Okazuje się, że Francuz nawet po wybuchu afery nie mówił prawdy. Jeśli rację ma niemiecki dziennik „Die Welt", że Platini przez trzy lata pracy dla FIFA otrzymywał wynagrodzenie (od 300 do 500 tys. franków szwajcarskich rocznie), to cała koncepcja jego obrony leży w gruzach. Szef UEFA do tych pieniędzy w ogóle się nie przyznawał, twierdził, że 2 miliony franków, które dostał w roku 2011, to jedyna zapłata za pracę dla FIFA w latach 1999–2002. Teraz okazuje się, że być może była to dodatkowa suma, a Blatter wypłacił mu ją za wycofanie się z rywalizacji o władzę nad światowym futbolem.Niezależnie od tego, co wyniknie z tej afery, jedno jest pewne: kończy się mit o skorumpowanej FIFA pod dowództwem Blattera i czystej UEFA prowadzonej przez Platiniego. To zawsze wydawało się mało prawdopodobne i chyba tylko najbardziej naiwni wierzyli, że całe zło futbolu to Jack Warner z Karaibów, Issa Hayatou z Afryki i mniejsi od nich kacykowie trzymani przez Blattera na finansowej smyczy od wyborów do wyborów.

Platini szczególnie dobrą opinię miał w Polsce ze względu na wspólną boiskową przeszłość ze Zbigniewem Bońkiem i późniejszą przyjaźń z prezesem PZPN. „Boniek załatwił to z Platinim" – to były słowa często padające w rozmowach, także nas, dziennikarzy. Czym mógł się pochwalić na arenie międzynarodowej poprzednik Bońka Grzegorz Lato? Chyba tylko tym, że znał sztukmistrza z Dublina Kazimierza Grenia, a gdy sięgnąć głębiej w przeszłość, to już Sodoma i Gomora, Michał Listkiewicz jest przecież druhem skandalisty Seppa.

Teraz, gdy Platini to już nie brzmi dumnie, Boniek będzie musiał świecić odrobinę bardziej własnym światłem. Bez wątpienia sobie poradzi, PZPN pod jego dowództwem jest strukturą o wiele nowocześniejszą niż za poprzedników, ludzie, którzy tam pracują, są dobrze przygotowani do swoich zadań.

Zniknie tylko coś, co było nieuchwytne dla oka, ale dostrzegalne przy bliższym poznaniu – poczucie wyższości wynikające z namaszczenia przez Michela.

Dziś jest coraz bardziej pewne, że i Blatter, i Platini pływali w tym samym brudnym i mulistym stawie, w którym do spółki ze złoczyńcami sprzed lat, takimi jak Joao Havelange, już dawno utopili piłkę.