Wokół kwestii związanych z funkcjonowaniem Trybunału Konstytucyjnego narosło ostatnio wiele nieporozumień. Dobrze byłoby, żeby chociaż prawnicy nie powtarzali przy tej okazji bzdur mieszających w głowach osób mniej wprowadzonych w specyfikę sądownictwa konstytucyjnego. Bywało bowiem, że nawet adwokaci mylili Trybunał Konstytucyjny z Trybunałem Stanu. Swego czasu pewien adwokat gratulował mi nawet wyboru do Trybunału Stanu, chociaż nigdy do niego nawet nie kandydowałem. Od czasu do czasu czytam, że Trybunał jest trzecią izbą parlamentu. Warto więc przypomnieć rzeczy podstawowe, szczególnie w kontekście toczącej się wokół Trybunału swoistej wojny nerwów.
Logika i wnioski
Po pierwsze, twierdzenie, że Sejm poprzedniej kadencji wybrał pięciu sędziów, jest półprawdą. Owszem wybrał pięciu sędziów, ale pełnię prawdy oddaje zdanie, że 8 października 2015 r. Sejm podjął pięć oddzielnych uchwał o wyborze indywidualnie wskazanych pięciu sędziów, określając precyzyjnie terminy rozpoczęcia przez nich kadencji. W przypadku trzech sędziów początek kadencji przypadał na 7 listopada br., kadencje dwóch pozostałych rozpoczynają się kolejno 3 i 9 grudnia.
Z tego wynika, że trzech pierwszych sędziów rozpoczęło już swoje dziewięcioletnie kadencje, a kadencje dwóch pozostałych jeszcze się nie zaczęły i nie zaczną się przed 3 i 9 grudnia.
Po drugie, wybrani sędziowie są już sędziami i chroni ich immunitet sędziowski mimo niezaprzysiężenia, podobnie jak w przypadku posłów, którzy choć już wybrani, jeszcze nie złożyli przyrzeczenia poselskiego. Wybrani sędziowie nie mogą podjąć obowiązków, ponieważ nie złożyli ślubowania, a nie złożyli go, ponieważ prezydent jest aktualnie w Chinach i po powrocie tworzy do tego odpowiednie warunki.
Dlaczego zatem uporczywie mówi się o „piątce" wybranych sędziów? Chyba po to, by zatrzeć istotną różnicę pomiędzy tymi trzema, którzy już rozpoczęli swoje kadencje, a dwoma pozostałymi, którzy na rozpoczęcie kadencji jeszcze czekają. Oni (Platforma Obywatelska z PSL) wybrali swoją piątkę, to my na złość babci wybierzemy swoich pięciu, bo to my mamy teraz większość – mówią dziś wprost przedstawiciele parlamentarnej większości.