – wchodzimy w okres układania list. Wielu moich kolegów z Sejmu nie czuje się pewnie, bo po dobrym wyniku w wyborach samorządowych wyrosła im konkurencja w okręgach. Zrobili się nerwowi.
Widzi pan dla Pawlaka przyszłość w PSL?
Oczywiście, że tak. Jest miejsce dla wszystkich i młodych, i tych starszych. Ja nie wydałem wojny starym twarzom.
Pawlak do Sejmu kandydować nie będzie, chce zostać senatorem. To może być koniec jego kariery. Przy ordynacji jednomandatowej może się nawet do Senatu nie dostać.
Sam ogłosił, że chce startować do Senatu. Nikt go do tego nie zmuszał.