Związki jak rosnący balonik

W czasie kiedy wszyscy komentują zapowiedzi nowej pani premier albo podsumowują dorobek poprzedniej, ujawniła się w Polsce grupa, która już wzięła się do rządzenia krajem i jego gospodarką, choć formalnie nie ma do tego uprawnień.

Publikacja: 22.11.2015 20:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

To liderzy związkowi, którzy konsekwentnie próbują brać się do zwolnień i zarządzania.

Włodzimierz Iljicz mawiał, że najważniejsze są kadry – i panowie ze związków wyraźnie wzięli to sobie do serca. W dodatku – jak się okazuje – w swoim mniemaniu mają dużo dalej idące uprawnienia, niż daje im Konstytucja RP czy ustawa o związkach. Być może dysponują jakimś tajnym aneksem do tych aktów prawnych, które tak ochoczo depczą. Dlatego właśnie wygląda na to, że to nie minister będzie pełnił nadzór nad spółkami Skarbu Państwa, nie jakieś tam rady nadzorcze – ale oni. Oni będą zwalniać m.in. prezesa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Łudziłem się, że głównym podłożem konfliktu w PGNiG nie są pieniądze. Ze zdumieniem jednak odkryłem, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosi tam 6823 złote. To zaś oznacza, że pracownicy tej spółki zarabiają o 71 proc. więcej niż inni zatrudnieni w tym sektorze. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Domagają się więc także niemałej 14. pensji, a jeśli jej nie dostaną – prezesa poślą na bruk. Opamiętajcie się! To nie sztuka straszyć prezesa taczką. Miejcie odwagę stanąć przed przeciętnym Kowalskim, zarabiającym średnio niespełna 4 tysiące, i powiedzieć mu: Mamy rację, nasza walka jest słuszna!

Jak rozumiem, gdy już towarzysze związkowi prezesa wygnają, to sami wybiorą nowego – takiego, który da więcej. Najwidoczniej zatęsknili za ustrojem, który sami niegdyś obalali, kiedy to o obsadzie dyrektora współdecydowała rada pracownicza. A może w ogóle sformułujecie rewolucyjne rady robotnicze, jak podczas rewolucji bolszewickiej, wyjdziecie na ulice i zaczniecie zbierać podatki, dowodzić armią oraz kierować ruchem ulicznym? Jak rządzić – to na całego!

Zresztą związki nie tylko w PGNiG postanowiły wprowadzić zmiany. Jakiś czas temu pod patronatem prezydenta RP usiedliśmy do stołu w gronie środowisk pracodawców, związków i administracji, aby poważnie rozmawiać o trudnych sprawach i osiągać w nich jakiś kompromis. Rozmawiać – podkreślam – i znajdować wspólne rozwiązania. Temu miała właśnie służyć – i wierzę, że służy oraz będzie służyć – Rada Dialogu Społecznego. Niestety, skrót RDS część środowisk związkowych odszyfrowała najwyraźniej zgoła inaczej, jako: Robimy Dużo Szumu.

I może dlatego przedstawiciele Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ już się domagają zmian personalnych w Radzie, która wszak dopiero od niedawna działa. Nie podoba im się to, że zasiada w niej człowiek, którego delegowało tam ciało statutowe Pracodawców RP. Związkowców guzik to obchodzi. Żądają ode mnie – dokładnie: ŻĄDAJĄ – abym tę nominację cofnął, bo będzie „znacząco utrudniała" dialog. Jak rozumiem, dialogu nie utrudniałaby tylko taka Rada, która składałaby się z samych związkowych nominatów, i ci podejmowaliby decyzje – także za innych – we własnym gronie.

Zastanawiam się, jak związkowców przekonać o tym, iż nie są premierem, prezydentem, ministrem skarbu, radą nadzorczą wszystkich spółek w państwie ani decydującą o wszystkim rewolucyjną radą robotniczą. Że postępowanie takie jak to odbiera im wiarygodność. Nie mam na to pomysłu, ale wiem, że chcąc ugrać wszystko, zostaniecie z niczym, bo nikt w końcu nie będzie z wami rozmawiał.

Może przypomnę wam bardzo znaną bajkę z dzieciństwa – tę o złotej rybce i rybaku, który chciał więcej, więcej i coraz więcej. Pamiętacie, jak to się skończyło? A pamiętacie zabawę w balonik, który rósł, rósł i się przy tym nadymał, aż w końcu pękł – tak, że aż strach?

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

To liderzy związkowi, którzy konsekwentnie próbują brać się do zwolnień i zarządzania.

Włodzimierz Iljicz mawiał, że najważniejsze są kadry – i panowie ze związków wyraźnie wzięli to sobie do serca. W dodatku – jak się okazuje – w swoim mniemaniu mają dużo dalej idące uprawnienia, niż daje im Konstytucja RP czy ustawa o związkach. Być może dysponują jakimś tajnym aneksem do tych aktów prawnych, które tak ochoczo depczą. Dlatego właśnie wygląda na to, że to nie minister będzie pełnił nadzór nad spółkami Skarbu Państwa, nie jakieś tam rady nadzorcze – ale oni. Oni będą zwalniać m.in. prezesa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Łudziłem się, że głównym podłożem konfliktu w PGNiG nie są pieniądze. Ze zdumieniem jednak odkryłem, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosi tam 6823 złote. To zaś oznacza, że pracownicy tej spółki zarabiają o 71 proc. więcej niż inni zatrudnieni w tym sektorze. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Domagają się więc także niemałej 14. pensji, a jeśli jej nie dostaną – prezesa poślą na bruk. Opamiętajcie się! To nie sztuka straszyć prezesa taczką. Miejcie odwagę stanąć przed przeciętnym Kowalskim, zarabiającym średnio niespełna 4 tysiące, i powiedzieć mu: Mamy rację, nasza walka jest słuszna!

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację