Kiedy mój amerykański kolega Barry Gilbert oznajmił na obiedzie rodzinnym, że ma zamiar spędzić na stypendium we Wiedniu całe pół roku, usłyszał od matki: „Dlaczego chcesz jechać akurat tam? W Europie spotkała naszą rodzinę śmierć i katastrofa. Twoi dziadkowie z niej uciekali, a ty chcesz tam wracać? Nie jedź". Słowa matki Barry'ego, amerykańskiego Żyda z Bostonu, chciałbym polecić wszystkim muzułmańskim imigrantom. Nie przyjeżdżajcie do nas. W Europie czeka was tylko śmierć. Zabijemy was.
Lekcja historii z perspektywy przybysza
Na początek krótka lekcja historii. Zaraz po I wojnie światowej Europejczycy mieli do czynienia z niepokojąco wielkim ruchem uchodźców, wywołanym przez pojawienie się na scenie świata mniejszości narodowych, które z kolei powoływano do życia na mocy umów i traktatów między państwami. Szczególnym miejscem dla mniejszości okazała się Europa Wschodnia. Rodziły się w niej co rusz to nowe państwa – lub rodziły się z gruzów na nowo – na których wymuszono pokojową kohabitację wielu narodów żyjących w obrębie wspólnych granic.
Nie działało to dobrze. Zawierane ponad głowami zwykłych ludzi traktaty zobowiązywały ich do nierzadko bolesnej asymilacji polegającej na przyjmowaniu praw i obyczajów zamieszkującej dane terytorium większości. Ci, którzy nie umieli na to przystać, musieli odejść. W ten sposób półtora miliona Białorusinów i Ukraińców, pół miliona Bułgarów, 700 tysięcy Ormian, milion Greków, setki tysięcy Niemców zamieniło swoje domy na inne.
Uchodźcy tworzący w obrębie państw narodowych narodową mniejszość, zgłaszali, by tak rzec, potrzebę podwójnej ochrony prawnej: ze strony państwa, które zamieszkiwali, oraz ze strony instytucji międzynarodowych stojących na straży realizacji ich prawa do istnienia. Prawo do rozmowy we własnym języku, do przebywania we własnym kręgu kulturowym, do odprawiania czynności religijnych właściwych dla religii mniejszości były stale zagrożone i chronione bez przekonania. Dodatkowej komplikacji nastręczał fakt, że nic nie wskazywało na to, jakoby ten stan był stanem przejściowym. Słowem, tylko ludzie będący obywatelami danego państwa mogli liczyć na ochronę prawną, ci zaś, którzy zadeklarowali inną narodowość, którzy zgłaszali akces do innej kultury niż dominująca na danym terytorium, takiej ochrony byli pozbawieni. Praktyka państw suwerennych oraz ustalenia międzynarodowe generowały w ten sposób kolejne kategorie osób niechcianych, wypchniętych na margines państwa lub dożywających własnego końca na zewnątrz niego, na „ziemi niczyjej".
Francja była pierwszym państwem, które w 1915 roku masowo pozbawiało paszportów swych naturalizowanych obywateli pochodzących z krajów, z którymi toczyła wojnę. W jej ślady poszła w 1922 roku Belgia, a w roku 1926 – Włochy. Rządy obu tych państw odbierały dokumenty tożsamości osobom, które okazywały się „niegodne" swego obywatelstwa. Ustawy norymberskie z 1933 roku to kropka nad i dla kursu, jaki obrała podówczas cała Europa. Proces wynaradawiania własnych obywateli i poddawania ostracyzmowi nowych doczekał się swoistej ilustracji w powieści Franza Kafki „Zamek".