Zamach na gen. Pattona

Końcowym aktem drugiej wojny światowej nie była kapitulacja Japonii, tylko zamach na legendarnego amerykańskiego dowódcę, który mógł doprowadzić do wybuchu trzeciej wojny światowej.

Publikacja: 11.09.2015 02:04

Generał George S. Patton podczas operacji „Husky”, czyli desantu na Sycylię w lecie 1943 roku. Pokon

Generał George S. Patton podczas operacji „Husky”, czyli desantu na Sycylię w lecie 1943 roku. Pokonał Szwabów, sowieckiej agenturze nie dał rady?

Foto: Roger-Viollet/AFP

Generał George S. Patton, czyli człowiek legenda. Żaden aliancki dowódca na europejsko-afrykańskim froncie działań wojennych nie odniósł tak błyskotliwych sukcesów i nie zadał tak wielkich strat Niemcom. Gdy niemieccy generałowie zbierali się na naradach sztabowych na froncie zachodnim, zwykle pierwszym problemem, jaki roztrząsali, było to, gdzie jest Patton i jego 3. Armia.

Jego wojska przebyły długą drogę od Tunezji poprzez Sycylię, Normandię, Lotaryngię, Ardeny, Nadrenię, Palatynat, Bawarię do Czech. Patton był człowiekiem znanym z teatralnych zachowań (ćwiczył miny przed lustrem), wielkiego gestu, barwnych i soczystych powiedzonek, a także wybuchowego temperamentu. Był zarówno kochany, jak i nienawidzony.

Zginął w wydawałoby się prozaiczny sposób. 9 grudnia 1945 r., w ostatni dzień pobytu w Niemczech, wybrał się na wyprawę myśliwską wspólnie ze swoim szefem sztabu gen. Hobartem Gayem. Na prostej drodze, niedaleko miejscowości Speyer, generalski cadillac zderzył się z amerykańską wojskową ciężarówką. Patton został sparaliżowany w wypadku, choć kierowca i Gay wyszli ze stłuczki niemal bez szwanku.

21 grudnia 1945 r. generał zmarł w szpitalu w Heidelbergu. Przyczyną śmierci był zakrzep żylny i zatrzymanie akcji serca. Wydawałoby się, że sprawa zamknięta. A jednak coraz częściej słychać, że legendarny generał zginął w wyniku wspólnego spisku NKWD i pułkownika Williama „Dzikiego Billa" Donovana, szefa rozwiązanej kilka tygodni wcześniej w atmosferze skandalu amerykańskiej tajnej służby OSS, poprzedniczki CIA.

Eliminacja szaleńca

Kilka lat temu amerykański dziennikarz Robert Wilcox opublikował książkę „Cel: Patton" wskazującą, że Patton został zabity w zamachu. Autor dotarł nawet do jednego z zabójców: agenta OSS Douglasa Bazaty. Bazata, snajper i mistrz bokserski, po raz pierwszy zetknął się ze służbami specjalnymi w latach 30., gdy przełożeni z marines wciągnęli go do spisku przeciwko kubańskiemu dyktatorowi Fulgencio Batiście. W 1944 r. odznaczył się jako dywersant z OSS we Francji, a po wojnie pracował jako zabójca dla amerykańskich służb specjalnych.

Po jakimś czasie zaczęło go gryźć sumienie, więc przed śmiercią umożliwił Wilcoxowi lekturę swoich zapisków. Z relacji Bazaty wynika, że w 1945 r. kilkakrotnie spotkał się z szefem OSS „Dzikim Billem" Donovanem, który zlecił mu zabójstwo Pattona, uzasadniając to tym, że Patton jest szaleńcem, który chce wywołać nową wojnę. Do zamachu zostało wynajętych kilku kombinatorów i maruderów z US Army. Na umówiony sygnał ich ciężarówka zajechała drogę samochodowi Pattona. Wówczas Bazata (ukryty przy znajdującym się w przydrożnym rowie wraku ciężarówki) strzelił do Pattona ze specjalnego karabinu pneumatycznego. Strzał nie był śmiertelny, ale sparaliżował generała od szyi w dół. Druga ekipa zabójców otruła Pattona w szpitalu.

Ile prawdy jest w tej relacji? Amerykański historyk wojskowości Ladislas Farago był na miejscu wypadku Pattona już w dniu zdarzenia. Początkowo pisał, że stłuczka została spowodowana przez kierowcę generała, ale w książce „Ostatnie dni Pattona" jako sprawcę wskazał siedzącego za kierownicą ciężarówki sierżanta Roberta L. Thompsona, który wziął tego dnia samochód z bazy bez zgody przełożonych. Kierowca Pattona szer. Woodring wspominał, że ciężarówka stała przez pewien czas na poboczu drogi, a później ruszyła i nagle zajechała mu drogę, skręcając w stronę zjazdu do zamkniętego wojskowego magazynu. „Co wy zrobiliście?! Zdajecie sobie sprawę, że to samochód generała Pattona?!" – krzyczał na pasażerów ciężarówki. „Samochód generała?! Zajebiście, stary!" – usłyszał.

Sierżant Thompson, mający opinię człowieka mocno zaangażowanego w czarny rynek, wygląda na zdjęciach z dnia wypadku jak odurzony alkoholem półidiota. Nie postawiono mu oficjalnie żadnych zarzutów, ale na miesiąc wywieziono „w bezpieczne miejsce" do Anglii, a potem bez rozgłosu wypuszczono. Zagadkowa była również przyczyna obrażeń gen. Pattona. Na sekundy przed stłuczką Patton podekscytowany rzucił do generała Gaya: „Spójrz! Co to jest?!". Wskazywał na wypalone niemieckie pojazdy zalegające pobocze. Coś w tym rumowisku zwróciło jego uwagę. Czyżby Bazata i jego niezwykły karabin?

O tym, że Patton został zabity, był przekonany major Stephen Skubik, w czasie II wojny światowej oficer amerykańskiego kontrwywiadu wojskowego, autor książki „Death: The Murder of General Patton". Przez cały rok 1945 dostawał od swoich informatorów sygnały, że Sowieci szykują zamach na generała Pattona. Zdał z tego sprawozdanie generałowi, który najwidoczniej uwierzył w te doniesienia – latem 1945 r. zaczął mówić, że nie wróci z Niemiec żywy, tym bardziej że przed grudniem doszło do dwóch dziwnych incydentów.

21 kwietnia 1945 r. samolot generała został ostrzelany nad Niemcami przez Spitfire'a z polskimi oznaczeniami. Spitfire był osłaniany przez kilka podobnych maszyn, ale strzelał tylko on. Pilot Pattona, sprawnie manewrując, uciekł napastnikowi, który – próbując dotrzymać mu kroku – roztrzaskał się o ziemię. Miejsce incydentu było daleko poza zasięgiem działania jakiegokolwiek polskiego dywizjonu myśliwskiego. Nie ustalono, kim był pilot, ale jego fatalne umiejętności skłaniają do tezy, że był Sowietem latającym na jednej z maszyn dostarczonych ZSRR przez Brytyjczyków w ramach wojennej pomocy materiałowej.

Drugi incydent również został uznany za wypadek – z niemieckiego wozu z sianem przejeżdżającego równolegle do jeepa Pattona nagle wysunęła się kosa, która o mało nie ucięła mu głowy.

Major Skubik miał ukraińskie pochodzenie i w związku z tym zdołał zbudować dużą siatkę wśród Ukraińców przebywających w Niemczech. Wśród osób ostrzegających go przed planowanym zamachem na gen. Pattona znaleźli się m.in.: Stepan Bandera (tak, ten Bandera), prof. Roman Smal-Stocki (Ukrainiec z ruchu prometejskiego, czyli polskich służb wywiadowczych) i gen. Pawło Szandruk (kawaler Virtuti Militari, bohater z roku 1920 i 1939, dowódca Ukraińskiej Armii Narodowej, ostatni dowódca dywizji SS-Galizien). Ukraińscy nacjonaliści mieli swoje wtyczki w NKWD i stąd ich wiedza na temat planu zabójstwa gen. Pattona.

Gdy Skubik powiadomił o sprawie przełożonych, wpakował się w potężne kłopoty. Jego bezpośredni zwierzchnik oskarżył go o... dyskredytowanie sowieckiego sojusznika i pracę na rzecz UPA. Jak się okazało, ten biurokrata z wywiadu wojskowego przyjaźnił się z Billem Donovanem, szefem OSS.

Skubik w czasie swojego śledztwa doszedł do wniosku, że zabójstwo gen. Pattona było wspólną operacją OSS i NKWD. Thompson – kierowca ciężarówki, która zderzyła się z samochodem Pattona – był wcześniej widziany w siedzibie sowieckiej misji łącznikowej we Frankfurcie. Według Skubika (i nie tylko jego) OSS była mocno zinfiltrowana przez Sowietów, a Donovan sprzyjał komunizmowi.

Pomysły „Dzikiego Billa"

Sympatie Donovana i wielu jego współpracowników nie były żadną tajemnicą. W 1942 r. po wizycie w Moskwie „Dziki Bill" chwalił NKWD i proponował, by w USA stworzono podobną tajną służbę. Szef OSS przyjmował do służby ludzi, którzy nie kryli się ze swoimi komunistycznymi poglądami, np. niemieckiego ekonomistę Juergena Kuczynskiego, sowieckiego, a później enerdowskiego agenta, a nawet przywódcę niemieckich komunistów Waltera Ulbrichta. O prokomunistycznych sympatiach Donovana puszczali przecieki jego potężni wrogowie: przedstawiciele wojskowych tajnych służb i szef FBI J. Edgar Hoover. Widzieli oni w OSS groźną konkurencję dla własnych służb wywiadowczych. W przypadku Hoovera nakładała się na to również niechęć osobista. W latach 20. Donovan był jego zwierzchnikiem w Departamencie Sprawiedliwości i współpracowało im się fatalnie. To właśnie Donovan był autorem plotek o homoseksualizmie Hoovera.

Poważnych wątpliwości co do kompetencji szefa OSS nabrał z czasem również prezydent Franklin Delano Roosevelt. To z jego inicjatywy powstał miażdżący dla OSS raport, który przesądził w 1945 r. o rozwiązaniu tej służby. Szczegóły tej sprawy opisał Tim Weiner w książce „Dziedzictwo popiołów": „Prezydent Roosevelt na początku 1945 roku rozkazał swojemu głównemu adiutantowi w Białym Domu, pułkownikowi Richardowi Parkowi juniorowi, żeby przeprowadził tajne śledztwo dotyczące operacji OSS czasu wojny. (...) Raport Parka zniweczył możliwość istnienia OSS jako części amerykańskiego rządu, obalił romantyczny mit, który stworzył  Donovan, by chronić swoich szpiegów, i zaszczepił w Harrym Trumanie głęboką i trwałą nieufność do tajnych operacji wywiadowczych. OSS wyrządziło »poważną krzywdę obywatelom, przedsiębiorstwom i interesom narodowym Stanów Zjednoczonych«, stwierdzał raport.  Park nie dał żadnego przykładu działań, którymi Biuro Służb Strategicznych przyczyniło się  do wygrania wojny, bezlitośnie natomiast wyliczył wszystkie jego niepowodzenia.

Szkolenie oficerów OSS było wedle niego »prymitywne i słabo zorganizowane«. W Chinach przywódca nacjonalistów Czang Kaj-szek manipulował OSS dla własnych celów. Niemieccy szpiedzy penetrowali działalność tej służby w całej Europie i Afryce Północnej. Japońska ambasada w Lizbonie odkryła, że ludzie OSS zamierzają wykraść jej książki szyfrów – skutkiem czego Japończycy zmienili szyfry i latem 1943 roku »doszło do przerwania dopływu ważnych informacji wojskowych«".

Park atakował też w raporcie samego Donovana. Twierdził, że generał zgubił na przyjęciu w Bukareszcie teczkę, którą „rumuńska tancerka przekazała Gestapo". Do OSS przyjmowano i awansowano na wyższe stopnie, nie kierując się zasługami, lecz starymi koleżeńskimi koneksjami z Wall Street. Donovan wysyłał ludzi na samotne posterunki, takie jak Liberia, i zapominał o nich. Przez pomyłkę zrzucił komandosów do neutralnej Szwecji. We Francji skierował wartowników do pilnowania przejętego niemieckiego składu amunicji, a potem wysadził ich w powietrze.

Wiele niepochlebnych rzeczy o OSS można wyczytać również w znakomitej książce Williama Breuera „Nieznana wojna MacArthura". Ostatni „bóg wojny", gen. Douglas MacArthur po przybyciu w 1942 r. do Australii stworzył własną, międzyaliancką organizację wywiadowczą AIB. Kierował nią jego szef wywiadu, gen. Charles Willoughby (Niemiec o faszystowskich poglądach, posługujący się wcześniej nazwiskiem Karl Weidenbach, odznaczony przez Mussoliniego i przyjaźniący się z portugalskim dyktatorem Primo de Riverą). AIB zatrudniała amerykański oraz australijski personel wywiadowczy, w tym wielu nissei – potomków japońskich imigrantów. Jej siatki – od Guadalcanal po Filipiny – osiągały niesamowite rezultaty w zbieraniu informacji o wrogu, miały też na koncie wiele brawurowych operacji dywersyjnych.

MacArthur i Willoughby podchodzili do problematyki tajnych operacji profesjonalnie, a ludzi OSS uważali za niebezpiecznych dyletantów. Niepokoiło ich też to, że w OSS roiło się od lewicowych liberałów. Ostatecznie jednak gen. MacArthura do współdziałania z OSS zniechęciło spotkanie z Billem Donovanem. Szef OSS w egzaltowany sposób przedstawił mu swój plan dokonania przełomu w wojnie. Plan ten sprowadził się do jednego: „ogłośmy, że Japończycy zaatakują Singapur i to będzie przełom w wojnie". Zażenowany MacArthur zakazał OSS działalności na swoim terenie.

OSS próbowała wejść do królestwa MacArthura bocznymi drzwiami. Pewnego dnia do kwatery adm. Halseya na Nowej Kaledonii przybył wysłannik Donovana. Przedstawił się jako profesor, specjalista od Tybetu i od razu stwierdził, że jego wiedza bardzo się przyda na południowym Pacyfiku. Długo nie potrafił wyjaśnić, o co mu chodzi, ale w końcu ponaglany przez Halsaya przyznał, że chce mu przedstawić rewolucyjny wynalazek: jednoosobową gumową łódź desantową.

– Czy mógłby pan mi ją opisać? – spytał Halsey.

– No nie wiem, to sprawa ściśle tajna.... Nie wiem, czy panu mogę zaufać, admirale... – odparł profesor.

– Zapewniam pana, że gwarantuję zachowanie tajemnicy...

– Ok. Kamień spadł mi z serca...

– No to niech mi pan opisze ten wynalazek. Chętnie posłucham – nalegał Halsey.

– Ale... my jeszcze nie opracowaliśmy tej łodzi. Mamy tylko ogólny pomysł – bezceremonialnie wypalił wysłannik Donovana. Admirał Halsey wyprosił go z pokoju i od tej pory ostatecznie trzymał się z dala od ludzi z OSS.

W 1945 r. w ramach przygotowań do operacji „Downfall" (inwazji na Kyusiu i Honsiu) MacArthur był zmuszony współpracować z OSS. To wówczas ludzie Donovana przedstawili mu nowy „genialny pomysł" na wygranie wojny: wypuszczenie na brzegi Japonii tysięcy lisów pomalowanych fosforyzującą farbą. Lisy w japońskiej mitologii to zwierzęta demoniczne, potrafiące się zmieniać w ludzi, zwodzić ich oraz uwodzić. (W legendach i współczesnej popkulturze często przyjmują postać seksownych kobiet.) Planiści z OSS wymyślili sobie, że jeśli – ryzykując życie tysięcy marynarzy – dostarczy się fosforyzujące lisy na japońskie plaże, to przesądni Japończycy wezmą to za zły omen i podupadnie ich morale.

MacArthur zauważył, że fosforyzująca farba może zostać zmyta przez morskie fale, gdy lisy będą płynąć do brzegu. OSS, by to sprawdzić, przeprowadziła testy z lisami na jeziorze w stanie Michigan. Eksperymenty przyznały rację MacArthurowi i dopiero wtedy OSS zrezygnowała ze swojego planu.

Biorąc pod uwagę takie „dokonania" agentów OSS oraz ich szefa, hipoteza mówiąca, że Bill Donovan zaangażowałby się we wspólny spisek z Sowietami mający na celu likwidację generała Pattona, nie brzmi nieprawdopodobnie.

Motywy?

Jest to szczególnie prawdopodobne, jeśli pamiętać, że generał Patton wielokrotnie drażnił liberalny establishment Wschodniego Wybrzeża, czyli środowisko OSS. Głośno krytykował amerykańską politykę zagraniczną wobec Europy. „Czy oni tam w Waszyngtonie nie zdają sobie sprawy, że Rosja przez ponad 100 lat ciemiężyła Polskę, kraje bałtyckie i Finlandię i teraz znowu wraca do tej polityki?!" – mówił podczas jednej ze swoich prelekcji. Kiedy podczas defilady zwycięstwa marszałek Żukow pokazał mu czołgi IS-2 i pochwalił się: „Z ich działa można trafić cel z odległości 2 km", Patton zamknął mu gębę, ripostując: „Zapewniam, że każdy kanonier z mojej armii, który ośmieli się trafić w jeden z pańskich czołgów z odległości mniejszej niż 600 m, zostanie przeze mnie uznany za tchórza".

Gen. Patton po raz pierwszy zirytował Departament Stanu (podobnie jak OSS, twierdzę liberałów ze Wschodniego Wybrzeża), gdy w listopadzie 1942 r. miał przyjąć kapitulację wojsk francuskich w Maroku. Na oczach zaskoczonych Francuzów podarł akt kapitulacji, twierdząc, że jest niepotrzebny. Podał rękę gen. Nougesowi i oświadczył, że wystarczy mu to, że francuska armia przysięgnie walkę u boku Amerykanów. Biurokraci z Waszyngtonu byli wściekli – Patton popsuł im misterną grę.

Podczas konferencji w Casablance Patton towarzyszył prezydentowi Rooseveltowi i jasno wyraził swoją niepochlebną opinię o doktrynie „bezwarunkowej kapitulacji" i amerykańskiej polityce wobec ZSRR. Podczas walk na Sycylii z kolei został więc pod głupim pretekstem (spoliczkowanie żołnierza cierpiącego na stres bitewny) odsunięty od dowodzenia 7. Armią.

Szansę na rehabilitację dano mu we Francji, gdzie znowu spisał się rewelacyjnie. Jednakże wymyśloną przez niego operację pod Falaise wykoślawiono. By przypodobać się Montgomery'emu, wstrzymano w kluczowym momencie amerykańskie natarcie, pozwalając tysiącom Niemców uciec z gigantycznego worka. We wrześniu 1944 r. armia Pattona miała szansę zdobyć przyczółki za Renem, ale się nie udało, bo alianckie dowództwo praktycznie odcięło ją od dostaw paliwa – priorytet miała fatalna operacja „Market Garden", twór Montgomery'ego.

Gen. Patton sabotował też operację „Keelhaul" – przymusową repatriację do ZSRR tysięcy Rosjan, Ukraińców i przedstawicieli innych zniewolonych narodów. Na terenie podległej mu 3. Armii chronił, jak mógł, uchodźców z Europy Środkowo-Wschodniej. To dzięki niemu uznano Brygadę Świętokrzyską NSZ za wojsko sojusznicze i utworzono Polskie Kompanie Wartownicze w amerykańskiej strefie okupacyjnej.

Sowieci skarżyli się też, że na podległych mu terenach żołnierze Wehrmachtu i SS przebywają w obozach utrzymywani w gotowości do ponownego uzbrojenia i pójścia w bój. Patton wspominał mimochodem o konieczności „uzbrojenia Hunów przeciwko Mongołom" i dokonania prowokacji, która pozwoliłaby USA na rozpoczęcie wojny, zanim wróg się wzmocni.

Nie zdołał jednak wprowadzić tego planu w życie – we wrześniu 1945 r. pozbawiono go dowództwa 3. Armii i na kilka miesięcy powierzono mu 15. Armię, strukturę składającą się niemal wyłącznie z biurokratów i historyków wojskowości. Gen. Patton wciąż był jednak groźny dla systemu – zbyt dużo wiedział i chciał tę wiedzę wykorzystać. Zamierzał odejść z armii i opublikować odkłamane wspomnienia, w których opisałby prawdziwy przebieg światowego konfliktu. Legendarnego generała nie dałoby się zakneblować. Jego rewelacje mogłyby wstrząsnąć opinią publiczną i wyrwać Amerykę z błogiego samozadowolenia.

Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami