Kiedy przywódcy IS przemówią w ONZ

Olivier Roy, politolog | Terrorysta, który usiłuje się prześliznąć jako nielegalny imigrant, to marny terrorysta. Ten naprawdę groźny ma europejski paszport i mówi w europejskich językach.

Aktualizacja: 10.10.2015 14:28 Publikacja: 09.10.2015 02:00

Kiedy przywódcy IS przemówią w ONZ

Foto: materiały prasowe

"Plus Minus": Barack Obama mówi z trybuny ONZ: na świecie nie ma miejsca dla Państwa Islamskiego... ISIS nie znika jednak z powierzchni Ziemi: wręcz odwrotnie.

Olivier Roy, politolog:
Państwo Islamskie może rozbić tylko poważna operacja lądowa, tymczasem państwa zachodnie nie chcą i nie mogą wysłać tam swoich wojsk. Ich strategia nalotów będzie miała sens tylko wtedy, gdy na ziemi przystąpią do walki, i to z werwą, znaczne siły lokalne. One się zaś do tego nie kwapią, bo dla żadnego z głównych aktorów w tym regionie regionu ISIS nie jest najważniejszym wrogiem. Dla Baszara al Asada – pierwszego, którego sprawa dotyczy – Państwo Islamskie jest obiektywnym sprzymierzeńcem w zwalczaniu tzw. umiarkowanej opozycji syryjskiej. Przede wszystkim jednak pozwala ono samemu Asadowi zajmować pozycję championa w walce z terroryzmem. Ponieważ większość stolic zachodnich, w szczególności Paryż, uważa Asada za dyktatora i zbira, którego należy usunąć - potrzebny mu jest przeciwnik jeszcze gorszy niż on sam.

A Turcy?


Oni zajmują pierwsze rzędy wśród widzów tego spektaklu. W walce z ISIS nie chcą wspierać Kurdów – jedynych bijących się tam naprawdę mężnie – bo zwiększyłoby to szanse na utworzenie wielkiego niepodległego Kurdystanu. A przecież Kurdowie bronią jedynie swoich ziem, nie ruszą na podbój Państwa Islamskiego. Z kolei dla Saudyjczyków, którzy utrzymują, że stoją na czele arabskiej koalicji, ISIS jest niewątpliwie groźny, niemniej jego zniknięcie oznaczałoby przejęcie kontroli nad Syrią przez koalicjantów Iranu, głównego wroga Arabii Saudyjskiej, tak, jak to się stało w Iraku. Tam szyici nie zamierzają ustąpić miejsca sunnitom w systemie ustrojowym ani stworzyć dla nich osobnej strefy w obrębie państwa irackiego. Po prawdzie, woleliby ich wygnać. Jest wreszcie Iran, który kieruje się logiką podobną do tej asadowskiej. Istnienie Państwa Islamskiego legitymizuje irańską politykę interwencjonizmu, a także uzasadnia trwanie wielkiej koalicji szyickiej, jedynej rzeczywistej koalicji w tym konflikcie: Iranu, Asada i syryjskich alawitów, libańskiego Hezbollahu oraz irackich szyitów. Upadek ISIS mógłby ją skruszyć i pozwolić Arabom różnych wyznań na powrót odnaleźć się wspólnie w państwach narodowych: Syrii i Iraku.

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia