Kuszący szlak, ale wyboisty

Podczas wizyty w Chinach prezydent Andrzej Duda wyraził życzenie, by Polska stała się dla Chin bramą do europejskiej ekspansji.

Publikacja: 25.11.2015 20:00

Kuszący szlak, ale wyboisty

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Służy nam geografia: jeśli rzeczywiście Chińczycy są gotowi odbudować gigantyczny szlak handlowy, łączący Państwo Środka z Europą poprzez kraje centralnej Azji, trudno o lepszą stację wjazdową na nasz kontynent od Polski.

Historia Jedwabnego Szlaku jest wspaniała, ale i niejednoznaczna. Szlak ten powstał w starożytności, stanowiąc przez półtora tysiąclecia jedyne sprawne (choć koszmarnie czasochłonne) handlowe połączenie świata zachodniego i dalekowschodniego. Jedwab był symbolem towaru, który w owych czasach najbardziej rozpalał zachodni podziw i zazdrość wobec Chin, zachęcając do handlu. Do czasu.

Najpierw Persowie wywieźli ukradkiem jaja jedwabników w welonie pewnej księżniczki, potem Bizantyjczycy zdołali je przeszmuglować w wydrążonych laskach mnichów. Kariera Jedwabnego Szlaku skończyła się jednak dopiero wtedy, gdy mozolnie przedzierające się przez Azję karawany zostały zastąpione przez płynące trzema oceanami statki handlowe.

Ale nie zniknęła brutalna rywalizacja po obu stronach szlaku. Najpierw Europejczycy wykorzystali swoją przewagę militarną, by wymusić na Chinach koncesje handlowe i zalać je swoimi towarami przemysłowymi. Potem – a konkretnie w ostatnim półwieczu – role się odwróciły: to Chińczycy zalewają swoimi produktami Europę. Słowem, Jedwabny Szlak to oczywiście historyczne narzędzie współpracy. Ale w jeszcze większym stopniu narzędzie bezwzględnej rywalizacji gospodarczej.

Czy powinniśmy w tej trudnej grze uczestniczyć? Oczywiście, że tak. Chiny są dziś największą gospodarką świata, a nawet jeśli mogą piętrzyć się dziś przed nimi różne kłopoty, nie ma wątpliwości, że jeszcze przez wiele dekad będą stanowić jedno z głównych centrów globalnego wzrostu gospodarczego.

Z jednej strony dysponują gigantycznym rynkiem, kuszącym producentów. Z drugiej – mają ogromne nadwyżki kapitału, którego my potrzebujemy dla rozwoju.

Starając się aktywnie walczyć o miejsce Polski w tej grze, pamiętajmy jednak o tym, że nie jest to łatwa gra. Chętnych do zajęcia miejsca „bramy do Europy" i ściągnięcia chińskiego kapitału jest wielu.

Ale ten kapitał zna swą cenę i nie przybywa za darmo. Potrafi być niezwykle ekspansywny, potrafi grać bardzo ostro, potrafi sięgać po narzędzia biznesowego nacisku, które wykraczają poza sferę normalnego biznesu. Wraz z kapitałem mogą przyjść twarde żądania dotyczące koncesji politycznych. Część z nich może mieć dla nas tylko znaczenie symboliczne – np. rządowa autocenzura w sprawie Tybetu. Ale część z nich może kiedyś sięgać dalej, dotykając spraw relacji Polski z jej zachodnimi sojusznikami.

Jestem zdecydowanym zwolennikiem tego, by starać się nawiązać z chińskim smokiem ściślejszą współpracę. Ale pamiętając o tym, że może ona nie zawsze być łatwa.

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, profesor Politechniki Warszawskiej

Służy nam geografia: jeśli rzeczywiście Chińczycy są gotowi odbudować gigantyczny szlak handlowy, łączący Państwo Środka z Europą poprzez kraje centralnej Azji, trudno o lepszą stację wjazdową na nasz kontynent od Polski.

Historia Jedwabnego Szlaku jest wspaniała, ale i niejednoznaczna. Szlak ten powstał w starożytności, stanowiąc przez półtora tysiąclecia jedyne sprawne (choć koszmarnie czasochłonne) handlowe połączenie świata zachodniego i dalekowschodniego. Jedwab był symbolem towaru, który w owych czasach najbardziej rozpalał zachodni podziw i zazdrość wobec Chin, zachęcając do handlu. Do czasu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację