Tekst „Nasi islamscy sojusznicy" („Rz", 25.11.2015) pokazuje to z całą wyrazistością. I nawet nie chodzi o to, że tak zachwalający konieczność współpracy z liberalnymi, niefundamentalistycznie nastawionymi muzułmanami Migalski nie jest w stanie wymienić choćby jednego liberalnego muzułmanina, z którym miałby współpracować w oporze przeciwko fundamentalistom, ale raczej o zestaw mitów i dezinformacji, które kolportuje politolog i były eurodeputowany.
Przykłady? Zacznijmy od najbardziej oczywistych. Otóż z tekstu można się dowiedzieć, że Anders Breivik z Biblii wywiódł zachętę do „zabijania niewiernych i fizycznej eliminacji innowierców". Kłopot polega tylko na tym, że w świecie realnym, a nie tym wyobrażonym przez Migalskiego, Breivik nie zabijał niewiernych i innowierców, lecz... członków norweskiej młodzieżówki socjalistycznej, a swoje poglądy wywodził raczej ze spotkań liberalnych populistów i norweskiej masonerii, której był członkiem. W kościele (ani luterańskim, ani żadnym innym) nigdy zaś w życiu nie bywał, tak jak nigdy nie czytał Pisma Świętego. Opinia, że swoje poglądy wyprowadzał z Biblii, jest jedynie dowodem całkowitej ignorancji Migalskiego.