Zdort: Ratujmy maluchy. Przed rodzicami

Dzieci, które piją szklankę słodkiego napoju dziennie, w ciągu roku spożywają 18 kg cukru – postraszyła ekspertka cytowana przez jeden z tygodników. Mowa była rzecz jasna o zakazie sprzedawania takich właśnie napojów w sklepikach szkolnych.

Aktualizacja: 04.10.2015 06:55 Publikacja: 02.10.2015 02:35

Zdort: Ratujmy maluchy. Przed rodzicami

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

Te 18 kg cukru wywarło na mnie wrażenie. Wyobraziłem sobie stół zastawiony 18 białymi torebkami. A przy stole siedzą moje dzieciaki i przez cały rok zajadają cukier łyżkami z talerzy. To było mocne!

Tyle że odpowiedzieć można w podobny sposób. Czy wiecie państwo, ile cukru rocznie spożywa dziecko, które zjada codziennie dwa jabłka? Otóż właśnie 18 kg. Spójrzcie więc na te białe torebki, które teraz ja postawiłem na stole, i zastanówcie się, czy wasze pociechy powinny jeść jabłka. Czy nie powinno się zakazać sprzedawania owoców w sklepikach szkolnych.

Ktoś mruknie, że to zupełnie inny cukier, zdrowszy... Proszę państwa, 18 kg to zawsze 18 kg. 18 kilo puchu nigdy nie będzie lżejsze niż 18 kilo ołowiu.

Że to demagogia? Oczywiście, że tak. Podobnie jak argumenty w sprawie sklepików.

Proszę mnie nie przekonywać, że otyłość to poważny problem. Przypominam sobie o tym codziennie, gdy przechodzę obok lustra. Ale nie kupuję argumentu, że aby walczyć z tym problemem, urzędasy muszą się wtrącać w sprawy rodzin.

Bo tu właśnie jest pies pogrzebany. Mam wrażenie, że polskie państwo w ostatnich latach uznało, iż siedliskiem wszelkich patologii jest rodzina. Skoro tak, to dzieci trzeba chronić przed zgubnym wpływem rodziców.

Nakazano więc sześciolatkom pójść do szkoły. Dzięki temu może nie zdążą przesiąknąć w domu różnego rodzaju szkodliwym poglądami – bo kto wie, co taki ojciec może wpoić synowi? Może będzie mu czytał „W pustyni i w puszczy" – i chłopak zostanie rasistą? Albo „Trylogię" – i wychowa dziecko, nie daj Boże, na patriotę? Państwo będzie bardziej odpowiedzialne. „Trylogię" da gimnazjaliście tylko w niewielkiej dawce, a licealiście wcale. A stosunek Kalego do kradzieży krowy wyjaśni uprzedzeniami rasowymi Stasia Tarkowskiego.

Inny przykład: państwo uznało, że matki robią krzywdę córkom, bo nie informują ich, jak uprawiać seks, albo wręcz do tego zniechęcają. Wprowadzono więc lekcje wychowania seksualnego.

Operacja ze szkolnymi sklepikami to kolejna odsłona tej samej sprawy. Pod pozorem zabiegania o zdrowie maluchów państwo odebrało rodzicom prawo do decydowania, co dziecko może jeść w szkole. Nie uwierzyło w rozsądek matki i ojca. Uznało, że wie lepiej, i podjęło administracyjną decyzję.

To pierwszy krok, a teraz czekają nas następne. Niebawem będzie rewidowanie tornistrów, żeby sprawdzić, czy dzieciaki nie przynoszą do szkoły gazowanej wody. Potem wypytywanie, co rodzice w domu dają na kolację. A na koniec będzie ważenie. I zbyt grube dzieci państwo przejmie na wychowanie.

Przesadzam? Cóż, idziemy śladem Zachodu. Tam już odbiera się rodzicom otyłe maluchy.

Te 18 kg cukru wywarło na mnie wrażenie. Wyobraziłem sobie stół zastawiony 18 białymi torebkami. A przy stole siedzą moje dzieciaki i przez cały rok zajadają cukier łyżkami z talerzy. To było mocne!

Tyle że odpowiedzieć można w podobny sposób. Czy wiecie państwo, ile cukru rocznie spożywa dziecko, które zjada codziennie dwa jabłka? Otóż właśnie 18 kg. Spójrzcie więc na te białe torebki, które teraz ja postawiłem na stole, i zastanówcie się, czy wasze pociechy powinny jeść jabłka. Czy nie powinno się zakazać sprzedawania owoców w sklepikach szkolnych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami